Cz.42

306 15 6
                                    

Miłosz POW. Julka siedziała w kąciku, sama. Kiedy mnie tylko zobaczyła podbiegła i przytuliła się mocno.
-Księżniczko co się dzieje?- Zacząłem delikatnie.
-Chce do mamy - Jej oczka napełniały się łzami.
-Powiedz mi dlaczego uderzyłaś koleżankę? Wiesz, że tak nie wolno - Mówiłem delikatnie, nie krzyczałem.
-Bo ona powiedziała ze mama mnie zostawiła i uciekła - Mała tak bardzo płakała jak to mówiła.
-Córciu, mama bardzo Cię kocha, ale teraz jej niema. Ona zaginęła - Nie miałem pojęcia jak jej to powiedzieć.
-Ale wróci?- Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczkami, czekając na odpowiedź.
-Wróci, obiecuję. Zrobię wszystko i wróci -  Solennie jej to obiecałem. Otarłem jej łezki, pomogłem się ubrać i zabrałem do auta. Zabrałem Julkę do domu, tak bardzo chciałem być teraz na komendzie szukać Natalii, ale musiałem zająć się córka. Kiedy weszliśmy do domu Jula poszła do siebie, doskonale wiedziałem, że nie pomoże kiedy pójdę za nią musiałem poczekać i zaraz sama przyjdzie. Siedziałem na kanapie minęło może 10 minut kiedy Julcia przyszła usiadła obok mnie i mocno wtuliła się we mnie.
-Tatusiu psepraszam. Nie jesteś zły na mnie? - Zapytała wtulona we mnie.
-Księżniczko, zły na Ciebie? No coś Ty - Ucałowałem ja w czubek głowy - Nie umiem się na ciebie gniewać.
-Marta kłamała tak? - Spojrzała na mnie smutna.
-Przecież mamusia Cię bardzo kocha, nie mogła by Cię zostawić - Pogłaskałem ja po policzku - Nie długo wrócić do nas. Obiecuję.
-Obiecujes? - Pokiwałem głowa na tak - Kocham Cię tatusiu, cieszę się że jesteś - Wtuliła się we mnie mocno.
-Ja Ciebie też księżniczko - Przytuliłem ja mocno.
3 dni później. 
Poszukiwania Natalii trwały, cała komenda była w nie zaangażowana. Nie spałem już nie wiem, która noc z kolei. Magda i dziewczyny z komendy pomagają mi z Julką, która nie chce nawet chodzić do przedszkola. Dziś na komendzie zjawiła się Kaśka, nie byłem zadowolony z jej pojawienia się. Nie miałem głowy na spotkania towarzyskie, ona tylko m nie zobaczyła i od razu przytuliła, tak po przyjacielsku.
-Miłosz tak mi przykro - Zaczęła jak tylko spojrzała na mnie.
-Kaśka co Ty tu, ja nie mam czasu - Chciałem ja odprawić.
-Miłosz pomogę jej szukać- Jej propozycja mnie zaskoczyła ale i ucieszyła, teraz każda pomoc się przyda.
-Na prawdę , nie wiesz jaki jestem Ci wdzięczny - Uśmiechnąłem się do niej lekko.
-Pomogę ze względu na stare czasy. Ty zawsze byłeś taki dobry - Było już koło 18, korytarzem w moją stronę szła właśnie kobieta. Tego spotkania bałem się najbardziej, no bo co mogłem jej powiedzieć. Nie wiedzieliśmy nic, kompletnie nic. Była jej matką, a ja miałem chronić jej dziecko i zawiodłem. Pani Kamila zjawiła się mocno zdenerwowana na komendzie.
-Miłosz, czy coś wiesz? Kto ? Dlaczego? Miłosz do cholery, co z moim dzieckiem?-  Zalała mnie morzem pytań.
-Pani Kamilo, jeszcze nic nie wiemy. Szukamy cały czas - Starałem ją uspokoić - Może wody?
-Co? Nie a gdzie Jula?
-Jula jest z nasza koleżanką - Oznajmiłem
-To ja natychmiast przyprowadź. I co tak siedzisz? Nie zależy Ci na Natalii, no rusz się - Ponagliła mnie, była mocno zdenerwowana.
-Zależy i to bardzo, ale mamy związane ręce- Starałem się tłumaczyć- Spokojnie
-Co spokojnie?! Moje dziecko jest nie wiadomo gdzie i nie wiadomo co jej robią a Ty...Nie daruję Ci jak jej nie znajdziesz - Była zła, wściekła, rozumiałem ja sam byłem na siebie cholernie zły. Na raz pojawiła się komendantka kazała mi wracać do pracy, a mamę Natalii z Julka zabrała do siebie do gabinetu. Jula nie chciała iść, ale Jaskowskiej jakoś udało się młodą nakłonić do pójścia z babcią. Julcia została na noc u babci, sam wróciłem do domu na szybki prysznic. Nie chciałem nic jeść ani spać, po mimo, że Magda i Kaśka próbowały przekonać. Nie chciałem nawet o tym słyszeć, chciałem być w gotowości na komendzie. Wczesnym rankiem Kaśka wmusiła we mnie śniadanie, siedzieliśmy w bufecie, gdy nagle ktoś do mnie podbiegł to była Jula.
-Tato tęskniłam - Wtuliła się we mnie mocno.
-Gdzie babcia? - Spytałem sadzając ją sobie na kolanach.
-A tam -  Powiedziała wskazując na Panią Kamilę. Szła powoli, była zdenerwowana i zmęczona.
-Julka bardzo tęskniła za panem - Powiedziała poważnym tonem.
-Królewno powinnaś iść do przedszkola - Trzymałem Julkę na kolanach,  a ona wtuliła się we mnie ponownie. Nagle wpadła Jacek, był mocno zdenerwowany,
-Góral, pani detektyw jest trop - Wypalił, czułem, że dziś wszystko się skończy, ten koszmar.
-Dawaj tą kartkę, stare magazyny przy ul. ******** 15 - Wyrwałem karteczkę Jackowi. Ucałowałem w główkę Julę.
-Proszę zająć się Julką. Królewno ja wrócę nie długo - Rzuciłem i szybko wybiegłem. Kaśka próbował mnie dogonić.
-Czekaj, weź wsparcie. Nie jedź tam sam - Krzyknęła za mną.
-Nie mam czasu jadę - Zignorowałem ją.
Natalia POW. Głowa bolała mnie nie miłosiernie, dawno straciłam poczucie czasu. Nie wiem ile już jestem w tym zatęchłym pomieszczeniu. Jak mogłam być tak głupia, dać się tak nabrać. Ta kukła wyglądała jak dziecko leżące przy drodze, oni wsiedli w tym czasie do auta. Z terroryzowali mnie, kazali jechać do lasu. Próbowałam walczyć, uciekać ale to nic nie dało dostałam w głowę i straciłam przytomność. Obudziłam się tu nawet mnie nie związali. Na razie nic nie robią, słyszałam tylko jak rozmawiali, że póki lala nie da instrukcji mam tu siedzieć. Domyśliłam się, że za porwaniem stoi kobieta. Boże jak się boje, że nie zobaczę Julki, Miłosza, mamy i Matyldy. Przy życiu trzyma mnie nadzieja, że Miłosz mnie szuka i odnajdzie.
Miłosz POW. Nie myślałem logicznie, że Kaśka ma racje i powinienem wziąć wsparcie, ale zanim Jacek cos by zorganizował i Jaskowska uciekały cenne minuty. Jechałem na złamanie karku, pewnie złamałem cały tabun przepisów ruchu drogowego, ale chciałem być tam jak naj szybciej. Dojechałem na miejsce, zaparkowałem tak aby ewentualni porywacze mnie nie widzieli. Nagle podjechało drugie auto to była Kaśka.
- Co tu robisz?-Spytałem ściszonym głosem
- A co Ty sobie myślałeś, że puszcze Cię samego? A i wsparcie jest w drodze - Warknęła lekko zła.
- Rozdzielamy się, Ty pójdziesz tam z lewej, ja z prawej - Niemal jej rozkazałem i nie czekałem na jej odpowiedź.
-Ale Miłosz czekaj, stój - Krzyknęła.
- Na radiu Kaśka, na radiu -  Pobiegłem w obrany kierunek, ona dalej stała w miejscu. Wiem, że krzyknęła za mną cos o kamizelce, ale nie miałem czasu nawet o tym pomyśleć a co dopiero po nią wracać. Przeszukiwałem te cholerne pomieszczenia, ciągle nic. Byłem ostrożny, jak najciszej starałem się przemieszczać, aby nie ściągnąć nie proszonych gości. Od czasu do czasu kontaktowałem się z Kaśką, raz dostałem wściekły telefon od Jacka, o tym co wyprawiam i że kryje mi tyłek przed Jaskowską. Nagle ujrzałem drzwi, miałem przeczucie, że to może być to. Były zamknięte, ale nie na jakoś mocne zabezpieczenie, wręcz dało się je otworzyć bez większego wysiłku. Z bijącym sercem je otwierałem, bałem się co tam zastanę, ale miałem nadzieję. Udało się a za drzwiami...

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz