2.26."Z przyjacielem zawsze"

9.8K 634 81
                                    

Maraton 2-3

Następny o 13:30/14:00

Usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć.

- Alan? Co ty tutaj robisz? - zapytałam.

- Czytałem o Isacu i postanowiłem przyjechać i cię wspierać. - mruknął.

- Nie musisz jej wspierać. Ona ma nas. - warknął Logan, a ja go nie poznaje. Zawsze lubił Alana. Traktował go jak brata, ale po chwili jednak zrozumiałam. Kiedyś Veronica i Alan przez pewien czas byli ze sobą. Mój brat po prostu jest zazdrosny, bo teraz to on jest z Verą.

- Logan. - upomniałam go, a on bez słowa spowrotem wszedł do domu. - Przepraszam za niego. - dodałam. Zrobiło mi się trochę głupio, bo Watter specjalnie dla mnie przyjechał, a Logan zrobił się nie miły.

- Nic się nie stało. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

- Wiesz wszyscy jesteśmy zdenerwowani...- przerwał mi.

- Dlaczego? - zapytał.

- Nicol zachorowała. Ma...ma białaczke i tylko szpik może ją uratować. - wytłumaczyłam i starłam łzy.

- Napewno wyzdrowieje. - jak wszyscy próbował mnie pocieszyć i mocno przytulił. - Oddam krew do badań. - dodał i spojrzał się na mnie.

- Tak to nie zaszkodzi, ale możesz dopiero jutro rano, bo teraz jest za późno. - wyjaśniłam.

- To jutro rano przyjade po ciebie i razem pojedziemy do szpitala. - powiedział. - Muszę już iść, ale życze ci miłej nocy i przede wszystkim nie martw się. Napewno twoja krew będzie dobra. - dodał i pocałował mnie w policzek.

- Dobranoc. - mruknęłam speszona i weszłam do domu. Od razu poszłam do swojego pokoju i spojrzałam na puste łóżeczko mojej małej kruszynki, ale Alan ma racje. Nie mogę martwić i denerwować się na zapas. Teraz muszę być silna dla Nicol, a pozatym moja krew napewno będzie idealna dla mojej córki.

                                ***

Tak jak powiedział Alan z samego rana przyjechał po mnie swoim czarnym samochodem.

- Cześć. - przywitałam się, a on pocałował mój policzek.

- Ciesze się, że masz lepszy humor. - powiedział i ruszył w kierunku szpitala.

- To ty tak na mnie działasz. - przyznałam. - Przekonałeś mnie i uwierzyłam, że moja krew będzie dobra. - dodałam.

- To może jak wszystko się ułoży to pójdziemy na spacer? - zadał pytanie.

- Z przyjacielem zawsze. - odparłam z uśmiechem.

- Jestem dla ciebie tylko przyjacielem? - dopytywał.

- Jasne, że nie. Pomagasz mi i wspierasz, a w dodatku oddasz krew dla mojej córki. Jesteś kimś więcej niż przyjacielem. - wyjaśniłam. - Jesteś jak mój brat i właśnie traktuke cię jak brata. - dodałam, a on zaprkował na szpitalnym parkingu.

- Szkoda. - mruknął.

- Słucham? - spytałam, ale on nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i szybkim ruchem złączył nasze usta.

Co myślicie o rozdziale? I nikt nie zgadnął😝

Bezczelny Sąsiad (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz