2.7

2.7K 103 78
                                    

— Babcia! Dziadek! — Zaczął wykrzykiwać Jasiek widząc moich rodziców.

Moja mama jest zakochana w tym małym gnomie, a skoro nadaża się okazja to jej go zostawię.

— Babciu! Musisz zobaczyć jak mama ślicznie dziś wygląda! Tato, dasz mi telefon? — Podbiegł do mnie.

— Janek, nie teraz. Pokażesz mame dla babci następnym razem. — Powiedziałem stanowczo.

Miałem już wracać do auta kiedy zatrzymała mnie moja mama. Jeszcze tego brakowało.

— Mógłbyś wreszcie przyjść z Karoliną? Rozumiem, że już nie jesteście razem, ale to matka twojego dziecka, a mojego wnuka i chciałabym ją zobaczyć po takim czasie.

Zaczęło się... Myślałem, że przynajmniej dziś będę miał spokój.

— Tak, mamo. Kiedyś napewno. Spieszę się, pa. — Skończyłem i opuściłem dom.

Miałem dwie godziny na ogarnięcie siebie, kumpli no i gwiazdy wieczoru— Szczepana.

Siedziałem ogarnięty na fotelu w salonie i przeglądałem instagrama. Czekałem tylko na moment, w którym będę mógł wyjść a czas strasznie sie dłużył.

— Co robisz, kochanie? — Powiedziała Łucja wchodząc do pokoju.

Blondynka usiadła mi na kolanach. Byłem lekko zdezorientowany. O co jej chodzi?

— Ile masz czasu? — Zagryzła wargę.

— Słońce, przepraszam. Muszę już wychodzić.

Zepchnąłem ją z siebie i odrazu wyszedłem z mieszkania. Będąc na parkingu zorientowałem się, że nie mam telefonu.

Kurwa mać.

W pośpiechu wróciłem do mieszkania. Myślałem, że uda mi się to szybko załatwić.

— Michał, cholera jasna co to ma być? — Przywitała mnie Popławska.

Trzymała w ręce mojego iphone'a a na nim odpalona była konwersacja ze Stępniewską. Kurwa kiedy ona zrozumie, że ja muszę mieć kontakt z matką mojego dziecka?

— Łucja, Jasiek potrzebuje kontaktu z matką kiedy jest u mnie.

— Przecież to ty z nią pisałeś! Poza tym ona wysyłała ci swoje zdjęcia. Przyznaj, podoba ci się.

— Nie mam czasu ani chęci na dyskutowanie z tobą. Między mną a Karoliną nic nie ma od paru lat i nic nigdy między nami nie będzie. A teraz przepraszam, spieszę się.

Ledwo wyrwałem jej mój telefon i definitywnie opuściłem dom.

***

— Stary! Żenisz się za tydzień! — Krzyknęli wszyscy znajomi kiedy wchodziłem ze Szczepańskim do klubu.

Franek podszedł i podał nam kieliszki.

— Za Szczepana! — Powiedział podnosząc kielon do góry.

— Za Szczepana! — Powtórzyli po nim wszyscy.

— Krzysiek, przegrasz dziś swoje ostatnie własne pieniądze! — Powiedział pewnie Pasula.

Gra w karty szła w najlepsze. Co chwilę przychodziły do nas kuso ubrane barmanki i podawały alkohol. Chłopaki z każdym kolejnym kieliszkiem coraz bardziej ślinili się na ich widok.

Wszystko wymknęło się z pod kontroli kiedy wszyscy zapragnęliśmy wyjścia do klubu go go. Na wejściu do kolejnego z klubów wyhaczyły nas pracujące tam panie.

Szczerze to świetnie się bawiliśmy patrząc na wijące się na rurach dziewczyny. To, że siadały nam na kolanach, przytulały się po alkoholu jakoś lajtowo nam przychodziło.

— Kurwa, gdzie jest Janek?! — Spytał nagle Kacper.

— Chuj wie. Poszedł gdzieś. — Wzruszyłem ramionami.

— Ja pierdole! Marcela mnie zabije... Was z resztą też.

Wszyscy mieli Szymana w głębokim poważaniu. Byliśmy zbyt zajęci zabawą. Nie było czasu na szukanie Dżonego.

Problem pojawił się w momencie, w którym wszystko wymknęło się z pod kontroli. Na domiar wszystkiego z oczu zniknął mi Szczepański.

— Cholera, Krzysiek... — Powiedziałem do siebie.

W jednej chwili wyparował ze mnie cały alkohol. Zacząłem biegać po klubie w poszukiwaniu szatyna, przecież jeśli on coś odwali to obaj mamy przejebane. Kiedy nigdzie go nie znalazłem ostatnim co wpadło mi do głowy była łazienka.

Mam go dość. — Krzysiek, Zosia próbuje się do ciebie dodzwonić. — Zblefowałem.

Ten natychmiast odskoczył od dziewczyny, z którą właśnie się obmacywał.

— Zwalisz sobie później, teraz nie ma na to czasu. — Złapałem go za nadgarstek i wyciągnąłem z toalety.

Cała ta impreza totalnie odbiegła od wieczoru kawalerskiego. Mam nadzieję, że chociaż dziewczyny dobrze się bawią.

Siedzieliśmy całą ekipą nad Wisłą. Każdy z kolei zaczął przepraszać Szczepana za zjebanie mu tego wieczoru, który miał być najlepszym w jego życiu.

— Chłopaki, co wy pierdolicie? Lepszego kawalerskiego nie mogłem mieć! Kocham was. — Zaczął seplenić.

Pijackie sentencje i rozmowy to coś czego nie da się uniknąć.

— Matczak, widziałem ostatnio twoją przyszłą niedoszłą. — Mówił Sebastian popijając wódkę z gwinta.

Kacper zmarszczył brwi. — Co z tego?

— Zajebista dupa. — Odpowiedział dumnie.

Uśmiechnąłem się pod nosem. — To fakt. A teraz mów gdzie ją widziałeś?

— Na bulwarach, z jakimś typem. — Dopowiedział.

Poczułem jakby... Ukłucie? Cholera o co mi chodzi? Między mną a Karoliną nic nie ma od paru lat i nic nigdy między nami nie będzie. — Przypomniałem sobie co mówiłem wcześniej do Łucji. Związek ze Stępniewską to już zamknięty etap mojego życia, nie mogę być o nią zazdrosny.

Resztę wypadu przesiedziałem w ciszy. Głupio mi było od tak zerwać się z kawalerskiego najlepszego kumpla więc byłem zmuszony do siedzenia tam.

Jak tylko wrócę do domu muszę sobie to wszystko poukładać w głowię.

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz