2.24

2.3K 86 80
                                        

Nie byłem sobą od ostatniej rozmowy z Karoliną.

Jestem coraz bardziej pewien tego co czuję. Znowu zakochałem się w Stępniewskiej. Kurwa.

Nie było już odwrotu. Kochałem kobietę, która była z kimś innym.

Gdybym wziął wszystko w swoje ręce to już bym ją miał.

Jedynym co mnie blokowało przed związkiem z Karolą były niepotrzebne osoby takie jak...

Alan. Nie chciałem nic robić żeby się go pozbyć, on sam w końcu zniknie.

Kochałem Łucje, ale Karole kochałem bardziej i czułem się chujowo myśląc o innej, kiedy byłem w związku. Popławska zasługiwała na kogoś znacznie lepszego ode mnie.

To co nazywaliśmy do tej pory związkiem, było śmieszne.

— Michaś, zamierzasz wpatrywać się w ścianę przez całe popołudnie? — Zachichotała Łucja, kiedy weszła do salonu z kubkiem gorącego kakao.

Pokręciłem głową. — Łucja, musimy pogadać.

— O czym?

— O nas.

Podekscytowała się. — Okej.

— To chyba koniec. W sensie, między nami. Zrywam z tobą.

— Co? Nie żartuj. — Wyszeptała.

— Słuchaj... Mam szczerzę dość tego między nami. Wypaliło się, tyle. Mi też jest przykro, ale cóż.

— To nie jest odpowiedź, Matczak! Jest coś jeszcze i masz mi o tym powiedzieć! Póki co to nie ma sensu.

Nie miałem ochoty jej odpowiadać.

— Już wiem. Powinnam od razu się domyślić.

Skończ.

— Zawsze zastanawiałam się, dlaczego nie chcesz za mnie wyjść, albo po prostu zmieniłeś na ten temat opinię. Ale teraz już wiem, że byłam po prostu naiwna i głupia.

W sumie to racja.

— Grunt, że było nam fajnie.

— Fajnie? Ty słyszysz co mówisz? Starczy tego. Ide zabrać swoje rzeczy i już się nie zobaczymy.

To było do prowadzenia.

Przyjechałem do Karoli, odebrać Jaśka.

Byłem w chuj zdenerwowany. Nie była typem, który denerwował się wieczność. Tylko, że stres dalej był.

Czułem się jak skończony idiota zachodząc jej pod skórę, ale tak szczerze, zrobiłbym to znowu.

Otworzyła drzwi z rozwalonym kokiem na głowie, wyglądała na zmęczoną i poirytowaną.

— Cześć.

Delikatnie się uśmiechnęła. Nawet z małym uśmiechem, wyglądała pięknie.

— Mam nadzieję, że nie jesteś zła...

— Jest okej. Nie powinnam być dla ciebie taka niemiła. Miałam sporo czasu, żeby to przemysleć. Przepraszam...

Ona przepraszała mnie?

Wtedy Janek zszedł ze schodów z plecakiem. — Jestem gotowy.

Zaśmialiśmy się. — Idź poczekaj na mnie w aucie, zabiorę twoje torby.

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz