2.36."Isac igrasz z ogniem"

11.9K 699 61
                                    

Hej! Ja jeszcze żyje, aczkolwiek czuje się jakbym umierała :c
Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale byłam na kontroli u lekarza i po prostu nie miałam siły.
Dzisiaj POSTARAM się dodać jeszcze coś wieczorem, aczkolwiek to nie zależy ode mnie. Naprawde. Mam wene i to naprawde dużo i czuje, że dzisiaj mogłabym napisać do końca rozdziały, ale oczy mi się same zamykają. Boli gardło i głowa i ciągle kaszle. Ja to mam to szczęście. W wakacje chorować. Pozdrawiam i licze na dużo komentarzy, żebym nie zasneła i zaczęła pisać drugi rozdział dla was, ale nic nie obiecuje czy dam rade!

Ps. Zapraszam was na Mój Psycholog❤

Razem z Dylanem i Shawnem czekaliśmy w samochodzie na odpowiedni moment, aby porozmawiać z gansterem. Wiedziałem, że muszę to teraz załatwić, żeby Ambar i Nicol były bezpieczne.

- Napewno chcesz iść sam? - zapytał Mendes, a ja się chwile nad tym zastanowiłem. Gdyby poszli ze mną chłopaki, to czuł bym się pewien, ale z drugiej strony jakby coś cało się im, to nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

- Nie, pójde sam. - odpowiedziałem.

- Uważaj na siebie. - wtrącił się Forster. Było mi trochę głupio z nim rozmawiać po tym co zrobiłem jemu ojcu, ale należało się temu chuju.

- Będę. - rzuciłem szybko i wysiadłem z auta. Od razu pewnym krokiem weszłem do klubu, z którego już na parkingu słychać było głośną muzyke.
- Przystojniaczku, a ty do kogo? - zapytała rudowłosa dziewczyna, która miała na sobie tylko bielizne.

- Szukam...- przerwałem kiedy zobaczyłem go. Zignorowałem kobiete i ruszyłem w strone mojego celu. Jak się spodziewałem, kiedy mnie zobaczył nie krył szoku i zdziwienia.

- Nives? - spytał.

- Nie, duch - prychnąłem - Jasne, że ja. Kto inny by do ciebie przyszedł? - dodałem. Byłem pewny siebie, ale musiałem to dobrze rozegrać. Jak na razie szło mi nieźle.

- W takim razie zapraszam do gabinetu. - odpowiedział. Czułem, że coś kombinuje, ale ja miałem na niego haka, aczkolwiek i tak będę musiał oddać mu milion dolarów. Weszłem do dużego pokoju, który był nieźle wyposażony.

- Myślałem, że nie żyjesz - zaczął i usiadł na fotelu - Moi ludzie szukali cię wszedzie. Gdzie się ukrywałeś? - dodał.

- To nie istotne - nie chciałem mówić mu mojej kryjówki - ale przyszedłem tutaj, bo chcę pogadać o długu. - dodałem.

- W końcu przestałeś zachowywać się jak gówniarz - pochwalił - ale czas minął. Teraz dług jest większy, a ty masz poważne kłopty, Nives. - dodał i upił łyk kawy.

- Zdaje sobie sprawe, że odsetki rosną - zgodziłem się z nim - ale wiem też o twoich problemach...- przerwał mi.

- Gówno wiesz, młody szczeniaku. - prychnął.

- Wiem, że masz problemy z prawem, a ja mam kolege, który mógłby ci pomóc. - wyjaśniłem.

- Co chcesz zamiar? - dopytywał.

- Więcej czasu na spłate długu. - przyznałem.

- Zastanowie się - odparł - jutro spotkamy się o tej samej porze. Wtedy dam ci odpowiedź - dodał i wstał z wygodnego miejsca - ale nie myśl, że to koniec twoich problemów. - ostrzegł mnie.

- Twoich też. - odgryzłem się i wyszedłem. Kiedy spowrotem wsiadłem do samochodu, to w końcu mogłem normalnie oddychać.

- I jak było? - zapytał Shawn.

- Zgodził się. - powiedziałem.

- Isac igrasz z ogniem. - stwierdził Dylan i cholera miał racje, ale teraz nie mogę się podać. Wygram ja, albo on.

Bezczelny Sąsiad (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz