Cz.64

291 15 0
                                    

 Natalia POW. Oczywiście kiedy Julka dowiedziała się o naszym spacerze chciała iść z nami. Jak twierdziła ona chce iść z tatusiem, bo będzie za nią tęsknić. Cieszyłam się, że mała kocha Miłosza, że tak mu ufa, ale bałam się że któregoś dnia to przywiązanie będzie jeszcze większe, że dojdzie do tego, że nie ruszy się bez niego nawet do szkoły.
- Księżniczko oczywiście, że będę za Tobą tęsknił, ale wrócimy z mamusią na kolację i będziemy się bawić - Ucałował ją w czółko
- Ale, ja chce z wami - Mówiła patrząc na nas smutno. Kucnęłam przed nią.
- A pamiętasz, co miałaś zrobić? O czym rozmawialiśmy raniutko? - Szepnęłam jej do uszka.
- Zapomniałam - Uderzyła się rączką w czoło, dała nam po buziaku i pobiegła na górę. Miłosz spojrzał na mnie pytająco.
- Tajemnica - Zaśmiałam się - To co gotowy?
- Tak tylko - Właśnie wtedy pojawiła się mama Miłosza, wyszła z kuchni. Podała mu plecak
- Macie herbatkę i kanapki - Uśmiechnęła się do nas - Zawsze pakowałam  Miłoszka jak szedł w góry na spacer.
- Dziękuje - Dał jej buziaka w policzek - Wrócimy tak na kolacje tylko późną - Powiedział patrząc na zegarek, było parę minut po 12. 
- Uważajcie na siebie dzieci - Ucałowała nas i przytuliła na drogę - Nie martwcie się o Julcie, damy sobie radę.
3 Osoba POW.  Miłosz i Natalia wyruszyli na spacer, a Jula pognała od razu na górę. Z walizki wygrzebała swój mały zestaw artystyczny, czyli blok rysunkowy no i najnowsze kredki od ukochanego tatusia. Z ogromnym zapałem tworzyła swoje małe dzieło sztuki, jak nazywał jej rysunki Miłosz. Po prawdzie Julka dzięki zajęciom z rysunku, Julka rozwija swoje umiejętności, a jest w tym naprawdę dobra. Jula tworzyła swój prezent dla taty przy stoliku na zewnątrz, obok niej siedział dziadek, zerkając na rysującą Julke. Po chwili dosiadła się do nich mama Miłosza, przyniosła im kanapki i sok.
- Julcia chcesz kanapeczkę? - Zapytała Pani Maria, mała zaprzeczyła główką, była zbyt zajęta.
- Julka zrób sobie przerwę, masz czas - Podsuną jej kanapkę tata Miłosza.
- Muszę skoncyc, jak tatuś wluci - Odparła mała nie odrywając się od pracy.
- Rodzice wrócą wieczorem, a do tego czasu zjedz coś. Dla tatusia -Wysunęła koronny argument mama Górala. Mała złapała kanapkę i już po chwili pałaszowała ją.
- Dobla, ale muszę szybko zjeść. Skoda chciałam tez iść z rodzicami. Tamten tata, ten zły nas nigdzie nie zabielał. A tata Miłosz mamę zablał na wycieczkę, kiedyś nas do zoo i wesołego miastecka, było supel - Rozgadała się Julka z pełną buźką. Rodzice Miłosza popatrzyli wymownie po sobie.
- Tamten Tata? - Zapytał ojciec Miłosza
- Tak co z nami mieskał, ale potem już nie. I dobrze, bo on ksycał na nas. A potem już przyszedł mój tatuś najpielw wujek, a potem już tatuś i jest supel - Julka wróciła do rysowania.
- A tamten tatuś bardzo krzyczał na was?- Zapytała Maria, głaskając Jule po główce.
- Baldzo, jak cos stłukłam, albo na mamę i ona płakała i miała czasami takie plamy na rękach. Siniaki się nazywają. Teraz jest już tatuś i jest fajnie - Rodzice tylko popatrzyli na Julkę , Jan pogładził ja po główce. Nie wiedzieli, że Jagna im się przysłuchuje.  Jan spojrzał na żonę, chwilę zatracił się w swoich myślach po czym wstał od stołu.
- Do kąd idziesz? - Spojrzała na niego zdziwiona żona.
- Porozmawiać z moją drugą wnuczką - Powiedział całując Julkę we włosy - Ślicznie, tatusiowi się na pewno spodoba. Miał już wychodzić kiedy do kuchni weszła Magda, po chwili oboje  zawołali ją na stronę. Julka była mocno zajęta rysunkiem.
- Magda czy Natalia, czy ty wiesz cos o jej byłym mężu? O ojcu Juli?- Zapytała wprost matka Górala.
- Wie babcia, trochę, ale nie dużo. To tylko, że to wielka pomyłka była, że ja ostrzegano, ale więcej już nie powiedziała.
- A Julka jaka była jak ją poznałaś? - Teraz pytał dziadek.
-  Tak szczerze, trochę taka zalękniona, jak by się bała wszystkiego, ale przy wujku już nie. Po tym jak wujek jest z Natalią ona jest taka weselsza, odważniejsza i wygadana się zrobiła. Sam wuja mi mówił, że jak ja poznał to ona bała się wszystkiego. Nawet jego - Wszyscy popatrzyli na Julkę. Ona z zapałem rysowała, gadała cos do siebie i nawet można było usłyszeć jak coś sobie podśpiewuje. Maria wróciła do kuchni z pustymi naczyniami, przy stole siedziała zamyślona Jagna.
- Mamo czy to prawda?
- O czym mówisz dziecko?
- No to co powiedziało to dziecko - Odparła Jagna zabierając się za zmywanie.
- Podsłuchiwałaś? Dziecko co Ty wyprawiasz ostatnio? - Matka popatrzyła na nią karcąco.
- Nie podsłuchiwałam, a usłyszałam. Czy to prawda? - Dalej pytałam.
- Wiesz dzieci są często szczere. A ona mówiła to szczerze, nie każdy mężczyzna jest jak twój ojciec czy bracia. Nie każdy szanuje żonę i dzieci - Upiła łyk soku.
- Wiem, wiem. Nie myślałam, że one mogły...- Zamyśliła się Jagna
- A mimo to robiłaś im awantury, krzyki, fochy. Dziecko nie tego Cie z ojcem uczyliśmy.
- I tak ona będzie na cenzurowanym. Na zaufanie i tak musi sobie jeszcze zapracować. Mała z tatą? - Zapytała i nie czekając na odpowiedź wyszła z kuchni. Pani Maria tylko pokiwała głową, a Jagny już nie było.

Natalia POW. Spacerowaliśmy z Miłoszem po górach, on cały czas trzymał moją dłoń. Widoki były nieziemskie, pasma górskie rozprzestrzeniały się na całym horyzoncie, a lekki wiatr muskał nasze policzki. Gdzieś w połowie drogi na szczyt Miłosz zarządził przerwę, zjedliśmy kanapki przygotowane przez jego mamę i wypiliśmy herbatę. Siedzieliśmy na niewielkiej skarpie, patrząc na otaczający nas świat.
- Pięknie tu - Szepnęłam, kładąc głowę na jego ramieniu. On od razu obiął mnie ramieniem całując w policzek.
- Możemy przyjeżdżać tu kiedy tylko będziesz chciała - Musnął mnie w skroń.
- Często tu przychodziłeś jak mieszkałeś w Czarcim?
- Od śmierci Bartka, wtedy znalazłem to miejsce. Na początku przychodziłem tu sam, ale z czasem jak Magda była starsza zabierałem ją ze sobą. A potem ten mały diabeł uciekał tutaj jak miał wszystkiego dosyć.
- Ile lat miała Magda, kiedy Twój brat zginął? - Spytałam niepewnie, nie rozmawialiśmy o tym.
- Pół roku wcześniej skończyła 3 latka - Przytulił mnie mocniej - Bartek przez rok nie pracował. Potem dogadał się z komendantem i pracował dużo mniej. Dopiero jak Madzia miała jakieś 2 lata wrócił do pracy na pełnych obrotach.  Sandrę poznał zaraz po tym jak wrócił do pracy, pracowali razem. Już od początku widziałem, że coś jest na rzeczy. Zaczął się częściej uśmiechać, był szczęśliwy. Na początku nie mówił nic rodzicom, myślał że nie zrozumieją. W końcu powiedział im o Sandrze, o ich związku. Cieszyli się bo wyraźnie odżył. Sandra pokochała też Madzie od pierwszego wejrzenia. Pamiętam jak dziś ledwo skończyłem 18 lat, był koniec września. Jagna była akurat za domem z Madzią i Staszkiem, a rodzice na zakupach. Do domu zapukał jego kumpel, był w mundurze spojrzałem na niego już wiedziałem co chce mi powiedzieć. Opowiedział mi wszystko, no może prawie wszystko. Bo o tym, że Bartek osłonił Sandrę dowiedzieliśmy się jakieś 5 msc. później. Nie dała rady, odeszła z policji, postanowiła wyjechać. Przyszła powiedzieć rodzicom o tym co się stało. Była pewna, że jej nie zrozumieją ale zrozumieli, życzyli szczęścia. Sandra co jakiś czas się odzywa, dzwoni. Raz do roku przylatuj, zawsze w ten sam dzień. Mimo tego, że ma już rodzinę, jest mężatką od jakiś 6 lat i ma syna mały ma 4 lata. Dała mu imię po moim bracie.  Rodzice na początku nie chcieli, żebym poszedł do szkoły policyjnej, ale zrozumieli. Jagna  adoptowała małą i wychowywała, ze Staszkiem ten i tak w zasadzie był już dawno jej starszym bratem w końcu biegali razem od malucha - Opowiadał zapatrzony w dal, tuląc mnie do siebie - Jak Magda miała 12 lat poznała prawdę, wtedy zaczęła zwiewać w góry. Czuła się tutaj jak w domu, uciekała żeby przemyśleć, odpocząć od wszystkiego.
- Twoja siostra wychowała ją na cudowną kobietę - Uśmiechnęłam się całując go w skroń.
- Tak Jagna jest dobrą matka, siostrą też tylko jest nazbyt opiekuńcza - Potarł moje ramię, całując delikatnie w skroń - Madzia jest cudowną kobietą, ale dla mnie to dalej mała dziewczynka.
- Już nie taka mała, niedługo pewnie przedstawi wujkowi swoją wielką miłość licząc na błogosławieństwo - Zaśmiałam się lekko.
- Oby, to jednak było długo - Mówiąc to wstał - To co ruszamy dalej? - Podał mi dłoń. Wstałam, on przyciągnął mnie lekko do siebie całując delikatnie.  Ruszyliśmy w dalszą drogę, wędrowaliśmy, sama nie wiem ile 2 może 3 godziny.  Zostało nam może jakaś godzina drogi na szczyt, kiedy nadeszły czarne chmury. Miłosz szybo zadecydował, że wracamy. Złapał moją dłoń, schodziliśmy szybciej. Liczyliśmy na to, że uda nami się dotrzeć do domu przed burzą, biegliśmy może z 30 minut kiedy zaczęło padać. A z każdą kolejną minuta było coraz gorzej. Z oddali było słychać już grzmoty.
- Kruca! - Krzyknął jak tak biegliśmy - Nie dobiegniemy do domu! Nie uda nam się! - Grzmiało coraz bardziej, a wiatr przybierał na sile. Latem burze były  rzadkością, ale jak już były to były porządne - Kicia szybko, tam! - Wskazał na bacówkę, z daleka wyglądała na opuszczoną i to dawno.  

Bez Ciebie nie ma mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz