2.50. "Isac, to koniec"

6.6K 233 38
                                    

To jest ostatni rozdział i ja nie żartuję. Już wcześniej was informowałam, że zbliżamy się do końca i właśnie jest koniec. Niedługo będzie też epilog i podziękowania.

Postanowiłam dodać kolejny ❤️tym razem ostatni, kochani. Jest mi przykro, że właśnie dziś kończę tą cudowną przygodę z wami. Jeszcze dziś wieczorem pojawi się epilog i podziękowania. 






Postanowiłem nic nie robić Alanowi. Nie chcę pójść do więzienia. Dlatego zadzwoniłem po policję, która go zabrała. Watter przyznał się do wszystkiego co zrobił Ambar i ani słowem nie wspomniał, że go pobiłem.

W tym momencie byłem w połowie drogi do domu. Musiałem porozmawiać z Ambar. Chciałem ją przekonać, żeby nie wyjeżdzala. Modliłem się, żebym zdążył. Co chwile wyprzedzałem samochody, które za wolno jeżdżą.

W domu byłem punktualnie o siódmej rano. Od razu wpadłem do środka. Rozejrzałem się dookoła. W salonie siedziała Ambar. Na stole znajdowały się dwa bilety.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że chcesz wyjechać? - zapytałem i usiadłem obok niej. Próbowałem uspokoić emocje, ale nie mogłem. Cholera. Ona chce zostawić mnie i w dodatku zabrać córkę.

- Isac, proszę nie krzycz. - powiedziała lekko przestraszona. Dlatego zmieniłem ton.

- To porozmawiaj ze mną. - poprosiłem.

- Postanowiłam, że wyjadę na trochę z Nicol...- przerwałem jej i przykucnelem obok niej.

- Ale dlaczego beze mnie? - pytałem i chwyciłem jej dłoń.

- Chce na spokojnie sobie wszystko poukładać. Postanowiłam, że wyjadę zostanę na kilka tygodni i odpocznę. Potem wrócę, obiecuję. - mówiła.

- Kiedy? - zapytałem. Wiedziałem, że jej nie zatrzymam.

- Nie wiem. Za tydzień, miesiąc, albo pół roku. Wrócę jak sobie wszystko poukładam. Dla mnie to wszystko jest nowe. Isac ja cie nie pamiętam... - przerwałem jej.

- I myślisz, że jak wyjedziesz i nie będziesz miała ze mną kontaktu to sobie przypomnisz o mnie?! - wkurwiłem się - Nie będę cię zatrzymywał rób jak uważasz. - dodałem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.

Pov. Ambar

- Co to za krzyki? - zapytała Esmeralda, kiedy tylko Isac wyszedł, a ja nie wiedziałam co mam robić. Przed jego rozmową byłam pewna, że chce wyjechać i wszystko na spokojnie sobie poukładać, ale teraz się zastanawiałam czy aby na pewno dobrze zrobię.

- Isac, nie może pogodzić się z tym, że wyjeżdżam. - mruknełam.

- Ambar nie zrozum mnie źle, ale on dużo przeżył. Przez ten cały czas szukał cię. Szukał jakikolwiek informacji o tobie. Nawet wpadł w alkoholizm, a kiedy pojawiła się szansa, że jesteś w tym szpitalu psychiatrycznym to jakby na nowo sie narodził... - przerwałam jej.

- Es, ja go nie pamiętam. Tak jakby go wcale nie było w moim życiu, rozumiesz? I jak ja mam tu zostać? Ja się go boję. Nie wiem jak mam się zachowywać w stosunku do niego. Próbowałam sobie wszystko przypomnieć, ale bez skutku. - wyjaśniłam. Mi też było z tym ciężko, ale nie umiem żyć z mężczyzną, który w chwili obecnej jest dla mnie obcy.

- Nie powinnaś wyjeżdżać nie teraz. Nie zabieraj mu córki. On nie da rady cię drugi raz stracić, ale rób jak uważasz. - mrukneła blondynka i zostawiła mnie samą, a ja mimo wszystko postanowiłam wyjechać, ale najpierw chciałam pogadać z Isac'iem. Nie chciałam, żeby on się załamał po moim wyjeździe.

Ja: proszę, porozmawiajmy ostatni raz.

Isac: gdzie?

Ja: na boisku.

Isac: będę za pięć minut.

Ubrałam bluzę i wyszłam. Chciałam wyjaśnić z nim sprawę szybko, bo za godzinę mam samolot. Długo nie musiałam iść, bo boisko znajduje się nie daleko domu. Od razu zauważyłam Isaca, który siedział na ławce. Usiadłam obok niego.

- O czym chcesz rozmawiać? - zapytał.

- O nas - westchnąłam - Isac, ja nie pamiętam cię i teraz chce wyjechać, ale nie chce, żebyś się załamał po moim wyjeździe. Ja nie wiem czy kiedykolwiek tu wrócę...- przerwał mi.

- Czyli co teraz? - spytał.

- Chce, żebyś ułożył sobie życie z kimś innym... - kolejny raz mi przerwał.

- Ale ja chce tylko i wyłącznie z tobą. - mruknął.

- Isac, to koniec. - odpowiedziałam. Musiałam w końcu to zakończyć. Nie mogłam dłużej tak żyć. Prawda jest taka, że nie wiem czy kiedykolwiek sobie przypomnę o nim. Nie chcę, żeby czekał na mnie do końca życia. Czekałam ma jakąś odpowiedź, ale on nic się nie odezwał. Więc wstałam z ławki i kierowałam się do wyjścia.

- Ambar! - zawołał mnie, a kiedy się odwróciłam to przyciągnął do siebie i wbił się w usta. Chciałam go odepchnąć, ale oddałam pocałunek. Kiedy skończył oparł głowę o moją. Płakałam - Kochani, nie płacz. Obiecuję Ci, że będę na ciebie czekał do końca moich dni. - dodał. Chciał odejść, ale ja złapałam go za rękę.

- Skarbie, przypomniałam sobie o tobie. - powiedziałam z uśmiechem, ale ze łzami w oczach. Cholera wystarczył pocałunek, żebym sobie o nim przypomniała.

- Już nigdy więcej nie pozwolę cie skrzywdzić - mówił między przerwami na pocałunek - ani wyjechać - kontynuował i złączył nasze usta - nie mam pierścionka zaręczynowego, ale wyjdz za mnie. - dodał i kleknął przede mną, a ja zgodziłam się od razu. Byłam taka szczęśliwa.








No to co? Jak myślicie będzie tak kolorowo czy jeszcze ktoś im zaszkodzi?

Bezczelny Sąsiad (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz