2.22

2.6K 110 231
                                    

Weszliśmy właśnie do domu. Ja dźwigałam obsypane śniegiem torby pełne zakupów a Janek symboliczną butelkę mleka, żeby nie było, że nie pomagał.

Lepszej pogody na wigilię nie mogłam sobie zażyczyć.

— Mamo, kto przyjdzie? — Zapytał maluch, idąc za mną do kuchni.

— Alan, tata z Łucją, wujkowie z ciociami i dziadkowie. A zaraz powinna przyjść ciocia Madzia z Julkiem.

Ostatnio miałam okazję być w biurze SBM żeby odebrać Janka, który podobno rozrabiał razem z Poziemskim przy pakowaniu preorderów. Zawsze miałam świetny kontakt z Magdą więc kiedy zaproponowała, że wpadnie pomóc mi ze świątecznymi potrawami nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiałam.

Chciałam, żeby ta wigilia była wyjątkowa i póki co szło mi świetnie.

— Wiesz, że tata i Łucja będą niedługo brać ślub? — Zaczął.

Przerwałam na chwilę pakowanie rzeczy do lodówki. — Skąd to wiesz?

Chwila. Michałek się żeni?

— Słyszałem jak Łucja mówiła o tym przez telefon...

— To wspaniale. Co zjadłbyś na śniadanie? — Odrazu zmieniłam temat.

— Płatki.

— Okej, okej!

Zdążyliśmy już wszystko poukładać. W zasadzie to ja zdążyłam... Kiedy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi zerwałam się z miejsca aby je otworzyć. Miałam dość siedzenia sama a właśnie to robiłam od kilku dni.

— Dziękuję, że przyszłaś. — Powiedziałam na wejściu.

Julek gdy tylko zobaczył Janka na schodach zaczął biec w jego stronę. Uwielbiali się.

— Żaden problem, Karola. Wygląda jakby całe sąsiedztwo przychodziło na kolacje.

— Nie powiedziałabym... Tylko kilku znajomych. Jeśli chcesz to ty i Karol...

— Z miłą chęcią, ale mamy już plany. A Michał będzie? — Spytała z uśmieszkiem.

— Tak, będzie...

Przygotowanie wszystkiego sprawiło nam niezłą frajdę. Na domiar wszystkiego poznałam wiele smaczków związanych z wytwórnią. W sumie minęło już parę lat odkąd nie miałam nic wspólnego z SBM. Czasem nawet tęskniłam za tym pakowaniem preorderów czy też samymi koncertami...

Magda miała sporo do zrobienia u siebie więc musieli się już zbierać.

— Pa JJ! — Krzyknął Julek do Jasia.

— Pa! — Odpowiedział mu.

Miałam już wszystko gotowe a do kolacji było coraz mniej czasu.

— Cholera! Gdzie on jest? — Przewróciłam oczami, cały czas zerkając na zegarek. Alan powinien być tutaj półtorej godziny temu.

Przecież miał ubrać choinkę z Jankiem...

Nagle zadzwonił dzwonek. Myślałam, że to Dumała, ale nie.

— Do twarzy ci z tym brzuszkiem. Ty też świetnie wyglądasz, Zosia. — Zaśmiałam się wpuszczając Szczepańskich do środka.

— Tobie też się przytyło. Jesteś w kolejnej ciąży?

— A weź. Powiedzcie mi lepiej co u maluszka. Już widać, że jest duży. — Kontynuowałam.

Obydwoje ściągnęli swoje białe od śniegu płaszcze. Zaproponowałam im herbatę, wkońcu mogliśmy porozmawiać.

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz