Ja siedziałam na fotelu, a Michał leżał na kanapie. Trochę jakbyśmy byli już po 40-stce.
Dosłownie za chwilę Franek powinien przywieźć Jasia z przedszkola. Poprosiłam go o to tylko dlatego, że byłam już padnięta po ciągłym zajmowaniu się Matczakiem.
— Mamo! Tato! — Usłyszeliśmy.
Po chwili Janek wchodził już na Michała. Blondyn nie wyglądał na zadowolonego. — Jachu, zejdź. Noga mnie boli.
— Nie oszukuj. Wczoraj widziałem jak chodziłeś sobie, jak mama nie widziała. — Wystawił mu język.
To żart?
— On kłamie. — Powiedział szybko Matczak.
Jasne...
— No dobra. Mama da ci buziaka jak się ze mną pobawisz. — Zaproponował mu maluch.
Zrobi wszystko żebyśmy byli razem. — Pomyślałam.
— Mama, dawaj buziaka. — Wyszczerzył się.
— Takiego w polik mogę dać. — Powiedziałam usiłując to zrobić.
Matczak odsunął się kawałek a ja zmrużyłam oczy.
— Nie no, musi być w usta. Co ty myślałaś?
Przewróciłam oczami. To serio było warte tej ich zabawy? Fakt, faktem chciałam to zrobić. Jednak świadomość, że Jaś zaraz wszystkim to rozpowie nie do końca mnie przekonywała.
— Jan, idź po zabawki. — Powiedziałam.
Od razu to zrobił.
Wstałam ze swojego miejsca i szybko pocałowałam blondyna. Trochę przypominało mi to gimnazjum.
— I co? Bawimy się? Mama cię pocałowała? — Zaczął zasypywać go pytaniami.
Uśmiechnął się. — Pocałowała. Możemy się bawić.
— A gdzie?
— A co cię to interesuje?
— No powiedz gdzie cię pocałowała.
— W dupe. Chodź mieliśmy się bawić.
Tak zrobili. Matczak jakoś przeniósł się na podłogę i bawili się autkami.
— Co mi kupisz na urodziny? — Zapytał nagle maluch.
Skubany wszystko sobie zaplanował. Mnie wczoraj pytał o to samo.
— A co byś chciał?
— Brata. Żebym mógł się z nim bawić w policjantów i złodziei. Ja bym był złodziejem a on policjantem. — Tłumaczył.
Mi powiedział dokładnie to samo.
— A coś co zdążę załatwić do twoich urodzin? — Zagryzł wargę.
— POPy... — Odpowiedział zawiedziony.
Zawsze tak bardzo bolało mnie jak był smutny. Byłam gotowa jakoś "załatwić" mu tego wymarzonego brata byle by był szczęśliwy.
Minęło już trochę czasu. Zdążyliśmy zjeść obiad i obejrzeć z cztery odcinki Psiego Patrolu...
— Mamusiu? A skąd się biorą dzieci? — Zapytał nagle.
Jan co ty kombinujesz?
— Bocian dzwoni do rodziców i mówi kiedy przyleci z dzidziusiem. A czemu pytasz słoneczko? — Posadziłam go sobie na kolanach.
— A ja też przyleciałem z bocianem?
— Nie, ty przyleciałeś z Janem Rapowanie. — Zaśmiał się Matczak zerkając na mnie.
Faktycznie zabawne.
Skrzywił się. — Mamo, to prawda?
— Nie. Tata kłamie.
— A czy bocian może zadzwonić i wysłać wam dziedziusia?
— Nie, kochanie. Nie może. A i mówi się dzidziusia. — Poprawiłam go.
— A czemu?
— Bo tata... — Zaczęłam, ale w ostatnim momencie zrezygnowałam.
— Dokończ. — Skrzywił się blondyn.
— Bo tata nie nadaje się w tej chwili do zrobienia dzidziusia. — Powiedziałam tak żeby tylko on usłyszał, uśmiechając się szeroko.
Wymamrotał coś pod nosem a ja się zaśmiałam.
Śmiałam się z niego, ale prawdę mówiąc był naprawdę świetnym ojcem. Bez wątpienia dalej sprawdzał by się w tej roli jeśli mielibyśmy drugiego maluszka.
— Pobawimy się w rodzinę? — Zapytał po chwili Jaś.
— Jasne. Ty pójdziesz spać a ja i mama pójdziemy bawić się dalej.
Szturchnęłam go. — Michał...
— Mamo, spać mi się chce... — Zmienił temat.
Oni są w jakiejś zmowie?
— Jasiek, nie oszukuj.
— Ale naprawdę. Chce spać. Mogę iść spać? Proszę, proszę, proszę!!! — Zaczął krzyczeć.
No chyba nie miałam wyjścia i musiałam położyć go do spania. Albo to albo marudzenie przez następne dwie godziny...
— Zasnął. — Powiedziałam schodząc po schodach.
— No to możemy... — Mówił wstając i podchodząc do mnie.
— O, nagle możesz sam chodzić?
Zagryzł wargę. — Mogę robić też inne rzeczy.
— Matczak, mówię poważnie. Jeszcze dwa dni temu musiałam Ci wszystko podstawiać pod nos bo podobno nie mogłeś sam wstać. A teraz nagle wyzdrowiałeś? — Zmarszczyłam brwi.
— Za tydzień ściągam gips, Stępniewska. Wiedziałabyś gdybyś mnie słuchała.
Przewróciłam oczami. — Mówisz jakbyś ty sam kiedykolwiek uważnie mnie słuchał.
— Buziaczek i buszek na zgodę?
— Za bardzo się afiszujesz.
— A ty za bardzo starasz się ukryć, że Ci się nie podoba. Kochasz mnie a udajesz, że wcale tak nie jest.
— Masz rację, kocham cię. Ale to nie oznacza, że od razu będziemy obmacywać się po kątach. Pamietaj, że to nie to samo co parę lat temu.
— Mów za siebie. Dla mnie to, to samo. To dostanę tego buziaka? — Zmrużył oczy.
Pokiwałam przecząco głową.
— A chociaż buszka?
— Nie ma takiej opcji. — Trzymałam się twardo swojego zdania.
— Z resztą czemu ja pytam cię o zdanie. Mogę sobie robić co mi się podoba. — Odpowiedział obrażony.
Poszedł na taras. Jasne, jeszcze niech się przeziębi. Napewno nie będę mu gotować rosołku na przeziębienie.
Po chwili wrócił.
— Zmarzłeś? — Zaczęłam się śmiać.
— Nie. Przypomniałem sobie, że muszę Ci przypomnieć żebyś nie planowała nic na maj.
— Zaraz. To ty nie żartowałeś z tą premierą nowego filmu od Marvela? — Powiedziałam zdziwiona.
— Ty serio myślałaś, że to żart?
— No wiesz. Nie codziennie słyszę od kogoś, czy chce lecieć na premierę nowego film...
— Mało mnie obchodzi co słyszysz codziennie.
— Codziennie słyszę "Karolina pomóż mi wejść po schodach!" — Zaśmiałam się.
— No dobra. Rozmawiamy o locie do Madrytu w maju a nie o wchodzeniu po schodach. — Westchnął.
— Wrócimy do tego później...
Bynajmniej mam nadzieję, że do tego wrócimy... Nasz drugi wspólny lot do Hiszpanii może skończyć się jeszcze lepiej niż pierwszy.
![](https://img.wattpad.com/cover/240370544-288-k672234.jpg)
CZYTASZ
Let's Stay Alone | MATA
FanfictionNie odrywająca nosa od książek, studentka medycyny poznaje nad Wisłą grupę chłopaków szukających kompanów do picia. Z dnia na dzień staje się częścią kariery muzycznej jednego z nich. Rozdzieli ich jedna, z pozoru błaha sprawa. Ale czy ich drogi na...