- Kamil? - wszedłem do pokoju Polaka.
- Co?
- Pogadamy? - zapytałem, gdy się pakował.
- Nie mamy o czym.
- Kamil, proszę - złapałem go za rękę, ale mi ją wyrwał.
- Nie dotykaj mnie. Już nigdy więcej mnie nie dotykaj.
- Chcę...
- Ale ja nie chcę.
- Ale...
- Wyjdź. Myślę, że Stephan będzie bardziej zadowolony z twojego towarzystwa.
- Przepraszam.
- Trzeba było najpierw ze mną zerwać, a dopiero potem wpuszczać go do łóżka. Wynoś się.
- Kamil...
- Wyjdź. Nie chcę cię widzieć.
- Naprawdę żałuję, że tak wyszło.
- Ja też. Obaj straciliśmy pół roku... Zostawiłem dla ciebie miłość mojego życia. Wyjdź.
- Dobrze... Ale...
- Już.
- Tylko...
- Wynoś się, do cholery!!!
Pokiwałem głową i opuściłem pokój.
To nie powinno się tak zakończyć.
Powinienem był to rozegrać inaczej.
Ale na to już za późno.
Zraniłem go i nic tego nie zmieni.