2.26

2.7K 107 196
                                    

Jego usta zjechały na moją szyję i zaczął całować mnie wzdłuż ramienia.

Cieszyłam się z tego co miało miejsce, do momentu w którym uświadomiłam sobie, że dzieci mogą to zobaczyć. Nagle do tego wszystkiego dołączyło poczucie winy...

— Przestań proszę. — Wymamrotałam, na co on odsunął się z jękiem.

Odepchnęłam go i odetchnęłam z ulgą wstając z miejsca.

— Co się stało? — Zapytał, podchodząc bliżej.

Cofnęłam się o krok.

— Co się stało? Serio? Przesadziłeś. Znowu.

Oblizał wargi. — Zachowujesz się jakbyś nie odwzajemniła pocałunku, albo nie pozwoliła mi wepchnąć sobie języka do gardła.

— Ja pierdole... Co ja właśnie zrobiłam... — Powiedziałam do siebie.

Przecież Alan...

— Karola? — Zaczął, kładąc dłoń na moim ramieniu.

— Nie dotykaj mnie.

— Nagle ci się nie podoba? Bo przypomniałaś sobie o tamtym idiocie?

— Skończ go tak nazywać.

— Będziesz robić sceny, bo cię pocałowałem?

— Nie! Będę robić sceny, bo nie rozumiesz, że jestem z Alanem! Jestem zła, bo zrobiłeś coś czego miałeś nie robić!

— Nieważne, pocałowałem cię, a tobie zdecydowanie się to podobało.

To był problem...

— Nie kocham cię! Zrozum to wreszcie i daj mi spokój!

Opuściłam pokój.

Weszłam do pokoju Jasia, sprawdzić jak tam ich nocowanie. Obaj smacznie spali.

Poszłam do "siebie". Mam nadzieję, że przynajmniej teraz będę miała chwilę spokoju.

Czas upływał, a ja nie mogłam zasnąć. Ugh.

Znając Matczaka, on cieszył się z tego co właśnie zrobił. Faktycznie powód do dumy.

Pokręciłam głową. Nie mogłam już wytrzymać ze swoimi myślami.

Rozmyślała o konkretnej sprawie.

Nie chciałam żeby sytuacja z Jankiem się powtórzyła... Nie chciałam stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby.

Zamierzałam powiedzieć wszystko Alanowi.

Po drugiej stronie ściany, Matczak nie żałował niczego. Cieszył się, że zrobił ten krok w stronę Stępniewskiej.

Nawet jeśli cały czas myślała o Alanie,  cieszył się, że odwzajemniła jego pocałunek. To o czymś świadczyło.

Nieważne jak wiele razy go unikała, on nie odpuści. Kochał ją zbyt mocno.

Co Michał chciał, Michał dostawał. Zawsze.

Następnego ranka obudzili mnie dwaj mali chłopcy skaczący mi po łóżku. Miałam dziś odstawić Julka do domu i Janek nie był do końca zadowolony z tego powodu. Mieli ostatnie parę godzin żeby się sobą nacieszyć.

Ostatnie parę godzin męczenia się z Matczakiem...

Kiedy chłopcy skończyli jeść, Julek przyniósł swoje rzeczy.

— To jest życie. — Westchnął, skacząc po kanapie.

Kiedy myłam naczynia brunet podszedł i stanął zdecydowanie zbyt blisko mnie.

Nie odpuści...

— Siema, mała. — Uśmiechnął się.

Zignorowałam go, gryząc wnętrze policzka.

— Powinnaś przestań mnie ignorować. — Wyszeptał wprost do mojego ucha, zanim siegnął po talerz.

— A tobie radziłabym się ode mnie odczepić, zanim stracę resztki cierpliwości.

— Nawet nie wiesz jak seksownie to brzmiało.

Zacisnęłam zęby, wychodząc z kuchni. On był okropny.

— Julek, musimy iść.

— Ale pani mamo JJ-a...

— Ale mamo... — Powiedział Janek.

— Ale Karola... — Mrugnął do mnie Michał.

Zgarnęłam swoją kurtkę. — Jedziemy.

Wszystko co stało się wczoraj dalej nie dawało mi spokoju.

Byliśmy w parku, siedzieliśmy na ławce. Patrzyłam skupiona na słomkę w mojej matchy ze starbucks'a, byle by tylko unikać jego spojrzenia. Serce biło mi bardzo szybko, na samą myśl na obietnicę jaką złożyłam sama sobie, że powiem mu co się wydarzyło.

— Karola?

Zmarszczył brwi, patrząc na mnie dziwnie.

— Zrobiłam coś źle?

— Gdzieś odpłynęłaś.

— Po prostu się zamyśliłam, to nie znaczy, że coś się stało. Nie musisz tak nagle wyskakiwać z moim imieniem.

— Serio? Wiem, kiedy coś jest nie tak.

No właśnie nie do końca wiesz.

Poczucie winy znów dało o sobie znać.

— Muszę ci o czymś powiedzieć.

— Możesz patrzeć na mnie, ja słucham. — Powiedział, unosząc mój podbródek.

Jasne, jeszcze bardziej mi to utrudniaj.

— Co się stało?

— Nie wiem jak na to zareagujesz.

— Po prostu ze mną porozmawiaj. — Uśmiechnął się.

— Okej. Zabrałam Julka do Michała na nocowanie do Jasia... Maluchy były na dole, oglądały filmy czy coś, ja i Matczak zostaliśmy sami... Pocałował mnie a ja to odwzajemniłam. — Powiedziałam na jednym wdechu.

Wyraz twarzy Alana bolał, a było tylko gorzej, kiedy spojrzałam w jego oczy.

— Nie chciałam, serio. Nie chciałam tego robić.

— Kochanie. Jest okej. — Lekko się do mnie uśmiechnął.

Co?

—  Dużo kosztowało, żebyś mi o tym powiedziała i szanuję, że to zrobiłaś. A fakt, że się wytłumaczyłaś, pokazuje, że tego nie chciałaś... Wybaczam ci.

— Nie jesteś zły?

— Trochę zraniony, ale zły nie.

Przeszkadzał mi ten jego brak przejęcia sytuacją. Zero reakcji... Czy to nie dziwne?

— Przepraszam Alan.

On tylko przysunął się i przycisnął swoje usta do moich.

— Żegnaj, Karola. — Spojrzał na mnie zanim wstał.

Zaraz to już koniec?

Rozejrzałam się i ujrzałam Alana zbliżającego się do mnie. — Jestem naprawdę zmęczony przez picie tej matchy. Tobie serio smakuje to zielone coś?

Chwycił moją dłoń. — Chodź, potrzebuję innego napoju.

Byłam bardzo zmieszana. — Czekaj, nie zrywasz ze mną?

— Nie żartuj. — Zaśmiał się i ucałował mój policzek.

To ani trochę nie wydawało mi się normalne.

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz