2.47

2.6K 120 58
                                        

Michał wyszedł dziś ze szpitala. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to na mnie padło "zajmowanie się" nim.

— Kurwa, Karolina. Mówiłem już, że jest dobrze. Zostaw mnie. — Powiedział, kiedy próbował się poruszyć.

— Przestań utrudniać. — Powiedziałam, pomagając mu wejść po schodach do pokoju gościnnego.

Miał teraz chwilowo mieszkać u mnie. No przecież ja nie rzucę wszystkiego i nie będę siedzieć w tym jego mieszkanku.

— Gdzie jest Jasiek?

— W przedszkolu. Skup się na schodach.

Wymamrotał coś pod nosem.

— Musisz odpoczywać panie "ja bym zdążył dziesięć razy przejechać".

Przewrócił oczami. Pomogłam mu położyć się na łóżku.

— Będę w kuchni. Od razu wybij sobie z głowy pomysł przychodzenia do mnie. — Zagroziłam mu palcem, po czym wyszłam.

Zaczął dzwonić mój telefon. To Pani Matczak.

— Halo?

— Karola, co u ciebie? Dzwonię żeby zapytać czy mój syn jeszcze nie wszedł ci na głowę? — Zaśmiała się.

— Póki co w porządku. Grunt to myśleć pozytywnie. — Przewróciłam oczami.

Rozmawiałyśmy o wypadku jeszcze chwilę. — Czy mogłabyś proszę dać telefon Michałowi?

Poszłam do pokoju blondyna.

— Twoja mama chce z tobą rozmawiać. Następnym razem odbieraj telefon. — Podałam mu swój i ponownie wyszłam.

Całą rozmowę słyszałam zza drzwi. Wiem, że tak nie wypada. No bywa.

— Mamo?

— Misiu, co u ciebie?!

— Jest okej.

— Czy wszystko dobrze, nic cię nie boli?

— Mamo, mamo, mamo, jest okej. Jedyne co mnie boli to dupa od leżenia na tym łóżku.

— Skoro mówisz, że jest dobrze to ci wierzę. Karola jest przy tobie, więc ma na wszystko oko.

Uroczo.

— Stety niestety...

Aha? Tak stawia sprawę...

Po chwili zrobiło się cicho. Chyba skończyli rozmawiać.

Zapukałam wtedy na co on wymamrotał żebym weszła.

Uśmiechnęłam się wchodząc do środka. — Czujesz się odrobinę lepiej?

— Jasne. — Odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.

— Świetnie. Tutaj zostawiam ci wszystkie tabletki, które masz wziąć.

— Dzięki. Boli mnie dupa pani doktor. Można coś z tym zrobić? To ważniejsze niż jakieś tabsy, które nic nie dają.

— Obawiam się, że ja nie mogę się tym zająć. — Zaśmiałam się, wychodząc.

Skakałam nad nim jak nad małym dzieckiem od paru godzin, a on nawet na mnie nie spojrzał... Znowu zebrało mu się na żarty dotyczące ignorowania mnie.

— Mamusiu! Myślisz, że tacie się spodoba? — Zapytał Janek pokazując mi swoje "danie".

Sądzę, iż Michał będzie przeszczęśliwy kiedy zobaczy płatki z ketchupem.

— Oczywiście. Uwielbia takie.

— Świetnie!

Wzięłam do ręki talerz z obiadem dla blondyna i razem z maluchem poszliśmy mu go zanieść.

— Tato! Zrobiłem Ci obiad! — Powiedział, wchodząc do pokoju.

Kiedy tylko ten mu podziękował, Jaś od razu uciekł do swojego pokoju. Tradycyjnie.

Zamknęłam za nim drzwi. — Zrobiłam ci kurczaka z ryżem. Wiem, że lubisz.

Położyłam talerz i pomogłam mu usiąść.

Wzięłam do ręki widelec.

— Stępniewska, uspokój się. Umiem i mogę jeść sam.

— Jestem pewna, że nie możesz. Powiedz aaaa. — Zachichotałam.

— Nie denerwuj mnie.

Stałam nad nim przez cały ten czas kiedy jadł. Liczyłam na jakąś pozytywną recenzję przygotowanego przeze mnie kurczaka, ale się nie doczekałam.

— Wiem, że chcesz pójść na dół.

— O niczym innym nie marzę. Zabierz mnie stąd.

— Odniosę naczynia i po ciebie wrócę. — Uśmiechnęłam się i po raz setny tego dnia wyszłam z (jak na ten moment) jego pokoju.

Podoba jej się bycie moją osobistą pielęgniarką. — Pomyślałem.

Prawa ręka Matczaka była owinięta wokół mojej talii, a moja lewa ręka obejmowała jego klatkę piersiową, kiedy prowadziłam go do salonu.

Zagryzałam wargę za każdym razem, gdy zupełnie przypadkiem jego ręka zjeżdżała na moje biodro.

Ostrożnie posadziłam go na kanapie, po czym szybko włączyłam film, który już wcześniej wybrałam.

Kiedy oglądaliśmy ten pożal się boże horror zastanawiałem się jak zajebistą żoną byłaby Karola. Dobra co ja pieprze, jak bardzo zajebista była w łóżku po tych czterech latach. Tak zdecydowanie o to mi chodziło.

Przyłożyłam telefon do ucha. Dzwoniła Zosia.

— Jasne! Ucieszy się, wpadajcie! Do zobaczenia.. — Powiedziałam rozłączając się.

— Jasne! Ucieszy się, wpadajcie! Do zobaczenia. — Michał naśladował to co mówiłam zabawnie gestykulując.

Wtedy przybiegł Jaś.

— Tata! Pobawmy się! — Krzyknął wskakując na Matczaka.

Jasne synu, połam go bardziej.

— Jasiu, tata nie może się bawić. — Powiedziałam, ściągając go z obolałego blondyna.

— Aha, a z tobą może cały czas siedzieć? — Powiedział zły.

Poszedł do kuchni i schował się za wyspą kuchenną. Już nawet nie udawałam zaskoczonej.

— Z tobą mogę się pobawić jak chcesz. — Przyciągnął mnie na kolana. A raczej kolano...

— Nie przesadzasz? — Uniosłam brew.

Już sama nie wiedziałam czego on tak naprawdę chce...

— Nie? Dlaczego? — Zapytał zdziwiony.

Zaraz po tym poczułam jego usta na swojej szyi a dłoń na moim udzie. Czy on może przestać?

W porę się ogarnęłam i wstałam. — Janek.

— Na górze nie ma Janka.

— Ale dalej są twoje połamane kończyny. — Puściłam mu oczko.

— To jakaś sugestia? — Zmrużył oczy.

— Lalala nic nie słyszę! Szczepańscy zaraz przyjadą żeby pocieszać biednego ciebie po wypadku. Przygotuj się. — Zmieniłam temat.

— Ja jestem zadowolony, nie ma po co mnie pocieszać. Lepszej pielęgniarki nie mogłem dostać. — Zagryzł wargę.

Tak będzie wyglądał każdy dzień jego pobytu u mnie? Już się boję co będzie jak odwiozę Jaśka do przedszkola...

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz