— Tato, ten makaron wygląda obleśnie. — Skrzyżował ręce, kiedy podałem mu talerz z jedzeniem.
— Nie wygląda tak źle... — Powiedziałem, patrząc na to co ugotowałem.
Wyglądało okropnie.
— Czekaj, wiem czego brakuje. — Powiedział, biorąc posypkę i wysypał ją na makaron.
— Nie, Jasiek. Nadal wygląda koszmarnie i na dodatek nie wiadomo czy jest jadalny. — Powiedziałem, wyrzucając go do kosza.
— Aha. Mama mówi, że tak nie można.
Wzruszyłem ramionami. — Możemy kupić jakieś żarcie.
— Ok. Założę buty!
Rozległo się pukanie do drzwi. Albo kurier, albo Karolina. Ewentualnie Karola z kurierem.
Zatrzymałem się przed drzwiami pokoju młodego. — Janek, jesteś gotowy?
— Czy to mama?!
— Tak, chyba.
Postanowiłem, że otworzę jej drzwi. W końcu muszę być lepszy od Alana.
— Hej mamo! — Uśmiechnął się i przytulił Karoline.
— Synu, co ty masz na sobie? — Uniosła brwi zdziwiona.
— Tata wybierał. — Wyszczerzył się.
Konfident.
Kiedy ja i Karola nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechnęliśmy się do siebie. Od zawsze miała taki piękny uśmiech.
— O matko, ale tu zimno. — Powiedział Jasiek, rozglądając się po torze.
Poza nami były tu może z dwie pary. Cudownie, zero nieprzyjemnych sytuacji z prośbami o zdjęcia, których wolałem unikać przy młodym.
Karola pomogła mu założyć wrotki.
— Tato, umiesz jeździć?
— Nie. Twoja matka mi to obrzydziła.
— Chodź. Mama cię nauczy. Potrzyma cię za rączkę żebyś się nie przewrócił.
— Mama? — Uniosłem brew patrząc na nią.
Sporo mogę ugrać tym wypadem na wrotki.
— Daj łapę. Nauczę cię w dziesięć minut. — Pociągnęła mnie za rękę.
Jeździliśmy w koło ciągle śmiejąc się, przewracając i ciągając nawzajem po torze. Jakbyśmy byli tu całkiem sami.
Starałem się co chwilę spoglądać na Janka, który świetnie bawił się sam ze sobą. To chyba był jakiś jego śmieszny sposób na "pogodzenie nas" po ostatnim.
— Zmęczyłam się. — Powiedziała Karola, siadając na ziemi.
— Tak szybko? Zazwyczaj zajmowało ci to trochę dłużej. — Zaśmiałem się.
— Weź...
Podbiegł do nas młody. Jak on ściągnął sam to chujostwo z nóg?
— Tato, jestem głodny.
— McDonald?
— Nie. Chce do drogiej restauracji. — Oznajmił.
Zgodziłem się. Czemu nie? W końcu to dodatkowe punkty u Stępniewskiej.
— Tato, a co to znaczy restauracji?
Westchnąłem. Uwielbiam tego dzieciaka.
Do Karoliny zadzwonił telefon. Już chyba po raz setny. Skoro ktoś nie odbiera to się nie dzwoni tysiąc razy no kurwa.
— Co tam? Wybacz, że nie odebrałam ale jeździłam na wrotkach z Jankiem i Matczakiem.
Mam imię.
Jasiek chyba zauważył, że wpatrywałem się w Karoline przez cały czas. — Mama rozmawia z Alanem. — Wyszeptał.
— Zauważyłem. — Odpowiedziałem.
Po chuj ona się tak uśmiecha i rumieni. On jej inwokacje z Pana Tadeusza recytuję?
Młody się uśmiechnął. — Tato, jesteś zazdrosny?
Zmarszczyłem brwi. — Oczywiście, że nie.
Po wrotkach poszliśmy do restauracji, kina i sklepu z zabawkami. Jasiek...
Tak, mieliśmy iść tylko na rolki, ale kogo to obchodziło? Każda minuta z Karolą była cenna.
— Wow, już dziesiąta. — Zachichotała nerwowo.
— Mamo, powinnaś już spać.
— Chyba ty. — Zasmiała się.
Byliśmy właśnie na parkingu mojego osiedla.
— Dzięki Michał, świetnie się bawiliśmy. — Powiedziała.
— Dobranoc mamo! — Powiedział Jasiek, całując jej usta.
— Dobranoc, kochanie. — Usmiechnęła się. — Dobranoc, Michał. — Powiedziała, otwierając drzwi swojego auta.
— Czekaj.
— Tak?
— Jest późno. Możesz zostać na noc jeśli chcesz. — Zasugerowałem.
— Hm... — Powiedziała, myśląc o tym. — Myślę, że jedna noc nie zaszkodzi.

CZYTASZ
Let's Stay Alone | MATA
FanfictionNie odrywająca nosa od książek, studentka medycyny poznaje nad Wisłą grupę chłopaków szukających kompanów do picia. Z dnia na dzień staje się częścią kariery muzycznej jednego z nich. Rozdzieli ich jedna, z pozoru błaha sprawa. Ale czy ich drogi na...