Cz. 106

243 11 0
                                    

Natalia POW. Mój mąż miał dzisiaj nockę, tak bardzo nie chciał już chodzić do pracy. Do planowanego porodu zostały mi 2 tygodnie. Czułam się dobrze, wiadomo bliźniaki więc nie było mi ławo. Miłosz pomagał mi we wszystkim, czułam się z tym źle bo do te pory nigdy nie byłam zdana na kogoś, aż w takim stopniu, ale z drugiej strony było to cholernie słodkie. To jak się o mnie troszczył, jak dbał żeby nic mi nie brakowało, żeby mi się nie nudziło, robił za mnie dosłownie wszystko: pomagał mi się ubierać, wstawać, pomagał mi w toalecie. Im bliżej porodu tym Miłosz bardziej się bał, bał że go nie będzie jak zacznie się akcja porodowa.
 - Mamusiu - Nagle do sypialni weszła Julka, była już w piżamce i gotowa do snu - Umyłam ząbki, ubrałam się i idę już spać - Powiedziała wskakując na łóżeczko - Tatuś nas jutro zaprowadzi, czy ciocia?
 - Chyba tatuś, zobaczymy jak wróci z pracy - Pogłaskałam ją po główce - Leć spać, bo już późno - Ucałowałam ją w policzek.
 - Dobranoc mamusiu - Dała mi szybkiego buziaka w policzek.
 - Dobranoc księżniczko - Ucałowałam ją w czółko - Słodkich snów.
 - Mama, a może mogę spać z Tobą jak nie ma tatusia? - Popatrzyła na mnie robiąc tą swoją minkę.
- Wskakuj - Odsłoniłam kołudre - To idziemy spać - Zgasiłam lamkę koło łóżka. Jula przytuliła się do poduszki Miłosz i zamknęła oczka.
Obudził mnie ból w dole brzucha - Pewnie skurcze przepowiadające - Pomyślałam, z Jula było podobnie zaczęło się jakiś tydzień przed porodem. Powoli wstałam, chciałam iść do łazienki. Byłam świecie przekonana, że moi synowie urządzili sobie turniej piłki nożnej na moim pęcherzu. 
- Cholera! - Syknęłam kiedy ból się nasilił, oparłam się ręką o ścianę. Właśnie w tym momencie odeszły mi wody. W ułamku sekundy mój spokój zniknął nie wiedziałam co mam robić, byłam sama z Julką - Jula! Księżniczko ! - Krzyknęłam chciałam obudzić córkę.
- Mamusiu - Otworzyła zasapane oczka przecierając je - Co się stało?
- Biegnij do cioci na górę, szybciutko. Musisz ją obudzić
- Mamusiu, co się dzieję ? - Patrzyła na mnie przerażona.
- Kochanie, biegnij. Szybciutko - Julka zerwała się w ułamku sekundy i wybiegła. Ostatkiem sił wyjęłam z szafy torbę do szpitala, z Miłoszem spakowaliśmy ją już jakiś czas temu. Naszykowałam też cos sobie do ubrania. Po chwili do mieszkania wpadli Edyta z mężem i Julką. Kazałam Julce spakować sobie kilka ubranek i przyborów toaletowych, nasza córka miała przenocować u rodziców Filipka, póki nie odbierze ją Miłosz.
- Natalia, pomogę Ci się ubrać. Masz spakowaną torbę i dokumenty czy Ci coś znaleźć? - Edyta była spokojna i opanowana.
- Jest tam - Wskazałam palcem na torbę - Julka, Miłosz, to jest za wcześnie. To nie powinno być jeszcze dziś - Prawie krzyknęłam, złapał mnie mocny skurcz.
- Natalia, spokojnie. Oddychaj, pamiętasz tak jak rodziłaś Julię. Miłosz powiadomię go, twoja córka będzie spać z Filipkiem. Mój mąż zajmie się nimi spokojnie - Mówiła do mnie łagodnie, pomagając w ubieraniu.
- Obiecają, jak cos dzwoń na komendę. Dyżurny Jacek Nowak. Pamiętaj - Mocno utuliłam lekko wystraszoną Julkę, którą nasz sąsiad zabrał do siebie. Mama Filipa, już prowadziła mnie do swojego auta.
- Natalia spokojnie. Już jedziemy, już - Odpalała silnik. To za wcześnie, to za wcześnie. Miłosz, ja chcę go przy sobie - Starałam się oddychać, ale panika brała nade mną gorę.
Miłosz POW. Od rana nie miałem ochoty, na ten nocny dyżur. Od samego rana czułem jakiś dziwny niepokój, jakby cos miało się wydarzyć. Jeździłem z młodym ostatnio na patrolach, współpraca układa się nam dobrze. Właśnie zakończyliśmy interwencję, chcieliśmy odebrać przerwę. Uznałem, że zadzwonię do żony, sprawdzić czy wszystko jest tam ok. Po prostu usłyszeć jej kojący głoś,, Kotuś wszystko ok''. Już miałem dzwonić gdy na radio odezwał się nikt inny jak nasz kochany dyżurny.
- 00 do 05 - Zatrzeszczało radio.
- No co tam Jacku. Uprzedzam obiecałeś nam przerwę - Wojtek tylko westchną, był głodny a czekał aby zjeść kanapeczki swojej narzeczonej.
- Wiem wiem, ale jest pilne wezwanie. Tylko dla was. Podjedźcie do szpitala miejskiego, oddział ginekologiczno-położniczy. Pilne - Obaj tylko westchnęliśmy, ale byliśmy ciekawi o co chodzi, akurat ten odział.
- A konkretnie Jacku. No co tam się urodziło? - Wojtek zaśmiał się
- A konkretnie to dwóch Bachledów. Miłosz Natalia rodzi. Wojtek co on telefon zgubił? - Zaśmiał się Jacek.
- Ale jak to? Co ? kiedy? jaaak? - Spojrzałem na telefon wyciszony i pięć nieodebranych połączeń od Edyty.
- Dobra jedziemy - Rzucił Niedźwiecki, który wypadł z radiowozu. Dopadł moich drzwi i kazał zająć mi miejsce pasażera.
- Macie zgodę na włączenie bomb, ze szczególną wiecie...
- Wiemy - Krzyknęliśmy chórem. Wojtek prowadził, ja chyba nie dał bym rady. Przy najmniej nie teraz. Do porodu zostało dwa tygodnie, a to dziś już. Nie myliłem się, dobrze czułem, ze cos się wydarzy. Powinienem być przy niej, ale pewnie Edyta pomogła. Dzięki Bogu, że ona jest. Wojtek prowadził jak rajdowiec, dobrze, że mieliśmy bomby. Nikt nie przyczepi się do nas, a pewnie młody złamał już kilka przepisów drogowych. W szpitalu byliśmy już po 10 min. Zostawiłem młodego na parkingu, a sam pędem ruszyłem na górę. Nawet nie czekałem na windę, biegłem ile sił w płucach po schodach, na odpowiedni oddział. Już po chwili byłem na odpowiednim oddziale.
- Moja żona Natalia Bachleda - Zacząłem jak tylko ujrzałem położną - Rodzi - Wydyszałem, łapiąc oddech kobieta spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
- Tak, Pani doktor mówiła, że może się Pan pojawić - Powiedziała kierując się przed siebie - Zapraszam za mną, żona na Pana czeka - Rzuciła idąc. Ruszyłem za nią, zanim jednak zaprowadziła mnie do Natalii, musiałem się odpowiednie ubrać. Starałem się trzymać, ale w duchu tak naprawdę cholernie się bałem, do terminu były jeszcze dwa tygodnie. Wiadomo to nie miesiąc, czy dwa ale jednak to za wcześnie. Obleciał mnie strach, o nią o dzieci, ale o to czy dam sobie radę, w końcu Jula ma jeszcze tydzień do końca roku szkolnego. Czy uda mi się to ogarnąć, tydzień niby krótko, a jednak. 
- Kochanie już jestem - Zacząłem jak tylko wszedłem do sali. Natalia już zaczęła rodzic, zmęczenie malowało się na jej twarzy - Przepraszam - Pogłaskałem ją po włosach i złożyłem pocałunek na jej mokrym od potu czole.
- Jesteś - Uśmiechnęła się do mnie blado. Złapałem jej dłoń ściskając lekko, drugą ręką głaskałem ją po głowie. 
- Edyta co z nim? Dziękuje - Mówiłem jak najęty, Edyta tylko lekko się uśmiechnęła.
- Spokojnie Natalia trzyma się naprawdę dobrze, Jula jest z Mikołajem pewnie śpi smacznie z Fifm, a Twoi synowie zaraz pojawią się na tym świecie - Uśmiechnęła się do mnie, no tak doskonale wiedziała, że martwię się o Natalię chłopaków, ale i o Julkę. 
- Kochana teraz się skup, jak powiem przyj to przesz. Tylko wtedy - Moja żona tylko kiwnęła głową, na znak że rozumie.
- Misia jestem tu z Tobą - Ucałowałem jej dłoń, ona ścisnęła ją lekko. Już po chwili Edyta kazała jej przeć. Natalia mocno ścisnęła moją dłoń, widziałem jak wiele ją to kosztuje, jak bardzo się męczy. Była tak cholernie dzielna.
- Kochana jeszcze trochę, oddychaj - Instruowała Edyta. Pogłaskałem Natalię po głowie.
-Misia kochanie, jesteś dzielna. Dasz radę.
- Teraz przyj, mocno -Miękły mi kolana, ale Natalia szybko mnie otrzeźwiła, mocno ścisnęła moją dłoń, aż cicho syknąłem.
- Oddychaj, Natalia oddychaj. Już nie długo, widać główkę. Za chwilę wasz pierwszy syn będzie z wami - Natalia wyraźnie opadła z sił.
- Kochanie już, jeszcze tylko drobny wysiłek - Chciałem ja podnieść na duchu.
- Drobny? drobny. To ja tu rodzę - Warknęła na mnie. Ucałowałem tylko czubek jej głowy.
- Przyj-Po chwili usłyszeliśmy kwilenie dziecka, nasz pierwszy maluch był już z nami.
- Macie już swojego syna. Natalia jeszcze trochę wytrzymasz - Po jej  policzku spłynęła łza.
- Jesteś cudowna, tak bardzo Cię kocham - Musnąłem jej usta, czułem jak się uśmiecha.
- Już nie długo, jeszcze chwila i drugi maluch będzie z wami - Uśmiechnęła się do nas Edyta.
- Czy wybrali już Państwo imię? - Zapytała położna zanim Natalia, zaczęła przeć. Spojrzała na mnie, to wystarczyło żeby wiedziała co myślę.
- Kubuś, Kubuś Bachleda - Powiedziała cicho, w jej głosie słychać było zmęczenie. Była tak cholernie dzielna.
- Natalia na 3 przyj - Odezwała się nasza sąsiadka - Już naprawdę zaraz koniec. Dasz radę - Nasza sąsiadka zaczęła odliczać na 3 Natalia zaczęła przeć. Głaskałem moją żonę po głowie, kiedy spojrzałem na Edytę jej uśmiech momentalnie zniknął.
- Edyta - Zwróciłem się do niej, ale ona nie powiedziała nic, poczułem jak uścisk mojej żony słabnie.
- Mił...Miłosz - Wydukała po czym, straciła przytomność.
- Natalia, kochanie - Nachyliłem się nad nią - Edyta! Cholera Edyta co się dzieję! - Zacząłem panikować.
- Wyjdź! - Rozkazała Edyta, ale do mnie jak by nic nie dotarło - Miłosz wyjdź do cholery i to już! To dla jej, ich dobra! - Warknęła na mnie, zanim się zorientowałem położna wyprowadzała mnie z sali.

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz