2.44

2.5K 110 248
                                    

— Krzysiek! Co ty odpierdalasz?!

— Zamknij mordę! W porównaniu do ciebie coś robię! Trzeba było przyjechać swoim autem!

Takie piękne konwersacje słyszałam przez okno z rana. Dzisiaj mieliśmy wracać do stolicy.

— Ciesz się, że my nie mamy takich problemów. — Powiedział Matczak zamiatając podłogę.

Zachciało mu się bawić w sprzątacza.

— Nie mamy takich problemów bo w aucie jesteśmy tylko my i twoje cztery walizki jedzenia. A oni są w czwórkę.

— A ty to niby masz jedną walizkę.

— Mememememe, idź sprzątaj.

Wreszcie wszyscy się zebraliśmy i oddaliśmy klucze.

— Dzwońcie jak wrócicie do Warszawy, albo jak nie wrócicie to też dzwońcie. — Pomachała Zosia, kiedy odjeżdżali.

— Nara! — Krzyknął chwilę później Franek, odpalając samochód.

No a my teraz musieliśmy zapakować wszystko do bagażnika. Nie należało to do najprzyjemniejszych zajęć.

— Jedziesz później do rodziców? — Zapytałam zdenerwowana.

Wiedziałam, że nie lubił kiedy przeszkadzało mu się jak prowadził i bałam się, że dostanę kolejną wiązankę przekleństw na temat mojej osoby.

— Czemu pytasz? — Zmarszczył brwi.

— Pojechałabym wtedy po Janka. Ucieszy się jak zobaczy nas razem.

Moja mama też. - Pomyślałem.

— No skoro chcesz się męczyć kawusiami mojej mamy to możemy jechać razem. — Wzruszył ramionami.

Zaczęła mnie nudzić ta ciągła cisza. Od dwóch godzin tak siedzieliśmy.

— Michał... — Zaczęłam.

— Nie zgadzam się.

— Nawet nie wiesz co chciałam powiedzieć.

— Cóż i tak się nie zgadzam.

— Masz tu jakieś płyty?

— Czy wyglądam ci na kogoś kto słucha muzyki z płyt?

— Szczerze? Wyglądasz mi na kogoś kto słucha dźwięku odkurzacza żeby zasnąć. A teraz powiedz mi jak mogę puścić muzyczke.

— Tylko ja mogę puszczać muzykę w tym aucie. — Powiedział biorąc telefon do ręki.

Kątem oka na niego zerkał i coś klikał.

— Serio? — Spytałam poirytowana.

Mógł puścić wszystko. A puścił blueface.

— Umiem beatbox, kolega umie crip-walk. Słuchasz tego na przerwie w szkole. Trzymam fiuta między cycem. — Śpiewał.

Ugh.

— Możesz puścić coś od Quebo? Albo White'a?

— Mogę puścić coś od siebie.

— A to wyłącz. Wolę iść spać.

Oczywiście to zrobił. Resztę drogi przyjechaliśmy w ciszy.

— Miej świadomość, że te parę dni z tobą było najgorszymi dniami mojego życia. — Powiedziałam zamykając bagażnik po wyciągnięciu swojej walizki.

Wzruszył ramionami. — No a ty chujowo całujesz.

— Jedź już sobie. Żegnam. — Pomachałam mu idąc w stronę domu.

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz