Cz.45

379 16 0
                                    

Natalia POW. Poczułam delikatnie szturchniecie w ramie, otworzyłam oczy ujrzałam komendantkę. Stała nade mną uśmiechając się lekko.
- Pani komendant? Coś się stało? - Poderwałam się wstając z miejsca. Był tam cały czas leżał taki bezbronny.
- Spokojnie, Natalia musimy Cię przesłuchać, co z nim? -Spojrzała stając obok mnie. 
- Ale, ja nie mogę - Spojrzałam na nią, nie wyobrażałam sobie tego, że mogła bym tu go zostawić.
-Spokojnie, pójdziemy do bufetu - Uśmiechnęła się do mnie lekko -  Wiesz jakie są procedury.
- Zostanę - Nagle koło mnie pojawiła się Kaśka - Jak coś zadzwonię, trzymaj podładowałam go. Twojego póki co nie znaleźliśmy - Podała mi telefon Miłosza, podświetliłam go chciałam sprawdzić godzinę. Na wyświetlaczu była nasza trójka, Miłosz trzymał Julę na barana, a mnie przytulał od tyłu. To nasze pierwsze wspólne zdjęcie. Nasz pierwsze wspólne wyście byliśmy, akurat w zoo. Do oczu napłynęły mi łzy. 
- Chodź, im szybciej załatwimy tym szybciej wrócisz - Jaskowska położyła mi dłoń na ramieniu, ruszyłam za nią bez słowa. Jaskowska przesłuchiwała mnie jakoś koło godziny, w miedzy czasie wmusiła we mnie kawę. 
Wracałam szybko pod jego salę, po drodze kupiłam Kaśce kawę. Niedaleko sali Miłosza zobaczyłam kobietę łudząco podobną do jego byłej dziewczyny Moniki. Była podobna , ale miała całkiem inny kolor włosów i ich długość. Przysięgła bym, że to ona. Kiedy mnie zauważyła, szybko się oddaliła tak jakby zobaczyła ducha. Nawet jeśli przyszła go odwiedzić, to dlaczego tak zrobiła? Owszem było źle miedzy nimi, ale teraz jest całkiem inna sytuacja. Po za tym ona zawsze miała charakterek, była pyskata i prędzej by mi cos nagadała. To było takie podejrzane, nie wiem czemu ale moja intuicja mi to podpowiadała.
Kilka godzin później
Trzymałam Julkę na kolanach, lekarz pozwolił nam obydwu być przy nim. Wiej oczkach widziałam już łezki, kraje mi się serce kiedy widzę jak ona za nim tęskni. On wciąż jest w śpiączce, niby lekarze są dobrej myśli, ale dalej nie jest dobrze. Córeczka gładziła go po dłoni.
-Tatusiu obudź się plosę będę grzeczna - Błagała go. Ja zaś ucałowałam jej główkę, starałam się ukryć moje łzy. Nagle rozległ się pisk aparatury, z Miłoszem zaczęło się dziać coś złego. Julka mocno się przestraszyła, wcisnęłam przycisk alarmujący pielęgniarki. Już po chwili wpadły wraz lekarzem do sali, kazały zabrać mi małą i wyprosiły na korytarz. Za drzwiami zaczęła się walka o jego życie.
- Mamo co się stało tacie? - Łkała Jula
- Kochanie przytul się do mnie - Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, co zrobić.
- Spokojnie tata się źle poczuł -  Skłamałam, przecież to nie było zwykłe nic.
- Ale już lepiej? - Dopytywała, mocniej ją przytuliłam i odwróciłam tak aby nie widziała tego co dzieje się za szybą. Serce biło mi jak oszalałe, łzy paliły moje policzki. A rozum płatał figle, tak bardzo się o niego bałam. Tak bardzo chciałam, żeby to wszystko okazało się tylko snem. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem i przytula.
 - Ma dla kogo walczyć - Szepnęła, widziałam że ja to też wiele kosztuje. W końcu kiedyś coś ich łączyło. Był dla niej kimś ważnym. Nie wiem ile tak staliśmy kiedy nagle wyszedł lekarz. Widać było, że coś jest nie tak.
- Co z nim? Co z ... - Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
- Doszło do krwawienia z okolicy gdzie był pocisk. Bardzo mi przykro, ale nie wiem czemu tak się stało. Musimy operować Pani męża, obawiam się że będzie potrzeba krew. A niestety nie wiem czy mamy a tak duży zapas - Mówił jak by niewzruszony. Jak by nauczył się jakieś regułki.
- Operacja? Krew? Ale - Patrzyłam na niego przerażona, nie docierało do mnie to co powiedział lekarz - Operacja, krew, operacja -Powtarzałam jak zaczarowana.
-Natalia, Natalia wszystko ok? Usiądź lepiej Julka chodź do mnie- Gdyby nie Kaśka upadłam bym.
-Mama co się dzieje? - Zapytała wystraszona Julka.
-Mama musiała usiąść, nie bój się -Kaśka uspokajała Jule
-Kasia musimy cos zrobić, krew trzeba ja oddać. Komenda może oni pomogą? - Miałam mętlik w głowie już, raz chciałam jechać na komendę aby cos organizować. Nie mogłam jednak się ruszyć, nie mogłam go zostawić.
-Dobra ja jadę na komendę, złapię waszego dyżurnego. Powiem o tym, ze prosisz o krew dla niego - Odparła.
-Dzięki - Rzuciłam, on już pobiegła. Ja dzwoniłam do Magdy w końcu rodzina. Przytuliłam Julkę tak aby nie widziała, znów moich łez.
2 Godziny później.
Magda przybyła do szpitala tak szybko jak mogła, od razu przytuliła się do mnie.
 -Ciocia co się znowu stało. Już myślałam, że będzie dobrze - Była roztrzęsiona, zaskoczyło mnie też to jak mnie nazwała.
 -Magda wujka będą operować . Jakiś krwotok. Potrzebna krew - Wyjaśniłam - Musisz powiadomić rodzinę - Uznałam, że to najlepszy pomysł. Druga operacja, lekarze nie powiedzieli wprost, ale bałam się. Muszę zwalczyć te czarne myśli one nie pomagaj - Magda leć, jeśli chcesz. Potem ja, A Ty przypilnujesz Julki ok? Może moja grupa jemu nie pomoże, ale komuś innemu już tak - Zapytałam. On kiwnęła głowa i poszła za pielęgniarką, która zaczepiłyśmy.
To wszystko działo się tak szybko, nawet nie wiem kiedy pojawili się ludzie z komendy. Jedni oddawali krew, drudzy czekali w kolekcje. Rozmawiali, wspierali, starali się jakoś zagadać Jule, żeby nie myślała o tym wszystkim. A ja byłam gdzieś pośród tego wszystkiego, ale tak naprawdę jak by obok.
-Zobaczysz będzie dobrze - Aśka przytuliła mnie mocno, dodając otuchy.
-Aśka ja już nie daje rady. Przecież miało być dobrze, a teraz - Zawahałam się - Co ja mam powiedzieć Juli jak zapyta o tatę? - Spojrzałam w stronę córki stała z Szymonem Jackiem i Kaśka, chłopaki starali się ja zabawić.
-Musisz wierzyć słyszysz. Będzie dobrze on ma dla kogo walczyć. Ma was jesteście jego całym światem dla was się nie podda - Mówiła kładąc mi ręce na ramionach.
-Staram się, ale nie mam już powoli siły. Boję się tak cholernie, że go stracę.
-Jedz do domu odpocznij, prześpij się. Wykończysz się, a tego nam Miłosz nie daruje.
-Jest dobrze. Leć już chłopaki się zbierają - Pokazałam głowa w stronę Chłopaków i Kaski.
-Mamusiu mogę odprowadzić wujków i ciocie na dół ? Pójdę z ciocia Kasią. Wujek Jacek obiecał że będę mogła usiąść w radiowozie.
-Pewnie księżniczko - Uśmiechnęłam się do niej. Podziękowałam Jackowi bezdźwięcznie. Cała reszta pożegnała się ciepło, obiecali że pojawia się jak tylko będą mogli. Zapewniali, że mogę dzwonić o każdej porze dnia i nocy. 

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz