Cz. 126

180 10 0
                                    

Gdy tylko spojrzałam w kierunek, w który patrzył Miłosz od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Zobaczył Arka, liczyłam,  że tamten nas nie zobacz. Nic bardziej mylnego, w końcu siedzieliśmy na zewnątrz. Ten jak tylko nas zobaczył od razu, do nas przyszedł. Ja mocniej objęłam męża za rękę.
- O Natalia cóż za spotkanie. To chyba przeznaczenie? -Już chciał mnie całować w policzek, momentalnie jak oparzona. Widziałam ta wściekłą minę Miłosza, ale gestem ręki go powstrzymałam aby nie zrobił nic głupiego.
- Tak spotkanie. A co ty tu robisz? Poznaj to nasz dzieci Julka i Kubuś - Chciałam być miła, ale jego pojawienie się tu nie było mi na rękę.
- Tak nasze dzieci i ja mąż - Wypalił Miłosz, Arek obojętnie tylko spojrzał na niego.
- Julia cała mamusia, a synek też cała piękna mama - Przywitał się z Julką, która nie chętnie podała mu rączkę, potem zajrzał do wózeczka.
- No lody, kawka a ty szejk. Czyli rodzinna sielanka - Przysiadł się do nas, bez pytania.
- Bo dziś są urodziny mamusi - Wypaliła Julka.
- Tak, moja gwiazda ma dziś urodziny. To kochana wszystkiego Najlepszego - Znów chciał mnie pocałować, teraz Miłosz wkroczył.
- Jak już to moja gwiazda. Ona ma męża - Arek ignorował Miłosza. Chyba robił to specjalnie, aby go wkurzać.
- Urodziny, mąż to kochana powinien cię do najdroższej restauracji zabrać. A tu taka knajpka, nie za droga co? - Obrzucił z lekką pogardą cały lokal.
- Ale to nasza ulubiona, mój kochany tatuś nas tu zabiera. Ja bardzo lubię jak nas tu zabiera, tu jest tak fajnie i dobre lody - Wypaliła Julka, a Miłosz tylko się uśmiechnął i zawołał Julkę na kolana.
- Jak tatuś nie za bogaty-w głosie Arka wyczułam lekką kpinę. Mój mąż zbierał się, w sobie by nie wybuchnąć, przy dzieciakach.
- Słuchaj ty...- Już Góral chciał cos powiedzieć, ale przerwałam mu.
- Miłosz, Julka wracamy do domu, Kubusia trzeba nakarmić. A my dziękujemy za spotkanie, musimy już lecieć. Mamy małe dziecko. To do widzenia - O dziwo Julka nie protestowała i chętnie wracała z nami do domu. Miłosz trzymał mnie jedną ręką za biodro a drugą pchał wózek z małym. Droga do domu, zajęła nam dużo mniej czasu niż spacer. Miłosz nie był zadowolony, ze spotkania z Arka. Nie chciał psuć mi urodzin, ale ja znam go na tyle już, że gotował się cały w środku. Kubuś rozbudził się na dobre czyli idealnie wpasowaliśmy się, w czas jego obiadu. Karmiłam a Miłosz przygotowywał ciuszki i pieluszkę dla naszego królewicza.
- Kicia nie jesteś głodna? Może coś ugotujemy? - Miłosz usiadł obok nas.
- Nie, ja nie. Tylko lody i szejk, a teraz obiad. Dziś raczej wyszło na słodko - Zaśmiałam się, Kuba patrzył na mnie tymi swoimi, niebieskimi oczkami.
- Tort, mam tort. Jak urodziny to powinien być tort - Julka jak burza wpadła do pokoju i od razu wskoczyła na łózko.
- To może upieczemy go wspólnie? - Zaproponowałam.
- To dobry pomysł. My z Julą sprawdzimy czy mamy wszystko i zabieramy się za pracę - Góral połaskotał Julkę, która zaczęła piszczeć. Przewróciłam teatralnie oczami i gestem dłoni uciszyłam rozbawione towarzystwo. Kiedy Kubuś najedzony i przebrany zasną, zabraliśmy się, za wspólne pieczenie. Nie obyło się, oczywiście bez wygłupów, obsypywania się na wzajem mąką. Bawiliśmy się świetnie, niczym małe dzieci, ale szczęśliwe dzieci. Mąki też poszło więcej niż jest w przepisie. Większość niej wylądowała na nas. Tylko zastanawiało mnie kto sprzątnie to pobojowisko. Mąż tylko musnął mój policzek i solennie obiecał, że zajmie się tym. Ledwo zdążyliśmy wstawić ciasto do piekarnika, a zadzwonił dzwonek do drzwi. Miłosz poszedł sprawdzić kto to. Wrócił po chwili z pięknym, wręcz ogromnym koszem czerwonych róż. Były piękne, ale pewnie cholernie drogie. Wiem, że Miłosz mnie kocha, ale jak tak dalej pójdzie to my też pójdziemy z torbami. Zamieszkamy na komendzie ku uciesze Jacka.
- Miłosz no chyba już oszalałeś. Są piękne, ale nie potrzebnie się wykosztowałeś - Miłosz patrzył na mnie zaskoczony.
- Misia ja wiem, Ty zasługujesz i na sto takich koszy, ale niestety to nie ja. Te kwiaty nie są ode mnie - Wydukał. Było mu przykro, że nie mógł, albo nie zorganizował mi takiej niespodzianki.
- Jak to nie Ty? To kto? A no tak, patrz to od Arka - Podałam Miłoszowi liścik, na którym było napisane ,, Dla najpiękniejszej gwiazdy świata, Wszystkiego Najlepszego. Moja królowo'' podpisane Arek. Miłosz zrobił się czerwony ze złości.
- Miłosz, kochanie pilnuj ciasta i dzieciaków. Ja zaraz wracam - Złapałam kosz z kwiatami.
- Ale Misia, gdzie idziesz? - Miłosz złapał mą dłoń,  musnęłam go w usta - Idę je wyrzucić. Postawię tam gdzie ich miejsce, obok śmietnika.
- Nie czekając na jego reakcję, zabrałam kosz i szybko wyszłam z mieszkania. Pod klatka spotkałam akurat młodego chłopaka. Młody był wyraźnie zainteresowany kwiatami, ale biedaka nie było go na nie stać. Nawet pytał o cenę, kiedy oznajmiłam, że chcę je wyrzucić na śmietnik. Patrzył się na mnie jak na kosmitkę, a mi zrobiło się go żal i oddałam je mu za darmo. Przynajmniej ten młody może zrobi komuś przyjemność, bo Arek nimi tylko wprowadził moją osobę we wściekłość.    
- Nie musiałaś tego robić - Zaczął jak tylko weszłam od domu - W końcu były dla Ciebie, masz urodziny.
- Czerwone róże to ja mogę dostawać tylko od Ciebie - Musnęłam jego usta - A gdzie Julka?
- Zmęczyła się odpocznie i wróci - Mówiąc to obiął mnie w pasie - A i mi już trochę udało się posprzątać.
 - No widzę, widzę - Uśmiechnęłam się - Pomogę Ci skończyć - Musnęłam jego usta, chciałam już iść, ale on złapał moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie i mocno wbił się w moje usta.
- Jesteś cała w mącę idź się wykąpać ja posprzątam - Powiedział kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Myślałam, że jak są moje urodziny to ozdobimy tort. Juli włączymy jakąś bajkę, a Ty mi zaproponujesz wspólny prysznic - Mówiłam udając smutna - Ale jak nie to nie - Wzruszyłam ramionami - To idę - Chciałam już iść, ale on złapał moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie.
- Wiesz co sam chyba nie dam rady tego posprzątać - Mówił poważnie - Musisz mi pomóc. A potem - Przybliżył się do mnie na tyle blisko, żeby móc szeptać mi do ucha.
 - Hmmm kontynuuj kontynuuj - Mruczałam bawiąc się jego włosami - Myślę, że mogę to rozważyć - Zaśmiałam się odsuwając od niego.
 - Tu nie ma czego rozważać - Powiedział stanowczo - Porwę Cię i tyle będzie.
- Hmmm i do tego porwanie - Mówiłam patrząc mu w oczy. On nie powiedział nic tylko pocałował mnie z początku delikatnie, ale ten pocałunek szybko przerodził się w coś większego.
- Ej ! No przestańcie ! Spalicie tort, a tak się napracowałam - Do kuchni wpadła Julka, momentalnie oderwaliśmy się od siebie, schowałam się w mojego męża tłumiąc śmiech. 
Niestety Julka musiała wytrzymać się jeszcze z tortem. Ale godzinę później tort był już gotowy. Nasza księżniczka cieszyła się jak nigdy, że może go dekorować. Oczywiście dominował kolor różowy. Gotowy tort schowaliśmy do lodówki.
 - Chodź księżniczko włączę Ci bajeczkę, a potem się wykąpiemy - Miłosz zabrał nasza córkę do salonu ja w tym czasie poszłam do naszego synka. Mały spał grzecznie.
- Jak nasz królewicz? - Zapytał mój mąż wchodząc do sypialni.
- Śpi sobie grzecznie. Pewnie wstanie się pobawić przed kolacją - Mój mąż pogłaskał naszego synka po czym porwał mnie na ręce
- Wariacie co Ty robisz? - Zaśmiałam się.
- Porywam Cię - Szepnął mi do ucha delikatnie podgryzając jego płatek 
- Gdzie mnie porywasz kocie? No chyba zadzwonię po wsparcie i będą musieli Cię aresztować. Kajdanki i te sprawy - Chciałam udać powagę, ale kompletnie mi to nie wychodziło.
- Kajdanki mówisz? - On Tylko wbił się w moje usta.
- No, no co panu władzy chodzi po głowie? - Zaśmiałam się, a mój mąż ściągał już tylko moją koszulkę. Szybko nie czekając na nic odpinałam jego pasek od spodni. Przysuną się bliżej, muskał moja szyję, jego ręce błądziły po plecach. Jednak już po nie długiej chwili mój stanik lądował na ziemi jak jego koszulka. Z jego spodniami poszło nam zdecydowanie szybciej i już byliśmy wspólnie pod strumieniem wody. Nasze nagie ciała, oblewał strumień ciepłej wody. Mimo wszystko nie przerywaliśmy naszych pieszczot, nalałam odrobinę żelu do kąpieli na gąbkę, zaczęłam obmywać jego nagi tors, on patrzył mi głęboko w oczy, przygryzłam kusząco wargę. Miłosz podrzucił mnie do góry, ja zaś oplotłam go w pasie swoimi nogami. Nasze pocałunki były namiętne i oddawały całe nasze uczucia. Nie potrafiłam oderwać się od jego ust. On był namiętny, a za razem delikatny. Mimo, iż byłam pod prysznicem, cala płonęłam. Szum wody zagłuszał jęki rozkoszy, on działał na mnie jak najmocniejszy narkotyk. Uzależnił mnie od siebie cholernie mocno. Nawet po wyjściu z łazienki, nie mogliśmy się oderwać od siebie. Miłosz przycisną mnie mocno do ściany, moja prawa noga powędrowała do góry, on tylko namiętnie całował. Schodził coraz niżej, odchyliłam mu szyję. Dopiero wtedy zobaczyłam oburzoną Julkę.
- No ile można, bajka się skończyła. Tort czeka, a wy tak długo się myjecie - Skrzyżowała rączki na piersi. Dobrze, że mieliśmy ręczniki na sobie.
- Księżniczko, lec do kuchni my zaraz przyjdziemy.
- Tak, tak Juleczko, zrób co tatuś prosi - Uśmiechnęłam się do niej. Mała przewróciła teatralnie oczami, ciekawe po kim to ma. Burknęła pod nosem.
- Tylko by się przytulali bez przerwy - Myślała, że tego nie słyszymy.Tort był gotowy, mąż zapalił świeczki. Z Julka odśpiewali mi sto lat.
- Zdmuchnij kochanie i życzenie - Musnął mnie w policzek.
- Mam tylko jedno - Zdmuchnęłam świece.
- Jakie? - Julka już przebierała nóżkami, czekała na tort.
- Tajemnica, ale proszę - Podałam jej kawałek tortu.
- Pyszny, po ja piekłam. No z mała pomocą - Jula była bardzo dumna z siebie. My z Miłoszem nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Ona tylko lekko się oburzyła, ale dalej zajadała swoje dzieło sztuki. Reszta dnia upłynęła nam bardzo miło. Film, zabawa z Kubusiem i Julką i wieczorny spacer, na rozruszanie. Nawet oglądaliśmy wspólnie zachód słońca. Miłosz obejmował nas. Trzymał cały swój świat, jak to powtarzał nam nie raz.

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz