Dla pani_griezmann i ok666ok666
- Dlaczego teraz? - zapytałem, patrząc na chłopaka. Maciek spuścił wzrok i nic nie powiedział. - Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
- A to by coś zmieniło? - szepnął.
- Tak. To by wiele zmieniło... Dlaczego akurat teraz?
- Bo dopiero teraz zrozumiałem, że jeśli się z nią ożenisz to ja cię stracę - podniósł wzrok i popatrzył mi w oczy.
- Zawsze będę twoim przyjacielem.
- Nie chcę żebyś był moim przyjacielem... Chcę żebyś był moim wszystkim.
- Maciej... - nie wiedziałem, co mam powiedzieć. - W tej sytuacji nie możesz być moim świadkiem. Przykro mi.
- A mi nie... Jeśli nie będę twoim świadkiem to wcale nie przyjdę. Nie chcę patrzeć jak się z nią żenisz.
- Dobrze. To twój wybór... Przepraszam, że...
- Za co ty mnie przepraszasz? Za to że kochasz swoją narzeczoną? Czy za to, że nie kochasz mnie?
- Pójdę już - westchnąłem.
- Do ślubu już się pewnie nie zobaczymy... Wiedz, że chcę żebyś był szczęśliwy. I jeśli z nią jesteś, to świetnie - podał mi rękę.
- Dziękuję - uścisnąłem jego dłoń.
- Przepraszam, Kamil - usłyszałem jeszcze jak wychodziłem.
Siedząc w samochodzie i jadąc do domu, zastanawiałem się co mam teraz zrobić.
Maciej namącił mi w głowie tymi listami. Rozumiem, że bał się mojej reakcji, ale powienien powiedzieć mi wcześniej, albo w ogóle mógł mi nie mówić.
Wiem, że ta sytuacja nie da mi spokoju. Nie będę mógł spokojnie spać, wiedząc, że mój najlepszy przyjaciel ma złamane serce. I to przeze mnie.
Zjechałem na jakiś parking i zaparkowałem w jego najciemniejszej części. Zgasiłem silnik i oparłem głowę o kierownicę.
Chciałem z kimś porozmawiać. Poradzić się co robić, ale jedyną osobą, której bym się poradził jest Maciej, a on mi teraz nie pomoże.
Siedziałem tak przez chwilę. Nie wiedziałem co mam robić.
- Kurwa! - uderzyłem dłonią o deskę rozdzielczą. Wyjąłem telefon z kieszeni i w kontaktach znalazłem numer Maćka. Patrzyłem przez chwilę na zdjęcie przy numerze telefonu, a potem zadzwoniłem.
- Zapomniałeś czegoś? - zapytał, gdy odebrał.
- Nie wiem co mam z tym wszytkim zrobić - szepnąłem.
- Gdzie jesteś?
- Na jakimś parkingu za miastem... To chyba parking dla tirów i...
- Chyba wiem, gdzie. Poczekaj. Zaraz przyjadę - rozłączył się.
Rzuciłem telefon na siedzenie, ze schowka pod kierownicą wyjąłem paczkę papierosów. Niby nie palę, ale mam taką awaryjną paczkę. Wysiadłem i zapaliłem papierosa. Zaciągnąłem się mocno, a po chwili wypuściłem dym z płuc.
Gdy byłem w trakcie trzeciego papierosa, zobaczyłem światła sportowego samochodu Maćka. Zaparkował tuż obok mnie i wysiadł, aby zbliżyć się do mnie.
- Zwariowałeś? - zabrał mi fajka i rzucił go na ziemię.
- Mam jeszcze całą paczkę - odparłem i wyjąłem ją z kieszeni. Chłopak chciał mi ją zabrać, ale mu nie pozwoliłem. - Dlaczego przyjechałeś?