Patric: Złotko widzimy się w piątek na balu.
Po odczytaniu wiadomości szybko zbiegłam na dół po schodach prawie się zabijając o buty Logana.
- Tato!? - zawołałam go.
- Kuchnia! - krzyknął, a ja poszłam w jego stronę. - Co się stało? - zapytał.
- W piątek jest jakiś bal? - spytałam.
- Tak. Zapomniałem Ci powiedzieć, że w piątek wszyscy idziemy na bal zorganizowany przez mojego szefa. - odpowiedział.
- Muszę iść? - zadałam pytanie.
- Tak już powiedziałem panu Cuperowi, że wszyscy przyjdziemy. - odparł.
- A nie możesz powiedzieć, że mam jakiś ważny wyjazd i nie mogę go przełożyć? - zaproponowałam.
- Mógłbym, ale zależy mi, żebyś była, bo po tym balu od razu z Bellą wyjeżdzamy do Angli rozpocząć nowe leczenie. - odpowiedział.
- Tato, ale ja nie mam w co się ubrać. - złapałam się ostatniej deski ratunku.
- A te wszystkie szmaty co są porozrzucane po całym domu to co to jest? - wtrącił się mój głupi brat.
- Weź idź do parku sufit malować. - powiedziałam jakże idelaną ciętą riposty, po któtej każdy zaczął się śmiać. - Dobra ja idę! - krzyknęłam.
Przez całą drogę do szkoły kopałam mały kamyk. Nuciłam piosenkę mojego idola.
- Za ładnego głosu to Ty nie masz. - usłyszałam za sobą.
- Fajnie masz. - syknęłam.
- Znowu nikt cię nie pieprzył? - zapytał. - Kup sobie wibrator będziesz spokojniejsza. - dodał.
- Załuż torbę na głowę będziesz mniej straszny. - odpowiedziłam i weszłam do budynku.
- Skarbie to kiedy spotykamy się u mnie? - spytał.
- Co? - kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Przecież musimy razem zrobić ten głupi projekt. - wyjaśnił.
- Nie wiem może nigdy? - zaproponowałam i chciałam odejść, ale ten idiota chwycił mnie za nadgarstek.
- Zależy mi na tej ocenie. - warknął.
- A co tym razem chcesz zdać? - prowokowałam go.
- Skąd wiesz, że dwa razy nie zdałem? - zadał pytanie.
- Po twojej głupiej mordzie widzę, że nie jesteś inteligentny. - odpowiedziałam słodko się uśmiechając.
- Zamknij tą swoją śliczną buźkę i widzę ciebie razem z tą twoją głupią koleżanką dzisiaj u mnie po szkole. - powiedział i odszedł.
- A to co to było? - zapytała Es podchądząc do mnie.
- Chodziło o projekt - wyjaśniłam. - Mamy dziś spotkać się u tego barana po szkole. - dodałam, a po chwili zadzwonił dzwonek.
Jak zwykle usiadłam razem z Es w ostatniej ławcę. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i zaczął prowadzić lekcjię.
- Nienawidzę geografi. - jęknęłam kładąc głowę na ławkę.
- Ty żadnej lekcji nie lubisz. - fuknęła.
- Dziś pytany będzię numer...17- powiedział nauczyciel, a ja zaczęłam się głośno śmiać, ponieważ to Esmeraldy numerek.
- Z czego ty się śmiejesz? - zapytała rozbawiona. - To twój numer. - dodała, a mi uśmiech zszedł z twarzy.
- Co? - spytałam zdziwiona.
- Isac doszedł dlatego przesunął ci się numer. - wyjaśniła, a ja pełna gniewu i złość spojrzałam na Nivesa.
- Powodzenia! - krzyknął z tym głupim przyklejonym uśmiechem.
Nauczyciel zadawał pytania, na które próbowałam odpowiadać. Es z końca klasy mnie dopingowała. Ciąglę krzyczała : "Dalej Ambar! Świętnie! Tak trzymaj!" w końcu nauczyciel wyrzucił ją z klasy. Jej mina była bezcenna, a ja za odpowiedź usną dostałam tróję.
No i mamy kolejny💜
Psotkamak
CZYTASZ
Bezczelny Sąsiad (Zakończone)
Romance*poprawione rozdziały 6 z 24* - Posłuchaj koleś odwal się ode mnie! - krzyknęłam. - Jednak nikt cię nie pieprzył. - stwierdził. - Skąd ty to możesz niby wiedzieć? - zapytałam. - Gdyby ktoś cię pieprzył byłabyś spokojniejsza. - odpowiedział ,a ja...