Ten rozdział pisało mi się strasznie ciężko. Mam nadzieje, że nie zjebałam go. Ciągle pisałam i usuwałam i tak ciągle. Teraz myśle, że nie jest źle, ale mogło być lepiej.
Pisz do mnie pytania, a ja odpowiadam, bo mi nudno. Może zapomne, że ten rozdział jest taki beznadziejny 😑
Rozdział dedykuje:
AnaSeni ❤
zolindra❤
6NiktWazny6❤
uglygirl_uglylive zobacz jednak cię zauważyłam❤Osoby, które chcą dedykacje niech się zglaszają tu i teraz! Osoby, które dostali niech się nie zgłaszają, żeby dać szanse innym❤
Dawaj pytania do mnie ziom❤
- Gdzie idziesz? - zapytał mój tata.
- Idę na pół godziny zobaczyć jak chłopaki grają. - wytłumaczyłam, a kiedy chciałam wziąć Nicol, to nie pozwolono mi.
- Ambar jest zimno i wieje mocno wiater. Zostaw Nicol ja się nią zajme, bo to bez sensu, żebyś ją brała. Jeszcze się rozchoruje. - wyjaśnił, a ja się zgodziłam.
Ubrałam kurtke i wyszłam. Tata miał racje na dworze było strasznie zimno. Teraz żałuje, że się zgodziłam iść na ten durny mecz. Szłam w kierunku dużego stadionu, a w zasadzie to boiska. Zdziwiło mnie to, że pomimo złej pogody jest tu dużo ludzi. Chciało mi się śmiać, kiedy zobaczyłam te wszystkie laski ubrane w krótkie spódniczki i koszulki z dużym dekoltem. Mam nadzieje, że się rozchorują.
- Ambar ciesze się, że przyszłaś! - ucieszył się Alan. - A gdzie masz córke? - zapytał.
- Jest strasznie zimno, więc została w domu pod opieką mojego ojca. - wyjaśniłam.
- Isac! - krzyknął Alan, a czarnowłosy podbiegł do niego. - To jest właśnie Ambar i tak to o niej ciągle ci tyle mówiłem. - powiedział. Nivesa mina była bezcena, ale znając życie moja nie była lepsza. Co tu dużo mówić. Miałam przechlapane.
- My się już znamy. - wypalił Isac.
- Jak to? - spytał niczego nie świadomy Watter.
- Normalnie. To moja była dziewczyna. - powiedział i odszedł.
- Dlaczego mi mie powiedziałaś, że znasz Nivesa? - spytał, ale ja nie mogłam nic odpowiedzieć. Modliłam się tylko, żeby Isac nic nie wiedział o Nicol. Całe szczęście nic nie musiałam odpowiadać, bo trener zawołał Alana.
Mecz się zaczął. Isac i Alan byli w przeciwnych drużynach. Oboje podstawiali sobie nogi. Za każdym razem trener gwizdał, ale kiedy Nived popchał Wattera, to dostał czerwoną kartke i musiał zejść z boiska. Czarnowłosy szedł w moją strone, a ja po prostu stałam ze swojego miejsca i zaczęłam uciekać. To było głupie, bo przecież mnie doskonale widział, ale to mi przyszło do głowy jako pierwsze. Po chwili poczułam mocne szarpniecie za nadgarstek, a potem zostałam przyciśnieta do ściany jakiegoś budynku.
- Isac to boli. - powiedziałam ze łzami w oczach, a on puścił mnie, ale nie odszedł.
- Masz dziecko? - zapytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Nie miałam pewności, że to jego i właśnie dlatego nie chciałam nic mówić.
- To nie twoja sprawa. - powiedziałam.
- Kogo to dziecko? Moje czy tego sukinsyna, z którym mnie zdradziłaś?! - zapytał. Był wściekły, a ja się go powoli zaczynałam bać. Jego oczy o kolorze czarnym zrobiły się jeszcze bardziej ciemniejsze.- To nie jest twoje dziecko. - odpowiedziałam, a on mnie w końcu puścił i odszedł mówiąc wulgarne słowa, a ja odsunełam się po ścianie i nie mogłam powstrzymać łez.
CZYTASZ
Bezczelny Sąsiad (Zakończone)
Romance*poprawione rozdziały 6 z 24* - Posłuchaj koleś odwal się ode mnie! - krzyknęłam. - Jednak nikt cię nie pieprzył. - stwierdził. - Skąd ty to możesz niby wiedzieć? - zapytałam. - Gdyby ktoś cię pieprzył byłabyś spokojniejsza. - odpowiedział ,a ja...