— Karolina! Widziałaś moje skarpetki? Odłożyłem je tutaj. — Znowu coś zgubił.
Od wczoraj siedzieliśmy nad walizkami. Matczak był chyba bardziej niezdecydowany w kwestii swoich strojów niż ja.
— Tutaj leżą. Nie denerwuj się tak, to tylko skarpetki. — Zaśmiałam się dając mu buziaka w polik.
Za bardzo przeżywał ten wyjazd.
— Pokażesz co ze sobą bierzesz? — Zagryzł wargę spoglądając na moje walizki.
— Już myślałam, że nie zapytasz!
Prezentowałam mu po kolei wszystko co spakowałam.
— Nieźle. — Zaśmiał się.
Wreszcie mieliśmy za sobą pakowanie. Przynajmniej tak myślałam.
— Mamo, co ze mną? Tata powiedział, że mogę sam ale ja nie umiem... — Usłyszałam Jasia.
Jasne... Wiedziałam, że o czymś zapomniałam a Michał nawet nie raczył mi przypomnieć.
Ogarnęłam ubranka dla malucha. Poszło zdecydowanie łatwiej niż się spodziewałam.
— Ubieraj się szczylu. Jedziemy do babci. — Powiedział Matczak.
Skrzywił się. — A co to znaczy szczylu?
— Synku kochany. — Zaczął się śmiać.
Przewróciłam oczami.
Zabraliśmy wszystkie torby Jana. W tym z pięć plecaków zabawek. Pani Matczak będzie miała w domu niezłe przedszkole bo słyszałam, że jeszcze parę maluchów ma przyjechać.
— Musicie na siebie uważać. Tyle się teraz słyszy o tych katastrofach, napadach... — Mówiła kobieta.
— Mamo, mamo, mamo. Stop. Tam będzie tyle ochrony, że będę się bał wyciągnąć paczkę papierosów na palarni. — Uspokajał ją Michał.
Naprawdę była przejęta całą sytuacją.
— Sama pani słyszy. Musi być naprawdę bezpiecznie. — Zachichotałam żeby jakoś złagodzić sytuację.
— Tak... Obiecajcie, że będziecie się dobrze bawić. Bez tego nigdzie was nie wypuszczę. — Zagroziła.
— Jasne, jasne. Będziemy się bawić najlepiej na świecie.
— A Michał codziennie będzie wysyłał zdjęcia. — Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na niego.
— To akurat jest do przedyskutowania. No dobra mama my lecimy. Kocham cię. — Powiedział przytulając ją na pożegnanie.
Również się z nią pożegnałam i wyszliśmy.
— Ja do siebie, ty do siebie? — Zapytałam kiedy siedzieliśmy w aucie.
— A nie do nas?
— Ile razy mam powtarzać, że nie ma nas? Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętaj. — Usiłowałam mu dogryźć.
— No to chyba bardzo bliskimi przyjaciółmi skoro przy każdej możliwej okazji przychodzisz i oczekujesz ode mnie uwagi i czułości. — Mruknął.
— Nie znasz się na żartach. A teraz na powaznie: odwieź mnie do domu. Muszę pozałatwiać jeszcze parę spraw. — Wyjaśniłam.
Nie zadawał pytań co było mi na rękę. Po prostu odwiózł mnie do domu.
Głównym celem spotkania było wybranie mi sukienki na ściankę.
— Dawno mnie tu nie było! — Krzyknęła Ania na wejściu.
— Przyniosłam winko. — Uśmiechnęła się Maja.
Zosia była widocznie niezadowolona. — Majka, przeliczyłaś się trochę. Ja i Ania nie pijemy.
— Ale Karola może. Musi się napić zanim stanie przed nią Robert Downey Jr. albo jeszcze lepiej... Tom Holland! — Zaczęła się śmiać.
— Dobra, dobra. Najpierw wybierzcie mi sukienkę!
— No więc prowadź.
Zabrałam je do mojej sypialni. Na łóżku miałam wyłożone wszystkie rzeczy, których jeszcze nie spakowałam.
Dziewczyny zaczęły uważnie przyglądać się suknią wieczorowym.
— Bierz tą! — Powiedziała Majka rzucając we mnie sukienką.
— A powiesz nam do czego Ci to? Planujesz coś więcej z jakimś Hiszpanem? — Zapytała przez śmiech Szczepańska, wskazując na leżącą obok bieliznę.
Cholera... Zapomniałam schować.
— A czy to musi od razu być dla kogoś?. — Starałam się jakoś wybrnąć z sytuacji.
— Stępniewska... Lecisz z Matczakiem do Hiszpanii. Macie mieć pokój razem, od dłuższego czasu macie się ku sobie. Dalej próbujesz nam wmówić, że to bez okazji i dla lepszego samopoczucia? — Uniosła brew.
Rzecz w tym, że tu naprawdę nie chodziło o Michała. Nie tym razem.
— Możemy porozmawiać o czymś innym? Chociażby o tym jakie powinnam włożyć wtedy buty?
Teraz na celownik wzięły sobie mnie i Matczaka. Prędko im się nie znudzi ten temat.
Siedziałyśmy teraz w kuchni. Zadzwonił mój telefon.
— Uu... Kto to? — Zapytała Anka.
— Michał. — Powiedziałam pod nosem.
Wyszłam do innego pokoju żeby odebrać. — Halo?
— O czwartej podjadę. Masz stać pod domem i czekać. Jasne?
— Rano?
— No ja pierdole. Oczywiście, że rano. Wkońcu o siódmej mamy lot. Pamiętasz w ogóle?
— Nie... To znaczy, tak. Przepraszam, nie myślę już. — Uszczypnęłam się w nos.
— Połóż się już. Dobrze ci zrobi. Dobranoc, kocham cię. — Rozłączył się.
Chyba nie mogłam usłyszeć dziś już nic lepszego.
— Przykro mi drogie panie, ale musicie już wychodzić.
— Wyganiasz nas bo Michał przychodzi?
— Zakochana para. — Zaczęła nucić Zosia.
Zmarszczyłam brwi.
— No co? Myślałyśmy, że cofamy się do podstawówki. — Wzruszyły ramionami.
Po paru kolejnych żarcikach wreszcie wyszły. Byłam padnięta.
— Kurde... — Powiedziałam do siebie kiedy na zegarku dochodziła pierwsza.
Przy dobrych lotach zostały mi dwie godziny snu. Nawet nie opłaca mi się spać.
One tak dobrze potrafią wyprowadzić mnie z równowagi... Ugh!
CZYTASZ
Let's Stay Alone | MATA
FanfictionNie odrywająca nosa od książek, studentka medycyny poznaje nad Wisłą grupę chłopaków szukających kompanów do picia. Z dnia na dzień staje się częścią kariery muzycznej jednego z nich. Rozdzieli ich jedna, z pozoru błaha sprawa. Ale czy ich drogi na...