- Tato! Logan! Esmeralda! Ktokolwiek! Pomocy! - wołałam.
- Co się dzieje? - zapytał Logan, który jako pierwszy przybiegł do mojego pokoju.
- Nicol ona się rozchorowała. Jest cała rozpalona. - panikowałam. Czułam, że to moja wina. W końcu to ja wczoraj w nocy byłam z nią na balkonie.
- Uspokój się. - mruknął tata, który pojawił się z resztą.
- Ubieraj się pojedziemy do lekarza...- przerwałam mu.
- Jak do lekarza? Musimy jechać do szpitala! - wrzasnęłam.
- Ambar z gorączką chcesz jechać do szpitala na ostry dyżur? Ja wiem, że ty się denerwujesz, ale nie martw się na zapas. - nalegał ojciec i jak zwykle miał racje.
Ubrałam siebie i Nicol. Razem z Loganem wsiedlisimy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku ośrodka. Naszego rodzinnego lekarza. Po upływie piętnastu minut byliśmy na miejscu i wszyscy razem weszliśmy do gabinetu lekarskiego. Po krótkiej rozmowie i pół godzinym badaniu lekarz stwierdził zrobienia jak najszybciej dodatkowych badań w szpitalu.
- Doktorze co jest mojej córce? - zapytałam.
- Proszę się nie martwić i jechać do szpitala tam pani wszystko powiedzą. - odpowiedział lekarz, ale to wcale mnie nie uspokoiło tylko jeszcze bardziej zmartwiło, bo przecież jakby było wszystko w porządku, to Nicol nie musiałaby mieć dodatkowych badań.
Wyszłam bez słowa z małą na rękach. Czułam, że coś jest nie tak. Nicol nigdy nie miała takiej wysokiej gorączki i to nie jest normalne, a może trochę przesadam, ale najpierw Isac i teraz moja kruszynka. Nie mogę stracić owoca naszej szalonej miłość.
- Mówiłam, żeby od razu jechać do szpitala, a tak straciliśmy godzine. - mruknęłam i spowrotem wsiedliśmy do auta.
- Napewno to zwykłe przeźebienie. - próbował mnie pocieszyć, ale nie udało mu się. Do szpitala jechaliśmy kolejne dwadzieścia minut. Kiedy w końcu dotarliśmy, to musieliśmy czekać na lekarza.
Po chwili jednak przyszła starsza lekarka, która zabrała Nicol na kolejne badania, a ja musiałam poczekać na korytarzu. Chodziła w tą i spowrotem. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Badają moją córkę, a ja nawet nie mogę tam wejści. To bez sensu. Od razu widać, że jest coś nie tak. Przecież matka powina być z swoim dzieckiem podczas robienia badań.
- Ile to jeszcze potrwa? - zapytałam Logana, który był spokojny. Siedział na krześle w poczekalni i gapił się w telefon.
- Minęło dopiero kilka minut, więc myślę, że to potrwa przynajmniej jeszcze pół godziny. - odparł.
- Nie wytrzymam tutaj. - przyznałam.
- Ja nie wiem po kim ty taka nie cierpliwa jesteś. - fuknął mój głupi brat.
- Jak będziesz miał dzieci to zrozumiesz. - odparłam.
- Ja nigdy nie będę miał dzieci. - piwiedział, a po chwili wyszedł do nas lekarz, ale bez Nicol.
- Gdzie jest moja córka? - od razu zapytałam.
- Leży na sali...- przerwałam mu.
- Jak to na sali? Dlaczego? Co się stało? Jest chora? Na co? - zadawałam pytania.
- Nie będę obijał w bawełne. Pani córka jest poważnie chora ma białaczke i tylko szpik może ją uratować. - wyjaśnił, a ja odsunełam się po ziemi.
Niedlugo pojawi się ktoś wiecie kto?
CZYTASZ
Bezczelny Sąsiad (Zakończone)
Romance*poprawione rozdziały 6 z 24* - Posłuchaj koleś odwal się ode mnie! - krzyknęłam. - Jednak nikt cię nie pieprzył. - stwierdził. - Skąd ty to możesz niby wiedzieć? - zapytałam. - Gdyby ktoś cię pieprzył byłabyś spokojniejsza. - odpowiedział ,a ja...