Cz.146

175 13 0
                                    

Miłosz POW. Do mieszkania wróciłem sam z Kubusiem, Natalia i Jula były jeszcze w sklepie. Julce przypomniało się, ze musi mieć bibułkę i papier kolorowy na jutro. Ułożyłem młodego w łóżeczku, był zmęczony i poddenerwowany jak mamusia. Martwiłem się o żonę, mało nie oparzyłem się robiąc kolację.
- O co tak pięknie pachnie? - Spytała Natalia jak tylko dziewczyny wróciły.
- Zapiekanka, taka na szybko - Musnąłem moją żonę w policzek.
- Natalia, musimy porozmawiać - Złapałem jej dłoń.
- Tak Miłosz musimy, ale jak Jula pójdzie spać. To jej dotyczy - Natalia była nad wyraz poważna. Jedliśmy kolacje, przy Julce Natalia starała się nie okazywać tego, że coś ją trapi. Przede mną nie umiała tego ukryć, z dobrze ja znałem. Sprzątnęliśmy razem po kolacji, ja pomogłem Julce z wieczorna toaletą, sprawdziłem jej lekcyjki i czy już nic nie zapomniała. Natalka zajęła się Kubą.
Było już po 21 kiedy mieliśmy chwilę dla siebie, po szybkiej kąpieli zajrzałem do córki, grzecznie spała, Kubuś tak samo. Poszedłem do sypialni, Natalia siedziała z książką na łóżku, doskonale wiedziałem, że jej nie czyta, tylko myślami błądzi gdzieś daleko. 
- To co kochanie, powiesz mi co się dzieje? - Spytałem zabierając jej książkę. Dopiero teraz na mnie spojrzała - Kicia co się dzieje? Co powiedziała Ci matka Łukasza? - Zmieniła pozycję na łóżku, teraz siedziała odwrócona w moją stronę, widziałem jak boi mi się spojrzeć w oczy, delikatnie podniosłem jej podbródek, tak żeby na mnie spojrzała - Martwię się, jesteś taka nie swoja od tej rozmowy.
- Wanda ona - Patrzyła na mnie nie pewnie - Powiedziała mi, że Łukasz jest chory, chce zobaczyć się z Julką, że to może być jego ostatnie spotkanie z małą - Widziałem jak ucieka wzrokiem, jak nie chce patrzeć mi w oczy - I ze mną - Dodała ciszej. Patrzyłem na nią zszokowany, nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- I co chcesz zrobić? - Spytałem po chwili - Pójdziecie? Julka, mówiłaś jej?
- Nie Miłosz, nie - Kręciła głową - Julka nie wie nic, nie mówiłam jej nie wiem nawet czy jej o tym mówić. Dla niej Łukasz nie istnieje, nie ma innego tatusia poza Tobą. A ja? - Spojrzała na mnie po czym schowała twarz w dłonie - Boże Miłosz nie wiem, nie nawiedzę go. Tak cholernie go nienawidzę, ale jeśli to prawda. Nie wiem, czy wybaczyła bym sobie gdybym z nim nie porozmawiała, ale nie chce robić nic co by Cię zraniło - Dopiero po chwili spojrzała na mnie, tak ciężko był wyczytać co czuje: strach, smutek. 
- Kochanie - Dotknąłem jej dłoni - Zrobisz jak uważasz, kocham Cię i nie chce Ci niczego nakazywać, zabraniać. Łukasz był Twoim mężem, kochałaś go. Masz prawo się z nim zobaczyć. To musi być Twoja decyzja i tylko Twoja - Zbliżyłem się do niej i mocno przytuliłem, wtuliła się we mnie, jak by szukała schronienia - Mogę Cię prosić tylko o jedno? - Spytałem cicho, ona podniosła głowę patrząc na mnie.
- O wszystko - Wyszeptała - Jak nie chcesz to....
- Nie kicia, to Twoja decyzja. Tylko nie bierz Juli, przynajmniej nie od razu. Nie ufam mu, pod skórnie mu nie ufam. Dla Juli to będzie na pewno duże przeżycie, a jeżeli to wszystko to tylko jego kolejna intryga.
- Myślisz, że byłby do tego zdolny? - Zapytała nie pewnie.
- Wiesz, on... Tak boje się. Boję się o Ciebie, o Julkę. Wiesz wolałbym sam iść za was - Cholernie bałem się, że on je skrzywdzi.
-Ja dam radę, nawet gdyby. Tak masz rację. Kocham Cię wiesz. Wiedziałam, że zawsze mnie wesprzesz - Wtuliła się we mnie mocno.
- Zawszę będę. Kocham was. Kocham Ciebie - Musnąłem czubek jej głowy. 
5 DNI PÓŹNIEJ 
Natalia POW
. Udało załatwić mi się widzenie z Łukaszem, nie było łatwo, ale udało się. Wiedziałem, że dla Miłosza nie jest to łatwe, bał się o mnie tak cholernie bał. Mimo wszystko trwał przy mnie, nawet odwiózł mnie pod areszt. Obiecał, że cały czas będzie czekał na mnie. Nie chciałam robić mu kłopotu, specjalnie zamienił się w pracy, by być ze mną.
- Misia, może nie powinnaś? - Zapytał nieśmiało.
- Muszę, muszę to sprawdzić. Inaczej wiesz. Jeśli to jego ostatnie chwile? - Wahałam się ale nie było odwrotu.
- Pamiętaj kocham Cię. Masz moje wsparcie. Pomogę Ci ze wszystkim - Ucałował moją dłoń. Wysiadłam z auta. Pokazałam przepustkę i już byłam tam w środku. Jeszcze tylko obejrzałam się za siebie, widok kochanego męża dodał mi odwagi. Czekałam na niego, nie chciałam go już więcej widzieć. Nienawidziłam go, ale nie wiedziałam w co już mam wierzyć. Czekałam jak na szpilkach, dobrze, że będziemy widzieć się przez szybę. Przez to czuję się chodź trochę bezpieczniej. Wreszcie zobaczyłam go, prowadził go strażnik. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na chorego. Miłosz pewnie miał rację, że mu nie ufał. Zobaczył mnie i od razu pojawił się, ten jego uśmieszek. Ten kpiący, ten który pojawił się pierwszy raz kiedy mnie zgwałcił.
- O moja kochana żoneczka przyszła. Stęskniłem się - Kpił w żywe oczy kpił.
- Twoja mama mówiła, że jesteś chory. Czy to prawda - Chyba bez pytania już wiedziałam jaka jest prawda.
- Oj nie wiem co mamusia Ci powiedziała, ale żoneczka przyszła. Mówiłem, że wrócisz do mnie. Gdzie dziecko? Co martwiłaś się. Bzyknął bym Cię kotku - Uśmiechał się tylko.
- W domu z ojcem. Widzę kłamałeś, nie jesteś chory?
- Nie, mam się wyśmienicie. Ja ją spłodziłem ona jest moja. Pozna prawdę już niedługo. A ten twój pies pożałuje, skończy jak jego Monia. To on miał tam leżeć, ale nie martw się dołączy do niej, Ty też, ale najpierw jest taki pokój dla par. Może wreszcie dasz mi syna? - Kpił mi w żywe oczy.
- Słuchaj Ty potworze, nie boję się Ciebie. Nie boję rozumiesz! - Krzyczałam, o dziwo strażnik mnie nie pouczał, uspokajał - Prędzej ja zniszczę Ciebie, tak jak Ty niszczyłeś nas. Nie zobaczysz dziecka nigdy. Ona ma ojca Miłosza i dla Twojej wiadomości Julka zna prawdę, wie że jesteś jej ojcem, ale Cię nie nawiedzi, to on jest jej kochanym tatusiem. A  ty nie żyjesz. Nie żyjesz - Gwałtownie wstałam i pewnym krokiem wyszłam z sali widzeń. Dopiero za drzwiami rozbeczałam się jak małe dziecko.
Miłosz POW. Nerwowo krążyłem wokół auta, czekałem na nią. Martwiłem się, wreszcie wyszła. Z daleka widziałem, że płacze. Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.
- Kochanie, Misiu. Już jestem przy Tobie - Tuliłem ją mocno.
- Miłek, on ... Miałeś rację. On nie jest chory. Jedynie na głowę - Dukała przez łzy.
- Już ciii. Już spokojnie - Z tych nerwów cała drżała, w moim uścisku uspokajała się.
- Wiem. Jestem głupia. On kpił ze mnie. On groził Ci, nam. Chciał abym mu syna urodziła - Otarła łzę. Ująłem jej twarz w dłonie.
- Nie jesteś, najcudowniejszą kobietą na świecie. Chciałaś dobrze, chciałaś aby Jula miała szansę pożegnać się z ojcem - Ucałowałem czubek jej głowy.
- Miłosz Ty i tylko Ty jesteś ojcem Juli. Nikt inny, tylko ty. Na zawsze. Łukasz nie żyje dla nas -Gładziłem jej plecy, ona tuliła się do mnie jak mała dziewczynka.
- Misia, co zrobić dla Ciebie? - Otarłem jej łzę z policzka.
 - Chodźmy do naszych dzieci. Do tylko naszych - Ucałowałem ja w skroń, pozwoliłem żeby wtuliła się w mój bok. Ruszyliśmy w stronę samochodu, otworzyłem jej drzwi. Uśmiechnęła się lekko dając mi małego buziaka. W pierwszej kolejności ruszyłem na cmentarz. Nie musiała tego mówić wiedziałem, że mówiąc nasze dzieci miała na myśli też Kamilka. Kiedy parkowałem uśmiechała się lekko. Już po chwili staliśmy przy nagrobku naszego synka zapalając znicz.
- Brakuje mi go - Szepnęła wtulając się we mnie.
- Wiem Kotuś mi też - Musnąłem ja w skroń.
- Był taki malutki, taki bezbronny - Ukucnęła, poprawiła malutką wiązankę.
- Teraz raczkował by z Kubusiem - Otarłem łzę. Ona to zauważyła, wierzchem dłoni mi ją starła. Musnęła mój policzek.
- Tu nie musisz być twardy. Wiem jak go kochałeś- Przytuliła mnie jak małe dziecko. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem.

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz