2.49

2.6K 119 191
                                    

Ja siedziałam na fotelu, a Michał leżał na kanapie. Trochę jakbyśmy byli już po 40-stce.

Dosłownie za chwilę Franek powinien przywieźć Jasia z przedszkola. Poprosiłam go o to tylko dlatego, że byłam już padnięta po ciągłym zajmowaniu się Matczakiem.

— Mamo! Tato! — Usłyszeliśmy.

Po chwili Janek wchodził już na Michała. Blondyn nie wyglądał na zadowolonego. — Jachu, zejdź. Noga mnie boli.

— Nie oszukuj. Wczoraj widziałem jak chodziłeś sobie, jak mama nie widziała. — Wystawił mu język.

To żart?

— On kłamie. — Powiedział szybko Matczak.

Jasne...

— No dobra. Mama da ci buziaka jak się ze mną pobawisz. — Zaproponował mu maluch.

Zrobi wszystko żebyśmy byli razem. — Pomyślałam.

— Mama, dawaj buziaka. — Wyszczerzył się.

— Takiego w polik mogę dać. — Powiedziałam usiłując to zrobić.

Matczak odsunął się kawałek a ja zmrużyłam oczy.

— Nie no, musi być w usta. Co ty myślałaś?

Przewróciłam oczami. To serio było warte tej ich zabawy? Fakt, faktem chciałam to zrobić. Jednak świadomość, że Jaś zaraz wszystkim to rozpowie nie do końca mnie przekonywała.

— Jan, idź po zabawki. — Powiedziałam.

Od razu to zrobił.

Wstałam ze swojego miejsca i szybko pocałowałam blondyna. Trochę przypominało mi to gimnazjum.

— I co? Bawimy się? Mama cię pocałowała? — Zaczął zasypywać go pytaniami.

Uśmiechnął się. — Pocałowała. Możemy się bawić.

— A gdzie?

— A co cię to interesuje?

— No powiedz gdzie cię pocałowała.

— W dupe. Chodź mieliśmy się bawić.

Tak zrobili. Matczak jakoś przeniósł się na podłogę i bawili się autkami.

— Co mi kupisz na urodziny? — Zapytał nagle maluch.

Skubany wszystko sobie zaplanował. Mnie wczoraj pytał o to samo.

— A co byś chciał?

— Brata. Żebym mógł się z nim bawić w policjantów i złodziei. Ja bym był złodziejem a on policjantem. — Tłumaczył.

Mi powiedział dokładnie to samo.

— A coś co zdążę załatwić do twoich urodzin? — Zagryzł wargę.

— POPy... — Odpowiedział zawiedziony.

Zawsze tak bardzo bolało mnie jak był smutny. Byłam gotowa jakoś "załatwić" mu tego wymarzonego brata byle by był szczęśliwy.

Minęło już trochę czasu. Zdążyliśmy zjeść obiad i obejrzeć z cztery odcinki Psiego Patrolu...

— Mamusiu? A skąd się biorą dzieci? — Zapytał nagle.

Jan co ty kombinujesz?

— Bocian dzwoni do rodziców i mówi kiedy przyleci z dzidziusiem. A czemu pytasz słoneczko? — Posadziłam go sobie na kolanach.

— A ja też przyleciałem z bocianem?

— Nie, ty przyleciałeś z Janem Rapowanie. — Zaśmiał się Matczak zerkając na mnie.

Faktycznie zabawne.

Skrzywił się. — Mamo, to prawda?

— Nie. Tata kłamie.

— A czy bocian może zadzwonić i wysłać wam dziedziusia?

— Nie, kochanie. Nie może. A i mówi się dzidziusia. — Poprawiłam go.

— A czemu?

— Bo tata... — Zaczęłam, ale w ostatnim momencie zrezygnowałam.

— Dokończ. — Skrzywił się blondyn.

— Bo tata nie nadaje się w tej chwili do zrobienia dzidziusia. — Powiedziałam tak żeby tylko on usłyszał, uśmiechając się szeroko.

Wymamrotał coś pod nosem a ja się zaśmiałam.

Śmiałam się z niego, ale prawdę mówiąc był naprawdę świetnym ojcem. Bez wątpienia dalej sprawdzał by się w tej roli jeśli mielibyśmy drugiego maluszka.

— Pobawimy się w rodzinę? — Zapytał po chwili Jaś.

— Jasne. Ty pójdziesz spać a ja i mama pójdziemy bawić się dalej.

Szturchnęłam go. — Michał...

— Mamo, spać mi się chce... — Zmienił temat.

Oni są w jakiejś zmowie?

— Jasiek, nie oszukuj.

— Ale naprawdę. Chce spać. Mogę iść spać? Proszę, proszę, proszę!!! — Zaczął krzyczeć.

No chyba nie miałam wyjścia i musiałam położyć go do spania. Albo to albo marudzenie przez następne dwie godziny...

— Zasnął. — Powiedziałam schodząc po schodach.

— No to możemy... — Mówił wstając i podchodząc do mnie.

— O, nagle możesz sam chodzić?

Zagryzł wargę. — Mogę robić też inne rzeczy.

— Matczak, mówię poważnie. Jeszcze dwa dni temu musiałam Ci wszystko podstawiać pod nos bo podobno nie mogłeś sam wstać. A teraz nagle wyzdrowiałeś? — Zmarszczyłam brwi.

— Za tydzień ściągam gips, Stępniewska. Wiedziałabyś gdybyś mnie słuchała.

Przewróciłam oczami. — Mówisz jakbyś ty sam kiedykolwiek uważnie mnie słuchał.

— Buziaczek i buszek na zgodę?

— Za bardzo się afiszujesz.

— A ty za bardzo starasz się ukryć, że Ci się nie podoba. Kochasz mnie a udajesz, że wcale tak nie jest.

— Masz rację, kocham cię. Ale to nie oznacza, że od razu będziemy obmacywać się po kątach. Pamietaj, że to nie to samo co parę lat temu.

— Mów za siebie. Dla mnie to, to samo. To dostanę tego buziaka? — Zmrużył oczy.

Pokiwałam przecząco głową.

— A chociaż buszka?

— Nie ma takiej opcji. — Trzymałam się twardo swojego zdania.

— Z resztą czemu ja pytam cię o zdanie. Mogę sobie robić co mi się podoba. — Odpowiedział obrażony.

Poszedł na taras. Jasne, jeszcze niech się przeziębi. Napewno nie będę mu gotować rosołku na przeziębienie.

Po chwili wrócił.

— Zmarzłeś? — Zaczęłam się śmiać.

— Nie. Przypomniałem sobie, że muszę Ci przypomnieć żebyś nie planowała nic na maj.

— Zaraz. To ty nie żartowałeś z tą premierą nowego filmu od Marvela? — Powiedziałam zdziwiona.

— Ty serio myślałaś, że to żart?

— No wiesz. Nie codziennie słyszę od kogoś, czy chce lecieć na premierę  nowego film...

— Mało mnie obchodzi co słyszysz codziennie.

— Codziennie słyszę "Karolina pomóż mi wejść po schodach!" — Zaśmiałam się.

— No dobra. Rozmawiamy o locie do Madrytu w maju a nie o wchodzeniu po schodach. — Westchnął.

— Wrócimy do tego później...

Bynajmniej mam nadzieję, że do tego wrócimy... Nasz drugi wspólny lot do Hiszpanii może skończyć się jeszcze lepiej niż pierwszy.

Let's Stay Alone | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz