Cz.110

196 12 2
                                    

Miłosz POW. Julka zaraz po zakończeniu roku szkolnego chciała  chciała iść do mamusi i braci nie było mowy o niczym innym w końcu Natalia miała już dziś wyjść, ale ze względu na to co się stało, na leki, na karmienie Kubusia modyfikowanym mlekiem Edyta zatrzymała ją na jeszcze jeden dzień, doskonale wiedziałem, że nagina dla nas wiele zasad. Julka cały czas pytała o braci i mamę w końcu mieli dziś wyjść, już dziś miała bawić się z braćmi.  Nie miałem serca jej już dużej oszukiwać, powiedziałem że Kamilek jest już u aniołków, że tatuś Madzi wujek Bartek się nim zaopiekuje. Julka zrozumiała, przyjęła to dzielnie, ale i tak wycierałem z łez jej policzki. Wytłumaczyłem naszej księżniczce, że mamusia jest bardzo smutna i przez to się rozchorowała i może być troszeczkę inna niż zwykle. Nasza córka zrozumiała to doskonale, jak tylko weszła do sali przytuliła mocno Natalie, mówiła żeby nie płakała, że jej też jest smutno, ale że wujek zajmie się jej braciszkiem, że nie będzie tam sam. Serce krajało mi się jak widziałem jak nasza córka pociesza swoją mamę, w tym czasie na sali Natalii pojawiła się nowa sąsiadka i ona w mgnieniu oka zrozumiała o co chodzi i już po chwili wychodziła z sali ze łzami w oczach.  Asia wpadła gdzieś koło 13 została z dziewczynami, ja w tym czasie załatwiłem wszystkie formalności związane z pogrzebem, Natalia nawet nie chciała o tym rozmawiać. Moi rodzice byli jakoś po 17, Natalia cały czas była tak nieobecna. Liczyła się tylko Julka i Kubuś, nic poza nimi. Nawet do mnie odzywała się zdawkowo. Parę razy zapytała mnie kiedy wyjdzie do domu, kiedy z Kubusiem wyjdą. Obiecałem jej, że jutro z samego rana przyjadę po nią i zabiorę do domu. Nie wiedziałem tylko co zrobić z rzeczami Kamila...? Według Edyty, to Natalia powinna się z tym uporać, pogodzić ze śmiercią synka. Nie powinniem niczego przyspieszać. 
W sobotnie popołudnie przywiozłem żonę i syna do domu, Natalia cały czas była na lekach, chodziła otumaniona. Edyta załatwiła mi cały listek tabletek, ale radziła je powoli odstawić. Spróbować, jej nie podawać. Może nie będzie to łatwe, ale im szybciej z nimi skończy, tym szybciej będzie mogła wrócić do karmienia piersią. Już nie raz, nie dwa powstrzymywałem ją przed tym, Ona za każdym razem jak by o tym zapominała, kiedy tylko znaleźliśmy się w domu Natalia poszła się położyć, odpłynęła w przeciągu paru chwili, Edyta mówiła, że tak może być. Leki przestawały działać, do tego powrót do domu, wysiłek którego dawno nie miała. 
Wstała późnym popołudniem, chwile wcześniej Wojtek zabrał moją mamę do siebie. Magda obiecała, że pojawi się u nas z samego rana. Natalia znalazła mnie w salonie siedziałem z Julką i naszym synkiem. Jula siedziała między moim nogami, opierając się o mnie. Trzymała swojego braciszka, opowiedziała mu cały dzień, opowiadała mu o Filipie i jak będą się bawić. Moja żona bez słowa zabrała Kubusia z rąk Julki, zanim weszła do sypialni, rzuciła tylko, żebym przyniósł rzeczy Kubusia, że chce go przewinąć i wykąpać. Nie miała odwagi wejść do pokoju, widziałem to w jej oczach, mimo tego że biła z nich kompletna pustka. Znałem ją zbyt dobrze, czytałem z niej jak z otwartej księgi mimo tej pustki w oczach widziałem w nich miłość, tylko schowaną gdzieś za żalem, smutkiem i rozpaczą. Widziałem to rozczarowanie w oczach córki, kiedy mama zabrała jej braciszka, przytuliłem ja mocno szeptając, że jest cudowną siostrzyczką. Już po chwili wybierała ze mną piżamkę dla braciszka. Chciałem pomóc w kąpaniu mojego syna, niestety moja żona nie pozwoliła, kazała mi wyjść. Musiałem zaakceptować jej decyzję.
WTOREK

Dziś nastał najgorszy dzień w naszym życiu, dziś musimy pochować naszego małego synka. Od rana jest u nas mama, Magda, tata, Wojtek. Natalia jak by nie zwracała na nikogo uwagi, cała uwagę, przerzucała na syna. Nie płakała, była obojętna, jak by wyzbyta uczuć. A w jej oczach panowała kompletna pustka, trzymałem się tylko dla niej, tylko dla niej jeszcze się nie rozsypałem, ale kiedy widziałem to jak umarła w środku miałem ochotę wyć, tak bardzo chciałem zebrać z niej to całe cierpienie. Nie umiałem patrzeć, na jej smutek, no to jak rozpada się na kawałki. Kubuś dziś płakał wyjątkowo dużo, nie można było go uspokoić. Natalia od rana bujała go na rękach.
- Kochanie daj go - Mówiłem łagodnie, przytulając ją delikatnie od tyłu - Ubierzesz się, z Kubusiem na rękach nie dasz rady - Odwróciła się patrząc na mnie, nie potrafiłem odczytać nic z tego spojrzenia - Musimy zaraz wyjść, Skarbie przecież wiesz, że życie za niego oddam. Nie bój się - Edyta mówiła, że Natalia może mieć teraz lęki jeśli chodzi o Kubę, jego życie zdrowie. Jednak po chwili wahania podała mi płaczącego synka. Od razu ucałowałem oboje w czoło, złapałem jej dłoń po czym delikatnie ucałowałem - Dziękuje, ubierz się poczekamy w salonie. Kubuś płakał, starałem się go uspokoić, co niestety mnie przerastało. Po jakiś 10min. mama zabrał go ode mnie.
- Synku, trzeba go przewinąć - Moja mama, kazała przynieść pieluszki.
- Mamo, ja to zrobię. Ja sam - Już chciałem wziąć synka, ale mama gestem dłoni mnie powstrzymała.
-Miłosz, musimy porozmawiać - Po gładziła mnie po policzku i poszła z płaczącym Kubusiem. Oparłem się o ścianę, kilka głębokich oddechów. Bałem się, że nie dam rady dziś. Kiedy musiałem zajmować się pogrzebem, myślałem, że sam umrę. Te wszystkie formalności, najgorszą rzeczą było jednak, wybieranie trumienki dla dziecka. Małej, białej trumienki. Robiłem to niczym automat, musiałem się jakoś wtedy wyłączyć. Gdybym był wtedy sam, nie dał bym rady. Tylko obecność Szymona i Aśki w tamtej chwili pomogła mi to przetrwać. Wziąłem kilka tabletek uspokajających, nikt nie wie, że je biorę. One pomagają mi jakoś trwać, muszę być śliny dla wszystkich. Natalia ubrana w skromną czarną sukienkę zabrała Kubusia od mamy. Mały usypiał, mimo to ona tuliła go. Nie chciała go położyć. Kiedy jej mama przyszła, Natalia nawet na nią nie zwróciła większej uwagi.
- Córeczko. Natalko - Pani Kamila pogładziła córkę po włosach. Natalia spojrzała na nią pustym wzrokiem. W oczach mojej teściowej pojawiły się łzy, mama przytuliła ją do siebie. Kuba z Julką  na czas pogrzebu miał zostać z opiekunką, Edyta ja nam poleciła. Natalia z początku protestowała, ale Edyta przekonała ją, że to dla dobra Kuby, że może się przeziębić, zachorować. Dopiero te argumenty ją przekonały. Biała trumienka na katafalku, to widok, którego żaden rodzic nie chce widzieć. A my musieliśmy, musieliśmy siedzieć za nią. Trzymałem moją żonę za rękę, ona tylko patrzyła na nią takim pustym wzrokiem. Po jej policzku popłynęła łza, która szybko starła. Tak cholernie się o nią martwiłem, jej zachowanie niepokoiło mnie. Wolałbym, aby płakała, wykrzyczała swój ból. Tak bardzo chciałem jej pomóc. Na cmentarzu, uginały się pode mną  nogi, kiedy ta mała trumienka, powoli schodziła do dołka. Serce rozrywała mi myśl, ze go nigdy już nie zobaczymy. Nie zobaczymy jak dorasta, stawia pierwsze kroki, idzie do szkoły, na studia. Natalia cała drżała, mimo że dzień był upalny. Przytuliłem ja mocno do siebie, ale była taka obojętna. Jej mama trzymała dłonie na jej ramionach, płakała. Natalia nawet tego nie czuła, do momentu, aż mocno się we mnie wtuliła chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Wtedy właśnie grabarze, przysypywali trumienkę. Po pogrzebie musiałem chodź małą chwilkę pobyć sam. Siedziałem na balkonie, ktoś obok mnie staną. To była moja mama.
- Synku. Dziecko. Martwię się o was - Pogładziła po plecach.
- Ja też o Natalię, Kubusia i Julcię - Nie patrzyłem na nią, nie umiałem spojrzeć jej w oczy.
-  Dziecko wiem ja też, ale widzę, że z Tobą nie jest najlepiej - Odwróciłem się do niej tyłem, oparłem dłonie o barierki.
- Mamo, nic mi nie jest - Nie ja byłem ważny teraz.
- Miłosz, mnie nie oszukasz. Cierpisz i to bardzo, ja  dobrze Cię znam. Mnie nie oszukasz - Położyła dłonie na moich plecach.
- Mamo, przestań ja nie mam pięciu lat. Ja teraz nie mogę rozklejać się jak dziecko. Ja tak boję się o Natalię - Do moich oczu cisnęły się łzy, ale starałem się opanować.
- Nie pomożesz jej jeśli wszystko, będziesz dusił w sobie. Jeszcze zachorujesz przez to. Jestem twoją matką, przede mną możesz płakać, wyć, ale pozwól i ty sobie pomóc-  Przytuliła mnie mocno, a ja rozpłakałem się jak mały pięcioletni chłopczyk.

Natalia POW. Po raz pierwszy od dnia porodu tu weszłam. Mebelki, kolor ścian, naklejki na ścianie z postaciami z bajek. To wszystko czekało na moich syneczków, obydwu syneczków. Moje serce rozpada się na ten widok, jeszcze to łóżeczko, puste łóżeczko. Czeka na naszego aniołka, który nigdy nie zaśnie w nim. Nigdy go tam nie utulę, nie zaśpiewam mu, nie zobaczę jak zasypia. On zasnął na wieki, a ja nawet nie mogłam go mieć na rękach. Upadam przy nim, łóżeczku, zaczęłam gorzko płakać, szlochać. Moje serce krwawiło, ten nóż w sercu, zagłębiał się coraz bardziej. Ubranka, malutkie śpioszki, trzymałam je w dłoniach i płakałam, szlochałam, wyłam. Tak sobie wyobrażałam go w nich. Raczkowali by sobie z Kubusiem tu razem. Kuba muszę go chronić, za wszelką cenę. Nikt nie może go dotknąć, poza mną, tylko ja go ochronię, obronię.
Miłosz POW. Po całej uroczystości z trudem wygoniłem moją mamę, teściową. Uparły się, że zostaną pomogą, ale wolałem żebyśmy zostali samo. Natalia i tak odtrącała każdą pomoc przy Kubusiu. Kiedy moja żona usypiała naszego synka, pomogłem Julci w wieczornej toalecie, po czym okryłem kołderką tuląc do snu. Julcia cały dzień była smutna, może miała kończyć dopiero 7 lat, ale była bardzo mądra i rozumiała już tak wiele. Utuliłem córkę do snu, po czym sam poszedłem pod prysznic. Wszedłem pod prysznic, musiałem z siebie zmyć emocję dnia dzisiejszego, ten cały ból, smutek. Moje łzy mieszały się z wodą, byłem mężczyzną, a czułem się jak małe dziecko. Ledwo wyszedłem spod prysznica, usłyszałem płacz. To była moją żona, płakała. Po raz pierwszy od dnia kiedy dowiedziała się, że Kamilek nie żyje, płakała, wyrzucała z siebie to wszystko co leży jej na sercu. Była w pokoju naszych synków. Uchyliłem drzwi, Natalia płakała przy łóżeczku naszego synka, trzymała w dłoniach jego śpioszki. Bez słowa wszedłem do pokoju, usiadłem obok niej zamykając ją w szczelnym uścisku. Kiedy tylko poczuła moją obecność wtuliła się we mnie mocno, szlochając jeszcze bardziej. Czułem jak moja koszulka jest cała przemoczona od jej łez. Spojrzała na mnie po dłuższej chwil, w oczach dalej miała łzy, ale już nie płakała. Jej wzrok, dalej był taki pusty, nieobecny.
- Wyjdź - Powiedziała nawet nie patrząc mi w oczy. Patrzyła w jeden martwy punkt na ścianie.
 - Kicia - Szepnąłem dotykając jej policzka. Ona szybko strąciła moją dłoń - Skarbie daj sobie pomóc - Tym razem złapałem jej dłoń, ten gest też odrzuciła.
- Nie mów tak do mnie i wyjdź! Zostaw mnie ! Po prostu mnie zostaw! Daj mi święty spokój! - Spojrzała na mnie - Zresztą nie ważne, ja wyjdę! - Powiedziała kompletnie bez uczuć po czym wyszła z pokoju. Było z nią źle, to wszystko rozbiło ją kompletnie. Wyszedłem za nią, moja żona poszła do sypialni. Zanim ruszyłem za nią zajrzałem do pokoju córki, spała. Nie obudził ją płacz Natalii, ani jej krzyki. Kiedy wszedłem do pokoju Natalia usypiała Kubusia, nawet nie zauważyła jak wszedłem do sypialni. Stała przy łóżeczku naszego syna, patrzyła na niego. Podszedłem do niej od tyłu, objąłem ją mocno. Bałem się, że mnie odrzuci jak przed chwilę, myliłem się. Nawet nie drgnęła. Położyłem brodę na na jej ramieniu.
- Kochanie Natalia. Mały śpi i ty tez powinnaś, jesteś zmęczona - Musnąłem ją w policzek.
-Tak, chodźmy sapać. Kubuś już śpi - Mówiła to beznamiętnym tonem. Martwiło mnie to, ale uznałem, ze potrzebuje czasu.
- Chodź położymy się - Ona nic nie odpowiedziała tylko poszła ze mną, położyliśmy się na łóżku. Wtuliłem się w nią, ona już po chwili spała. Kilka minut temu na mnie naskoczyła, a po chwili jak by to w pokoju chłopców nigdy nie miało miejsca. Cholernie się o nią bałem, zaczynała mieć wahania nastrojów, napady złości. 


Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz