2.27."Dzień dobry. Chciałbym oddać krew dla Nicol Piken"

10.5K 682 56
                                    

Maraton 3-3

Ostatni na dziś
Miał być o 13:30, ale dodaje teraz, bo później nie będę miała czasu.

Jak wam się nudzi to zapraszam na Mój Psycholog tam dodam jeszcze dziś z dwa rozdziały❤

W końcu nie wytrzymałam i odepchnęłam Alana. Bardzo go lubie, ale traktuje jak brata. Nikogo więcej. Teraz już wiem dlaczego przyjechał, ale myślałam, że już dawno przestał czuć cokolwiek do mnie.

- Przepraszam. Tak strasznie cię przepraszam. Poniosło mnie. - tłumaczył się, a ja westchnełam. Nie miałam największej ochoty kłócić się z nim. Teraz najważniejsza jest tylko Nicol.

- Nic się nie stało. - mruknęłam i bez słowa weszłam do szpitala, a on zaraz za mną. Szybko poszłam do recepcji i po krótkiej rozmowie przyszedł doktor, który zajmuje się moją kruszynką.

- Dzień dobry chciałbym oddać krew dla Nicol Piken. - powiedział Alan.

- Za chwilę przyjdzie do pana pięlegniarka. - odpowiedział. - A panią zapraszam do mnie. - zwrócił się do mnie, a ja ruszyłam za nim. Dotarliśmy do gabinetu. - Proszę usiądź. - polecił mi, a ja wykonałam jego polecenie i usiadła na wygodnym czarnym skórzanym fotelu.

- Jak wyniki? - spytałam.

- Nie mam dla pani dobrej wiadomość. - zaczął. - Niestety żadna krew nie pasuje...- przerwałam mu.

- Nawet moja? - zapytałam.

- Nawet pani. - odparł.

- Może ktoś się pomylił? Może trzeba jeszcze raz przebadać moją krew? - złapałam się ostatniej deski ratunku.

- Oczywiście istnieje taka opcja, ale ja uważam, że szkoda czasu na powtórzenie badań. - mruknął.

- Czyli co teraz? - dopytywałam.

- Trzeba szukać innego dawcy. Co z ojcem dziewczynki? - zapytał.

- Isac... Ojciec mojej córki nie żyje. - powiedziałam to z ciężkim bólem serca.

- Przepraszam nie wiedziałem. - tłumaczył się. - Ale nie można się poddawać. Proszę popytać przyjaciół, znajomych i dalszą rodzne. - zaproponował.

- Wejde tylko na moment do córki i wróce do domu, żeby popytać znajomych. - wytłumaczyłam.

- Dobrze. - zgodził się i razem wyszliśmy z jego gabinetu. Zaprowadził mnie na oddział dziecieńcy. Sala była duża i miała kolor różowy.

Od razu w oczy rzuciła mi się moja córeczka. Leżała w łóżeczku. Była podłączona do kroplówki i miała pełno zabawek. Moja mała kruszynka. Delikatnie pogłaskałam ją po głowie. Bałam się, że mój dotyk ją zaboli. Nie pozwole jej umrzeć. Będę szukała dniami i nocami, aż w końcu znajde.

Po chwili wyszłam. Szybko odnalazłam Alana i bez słowa poszłam do jego auta, a on razem ze mną.

- I jak? - spytał.

- Źle. Trzeba szukać dalej. - odparłam, a on ruszył. Nie chciało mi się więcej z nim rozmawiać, więc oparłam głowe o szybe i udawałam, że zasypiam.

- Ambar pamiętaj, że nie możesz się teraz podawać. Musisz być dwa razy silniejsza. - mówił. Jednak nie dał mi spokoju.

- Wiem, że powinam, ale to mnie przerasta. Najpierw Isac, a teraz Nicol. - powiedziałam i w końcu dotarliśmy pod mój dom. Wysiadłam bez słowa i zamiast iść do domu, to szłam w kierunku domu Isaca gdzie mieszkają Dylan i Shawn. Miałam nadzieje, że może jeden z nich będzie odpowiednim dawcą.

Już niedługo

Bezczelny Sąsiad (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz