Od rana nie miałam ani chwili wytchnienia. Na zmianę z Michałem robiliśmy coś w kuchni albo przy dzieciach.
Boże Narodzenie.
— Karola, odpocznij trochę. Ja ogarnę. — Powiedział, przytulając mnie od tyłu.
— Już naprawdę mało mi zostało. — Tłumaczyłam.
— No dobra to ci pomogę. Oni są zajęci sobą. — Uśmiechnął się.
Przez ostatni rok, codziennie pokazywał jak wspaniałym mężem i ojcem jest. Chyba nie mogłam lepiej trafić.
— Wiesz co? Kocham Cię. — Powiedziałam kiedy kroił jakieś warzywka do sałatki.
Odłożył nóż i się odwrócił. Podszedł bliżej, posadził mnie na wyspie kuchennej i pocałował. Na to liczyłam.
— Ja ciebie bardziej. Pamiętaj. — Zaśmiał się.
— Mamo? Co wy robicie? Nie ma czasu! Teo słodko śpi! — Zaczął krzyczeć Jaś.
Zanim urodziłam ciągle powtarzał, że będzie najlepszym bratem na świecie. Jest nim.
W każdym możliwym momencie mówił jak to pięknie nie wygląda jego rodzeństwo.
— Słoneczko, powiesz nam czy Olimpia już śpi? — Zapytałam go.
— No! Już dawno. Pilnowałem żeby zasnęła. — Był taki dumny z siebie.
— Skoro tak to pomożesz mi i tacie robić sałatkę? Potrzebujemy pomocnika.
Nawet nie odpowiedział tylko rzucił się do pomocy.
Skończyliśmy i mogliśmy odpocząć. Wkońcu.
— Karola, powiesz mi dlaczego w zasadzie nie ma świąt u nas? — Zaczął Michał.
— To nasze pierwsze święta w tym domu. Za rok będą u nas. Powinieneś się cieszyć bo gdyby wigilia była u nas w tym roku byłbyś zmuszony do mycia okien. — Zaczęłam się śmiać.
— Śnisz. Sama byś to myła. Wymyśliłaś sobie przeszkloną ścianę to się z taką męcz. — Mamrotał.
— Mememe. Nie obrażaj się Misiu, ja żartowałam.
Przewrócił oczami. — Jasne, ty zawsze żartujesz... Powiedz lepiej co kupiłaś mi na święta.
— Prezerwatywy. — Wzruszyłam ramionami.
— To dobrze bo ja tobie tabletki antykoncepcyjne.
— Co to znaczy? — Zapytał Janek.
Kurde...
— Że tata dostanie super prezent. — Starałam się wybrnąć z sytuacji.
Chyba się udało.
— W co planujesz się odpierdolić tym razem?
— W sukienkę, którą miałam na ślubie Szczepańskich. — Droczyłam się z nim.
— Nie wypuszczę cię w niej z domu. Zapomnij. — Mówił zdenerwowany.
— Ale czy ty możesz...
— Nie będziesz latała z gołym tyłkiem po domu moich rodziców.
— Jakoś parę lat temu ci to nie przeszkadzało.
— To zupełnie inna sytuacja... — Przerwałam, dając mu buziaka.
— Nie pójdę w niej. Po raz kolejny udowodniłeś, że nie znasz się na żartach. — Zaśmiałam się.
Minęło już trochę czasu a o siedemnastej mieliśmy wychodzić. Czas się przygotować do wyjścia.
Wyciągnęłam z garderoby garnitur Michała, "garnitur" dla Jasia i sukienkę dla siebie.
— Ale jesteś przystojny. — Śmiałam się kiedy ubrałam Jaśkowi elegancki strój.
— No wiem.
Skromny po ojcu.
— Ja też wiem. — Wtrącił Matczak, poprawiając marynarkę.
— Jasne, jasne wszyscy jesteście przystojni. — Odpowiedziałam biorąc Teo na ręce.
Ubrałam maluszki i mogłam zająć się sobą. Trochę mi to zajęło. Wreszcie mogłam wyjść z łazienki.
— Jesteście najpiękniejsze na świecie. — Powiedział Michał, trzymając Olimpię na rękach.
Podszedł i pocałował mnie w czoło. Nigdy mi się to nie znudzi.
Na wigilię mieli przyjechać prócz nas Szczepańscy, Wygnańscy i Stanisławscy. Wszyscy później mieliśmy się rozejść. My jechaliśmy do moich rodziców, a oni wszyscy do swoich.
— Dobra Misiek, ty weźmiesz maluchy i zaniesiesz do auta, a ja zabiorę wszystkie prezenty i przyjdę. — Oznajmiłam a on od razu to zrobił.
Nie ominęły nas świąteczne korki na ulicach Warszawy. Nie byłam ani trochę zdziwiona.
Po godzinie drogi byliśmy na miejscu. Jak zwykle spóźnieni.
Ja wzięłam jedno nosidełko, a Michał drugie. Każde z nas w prawej ręce trzymało torbę z prezentami a Janek niósł tylko swój. Wiedział jak się ustawić w życiu.
Weszliśmy do środka bez pukania. Blondyn powiedział, że jest u siebie i nie musi tego robić.
— Ile można czekać! — Usłyszeliśmy Szczepana na wejściu.
Arletta od razu nas wyprzytulała i zabrała ze sobą bliźniaki. Oczywiście zazdrosny Janek pobiegł za nią.
— Służy wam to rodzicowanie trójki dzieci. — Zaśmiała się Ania.
— Za to wam jednego nie bardzo. — Odpowiedział jej Michał.
Po kolacji przyszedl czas na prezenty. Franek wyciągnął jeden z pod choinki. — Karola, to dla ciebie.
Otworzyłam kopertę a w środku były trzy bilety na styczniowy koncert Michała na Torwarze.
— Pójdziemy razem? — Zapytały Zosia z Majką.
Zaśmiałam się. — Jasne.
Kolejnym prezentem dla mnie też była koperta. Co oni mają z tym?
— Zgaduje... Tutaj będą bilety na SBM Ffestival.
Był bilet, ale na samolot.
Wszyscy nasi przyjaciele takie dostali. To mogła kupić tylko jedna osoba...
— Zabieram was wszystkich na wakacje! Bez dzieci rzecz jasna... — Powiedział nagle Michał.
Skrzywiłam się. — Przyznaj, że chcesz się po prostu pochwalić kolejnym billboardem na Manhattanie.
— Może trochę. — Zaczął się śmiać.
Po odpakowaniu prezentów śpiewaliśmy kolędy, opowiadaliśmy historyjki, śmialiśmy się.
Poszłam do kuchni żeby dołożyć kilka kawałków ciasta na pusty talerz.
— Karola! — Krzyknął Michał.
Odwróciłam się.
— Słucham?
— Nic ważnego, chciałem jeszcze raz zobaczyć jaka jesteś piękna.
— Kocham Cię! — Odpowiedziałam idąc dalej.
Nie minęła chwila a ja do nich wróciłam.
Śmiesznie było słuchać o tym jak priorytety Szczepańskich zmieniły się z grania setów i chodzenia na imprezy na bieganie za Borysem. Franka z ciągłego siedzenia w newonce na pilnowanie Majki, która właśnie była w ciąży. A Tadek z pracoholika zamienił się w ojca na pełen etat.
Teraz dopiero byłam w stanie zauważyć, że tylko parę lat wystarczy żeby wszystko zmieniło się o 180 stopni.
Jednak moje myśli ciągle krążyły wokół tych "wakacji" Matczaka. W czymś musi być haczyk...
CZYTASZ
Let's Stay Alone | MATA
FanfictionNie odrywająca nosa od książek, studentka medycyny poznaje nad Wisłą grupę chłopaków szukających kompanów do picia. Z dnia na dzień staje się częścią kariery muzycznej jednego z nich. Rozdzieli ich jedna, z pozoru błaha sprawa. Ale czy ich drogi na...