Wstawać, czytać i komentować! 💕
Pov. Isac
Od pieprzonych kilka dni jestem w lesie w jakimś opuszczonym starym domku, który najprawdopodobniej rozwali się po pierwszym deszczu. Siedze tu sam odłączony od świata, bo przecież "nie żyje". Raz w tygodniu przychodzą do mnie chłopaki i dają jedzenie oraz wszystkie inne rzeczy, które są potrzebne do funkcjonowania. Kiedy usłyszałem nasz kod czyli cztery razy pukanie do chatki, to wiedziałem, że to oni, ale było coś nie tak, ponieważ byli tutaj wczoraj, a przecież mieli przychodzić raz w tygodniu.
- Co się stało? - zaczęłem.
- Jest problem. - powiedział Shawn.
- Jaki? - zapytałem. - Nie mów tylko, że te chuje mnie znalezili...- przerwał mi.
- Nie o to chodzi. - mruknął Dylan.- To o co? - dopytywałem.
- Dzisiaj była u nas Ambar. Jest załamana, bo wasza córka się rozchorowała. - wytłumaczył Mendes.
- Co jej jest? Ma zapalenie płuc? - przestraszyłem się.- Stary to nie jest zapalenie płuc tylko białaczka. Twoja córka umiera i tylko ty możesz jej pomóc. - wyjaśnił Forster, a ja z wrażenia usiadłem i co ja mam niby teraz zrobić? Wiem, że powinem przebadać się, a jak wyniki wyjdą poprawnie, to oddać szpik dla małej, ale jak? Przecież jak mnie zobaczą to się wyda, że żyje.
- I co chcesz teraz zrobić? - spytał Shawn.
- Muszę porozmawiać z Ambar. - mruknąłem.
- Jak chcesz to zrobić? - dopytywał.
- Trzeba zorganizować porwanie...- przerwał mi Dylan.
- Pojebało cię? Przecież jak Ambar dowie się, że ty żyjesz to cię zabije. - odpowiedział.
- A masz lepszy pomysł? Poza tym nie ma czasu, a tu chodzi o życie mojej córki. - powiedziałem, a oni się na mnie spojrzali jakbym coś im zrobił.
- Powiedziałeś "mojej córki" . - zauważył Mendes, a ja przewróciłem oczami.
***
Punktualnie od dwudziestej obserwowaliśmy Ambar. Była załamana siedziała w parku w ławce i płakała. Chciałem wyjść z tego pierdolonegp samochodu powiedzieć, że żyje i mocno ją przytulić, ale najprawdopodobniej z emocji by zendlała, albo wpadła do stawu...cóż przynajmniej kolejny raz przeze mnie była by mokra. W aucie siedzieliśmy z chłopakami dość długo, bo o północy brunetka kierowała się w kierunku swojego domu. My w tym czasie staliśmy na chodniku. To był dobry pomysł z tymi czarnymi szybami, ponieważ nas nie widziała. Kiedy prawie odeszła od nas, to Mendes z Forsterem wyszyli z zakrytymi chustami do niej. Szybko wsadzili ją do bagażnika i związali. Miałem ochote im za to przyjebać. Kurwa mieli być delikatni, ale mimo to, że byłem na nich wkurwiony, to nic im nie mówiłem. Po prostu z piskiem opon odjechałem do swojej kryjówki w lesie.
Zanim coś powiecie, to rozdział ma 400 słów czyli jest taki jak wszystkie i nie pisać, że wydaje wam się krótki😂💕 macie swojego Nivesa❤
CZYTASZ
Bezczelny Sąsiad (Zakończone)
Romance*poprawione rozdziały 6 z 24* - Posłuchaj koleś odwal się ode mnie! - krzyknęłam. - Jednak nikt cię nie pieprzył. - stwierdził. - Skąd ty to możesz niby wiedzieć? - zapytałam. - Gdyby ktoś cię pieprzył byłabyś spokojniejsza. - odpowiedział ,a ja...