2.50

2.9K 120 68
                                    

— Karolina! Widziałaś moje skarpetki? Odłożyłem je tutaj. — Znowu coś zgubił.

Od wczoraj siedzieliśmy nad walizkami. Matczak był chyba bardziej niezdecydowany w kwestii swoich strojów niż ja.

— Tutaj leżą. Nie denerwuj się tak, to tylko skarpetki. — Zaśmiałam się dając mu buziaka w polik.

Za bardzo przeżywał ten wyjazd.

— Pokażesz co ze sobą bierzesz? — Zagryzł wargę spoglądając na moje walizki.

— Już myślałam, że nie zapytasz!

Prezentowałam mu po kolei wszystko co spakowałam.

— Nieźle. — Zaśmiał się.

Wreszcie mieliśmy za sobą pakowanie. Przynajmniej tak myślałam.

— Mamo, co ze mną? Tata powiedział, że mogę sam ale ja nie umiem... — Usłyszałam Jasia.

Jasne... Wiedziałam, że o czymś zapomniałam a Michał nawet nie raczył mi przypomnieć.

Ogarnęłam ubranka dla malucha. Poszło zdecydowanie łatwiej niż się spodziewałam.

— Ubieraj się szczylu. Jedziemy do babci. — Powiedział Matczak.

Skrzywił się. — A co to znaczy szczylu?

— Synku kochany. — Zaczął się śmiać.

Przewróciłam oczami.

Zabraliśmy wszystkie torby Jana. W tym z pięć plecaków zabawek. Pani Matczak będzie miała w domu niezłe przedszkole bo słyszałam, że jeszcze parę maluchów ma przyjechać.

— Musicie na siebie uważać. Tyle się teraz słyszy o tych katastrofach, napadach... — Mówiła kobieta.

— Mamo, mamo, mamo. Stop. Tam będzie tyle ochrony, że będę się bał wyciągnąć paczkę papierosów na palarni. — Uspokajał ją Michał.

Naprawdę była przejęta całą sytuacją.

— Sama pani słyszy. Musi być naprawdę bezpiecznie. — Zachichotałam żeby jakoś złagodzić sytuację.

— Tak... Obiecajcie, że będziecie się dobrze bawić. Bez tego nigdzie was nie wypuszczę. — Zagroziła.

— Jasne, jasne. Będziemy się bawić najlepiej na świecie.

— A Michał codziennie będzie wysyłał zdjęcia. — Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na niego.

— To akurat jest do przedyskutowania. No dobra mama my lecimy. Kocham cię. — Powiedział przytulając ją na pożegnanie.

Również się z nią pożegnałam i wyszliśmy.

— Ja do siebie, ty do siebie? — Zapytałam kiedy siedzieliśmy w aucie.

— A nie do nas?

— Ile razy mam powtarzać, że nie ma nas? Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętaj. — Usiłowałam mu dogryźć.

— No to chyba bardzo bliskimi przyjaciółmi skoro przy każdej możliwej okazji przychodzisz i oczekujesz ode mnie uwagi i czułości. — Mruknął.

— Nie znasz się na żartach. A teraz na powaznie: odwieź mnie do domu. Muszę pozałatwiać jeszcze parę spraw. — Wyjaśniłam.

Nie zadawał pytań co było mi na rękę. Po prostu odwiózł mnie do domu.

Głównym celem spotkania było wybranie mi sukienki na ściankę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Głównym celem spotkania było wybranie mi sukienki na ściankę.

— Dawno mnie tu nie było! — Krzyknęła Ania na wejściu.

— Przyniosłam winko. — Uśmiechnęła się Maja.

Zosia była widocznie niezadowolona. — Majka, przeliczyłaś się trochę. Ja i Ania nie pijemy.

— Ale Karola może. Musi się napić zanim stanie przed nią Robert Downey Jr. albo jeszcze lepiej... Tom Holland! — Zaczęła się śmiać.

— Dobra, dobra. Najpierw wybierzcie mi sukienkę!

— No więc prowadź.

Zabrałam je do mojej sypialni. Na łóżku miałam wyłożone wszystkie rzeczy, których jeszcze nie spakowałam.

Dziewczyny zaczęły uważnie przyglądać się suknią wieczorowym.

— Bierz tą! — Powiedziała Majka rzucając we mnie sukienką.

— A powiesz nam do czego Ci to? Planujesz coś więcej z jakimś Hiszpanem? — Zapytała przez śmiech Szczepańska, wskazując na leżącą obok bieliznę.

Cholera... Zapomniałam schować.

— A czy to musi od razu być dla kogoś?. — Starałam się jakoś wybrnąć z sytuacji.

— Stępniewska... Lecisz z Matczakiem do Hiszpanii. Macie mieć pokój razem, od dłuższego czasu macie się ku sobie. Dalej próbujesz nam wmówić, że to bez okazji i dla lepszego samopoczucia? — Uniosła brew.

Rzecz w tym, że tu naprawdę nie chodziło o Michała. Nie tym razem.

— Możemy porozmawiać o czymś innym? Chociażby o tym jakie powinnam włożyć wtedy buty?

Teraz na celownik wzięły sobie mnie i Matczaka. Prędko im się nie znudzi ten temat.

Siedziałyśmy teraz w kuchni. Zadzwonił mój telefon.

— Uu... Kto to? — Zapytała Anka.

— Michał. — Powiedziałam pod nosem.

Wyszłam do innego pokoju żeby odebrać. — Halo?

— O czwartej podjadę. Masz stać pod domem i czekać. Jasne?

— Rano?

— No ja pierdole. Oczywiście, że rano. Wkońcu o siódmej mamy lot. Pamiętasz w ogóle?

— Nie... To znaczy, tak. Przepraszam, nie myślę już. — Uszczypnęłam się w nos.

— Połóż się już. Dobrze ci zrobi. Dobranoc, kocham cię. — Rozłączył się.

Chyba nie mogłam usłyszeć dziś już nic lepszego. 

— Przykro mi drogie panie, ale musicie już wychodzić.

— Wyganiasz nas bo Michał przychodzi?

— Zakochana para. — Zaczęła nucić Zosia.

Zmarszczyłam brwi.

— No co? Myślałyśmy, że cofamy się do podstawówki. — Wzruszyły ramionami.

Po paru kolejnych żarcikach wreszcie wyszły. Byłam padnięta.

— Kurde... — Powiedziałam do siebie kiedy na zegarku dochodziła pierwsza.

Przy dobrych lotach zostały mi dwie godziny snu. Nawet nie opłaca mi się spać.

One tak dobrze potrafią wyprowadzić mnie z równowagi... Ugh!

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz