Maraton! Maraton, który wam obiecałam i, który miał być i jest❤
Maraton 1-3
Następny o 12:30/ 13:00
Obudziłam się w białym pokoju na strasznie nie wygodnym łóżku. Po chwili jednak przypomniałam sobie co mi lekarz powiedział.
- Ambar w końcu się obudziłaś. - powiedział mój tata, który najprawdopodobniej był tutaj ze mną przez całą noc.
- Ile spałam? - zadałam pytanie i wstałam z łóżka.
- Nie wstawaj. Spałaś całą noc i dzień. Trzeba iść po lekarza. - mruknął tata.
- Mi nic nie jest, ale Nicol...- przerwał mi.
- Każdy odał już krew do badań teraz trzeba czekać...- przerwałam mu.
- Ja nie odałam. - zauważyłam.
- I na razie nie ma potrzeby odawać. - stwierdził.
- Chcę zobaczyć Nicol. Ona napewno się boi. - nalegałam.
- Dobrze, ale najpierw pójde po lekarza i nawet nie próbuj wstawać z łóżka. - ostrzegł i poszedł po doktora, a ja miałam nadzieje, że powie, że mi nic nie jest i też będę mogła odać krew do badań.
- Jak się pani czuje? - zadał pytanie.
- Dobrze. - odparłam. - Jak się czuje moja córka? - zapytałam.
- Jak na razie mogę pani powiedzieć, że Nicol jest dzielna i niestety trzeba czekać. - powiedział.
- Mogę odać krew do badań? - pytałam.
- Tak, ale i tak na wyniki będzie trzeba czekać kilka godzin. - wyjaśnił, a ja kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
Po chwili przyszła pięlegniarka, a ja z nią poszłam do gabinetu. Pobrała mi krew, a potem odprowadziła na korytarz. Niestety nie mogę wejści teraz do Nicol, ponieważ pora na odwiedziny skończyła się dwie godziny temu.
- Musisz się przespać i coś zjeść. - zaczął tata.
- Spałam całą noc i dzień, a to mi wystarczy i nie jestem głodna. - odpowiedziałam. Nie rusze się stąd.
- Wiem, że się martwisz, ale czekanie na korytarzu nic ci nie da. Co jeżeli znów zendlejesz? Ponownie nie będziesz mogła wejść do córki. - przekonywał tata i jak zwykle miał racje. Bez słowa szłam w kierunku wyjścia.
- Jutro z samego rana przyjade do Nicol. - zawiadomiłam.
- Wszyscy przyjedziemy. - poprawił mnie Logan.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Do domu jechaliśmy dwadzieścia minut, a kiedy weszliśmy do mieszkania, to Veronica z Esmeraldą zrobili kolacje. Ucieszyłam się, bo zaczęli się dogadywać. Miałam tylko nadzieje, że to nie jest cisza przed burzą.
- Sorry, ale nic nie przełkne...- przerwała mi Esmeralda.
- Myślisz, że nas to obchodzi? Masz zjeść cokolwiek, a potem iść spać. - mruknęła Es, a ja usiadłam na swoje miejsce. Nałożyłam trochę sałatki z kurczakiem i zaczęłam jeść.
- Co wam się stało? - zapytałam patrząc na kuzynki.
- No wiesz jak powiedziałaś, że jak usłyszysz jeszcze jakąś kłótnie to nas wyżucisz, to w końcu się ogarneliśmy. - odpowiedziała Vera.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć.
W następnym rozdziale będą niezłe dymy.
CZYTASZ
Bezczelny Sąsiad (Zakończone)
Romance*poprawione rozdziały 6 z 24* - Posłuchaj koleś odwal się ode mnie! - krzyknęłam. - Jednak nikt cię nie pieprzył. - stwierdził. - Skąd ty to możesz niby wiedzieć? - zapytałam. - Gdyby ktoś cię pieprzył byłabyś spokojniejsza. - odpowiedział ,a ja...