Dla kilamiangel
- A ta? - stałem przy szafie i wyjąłem z niej kolejną koszulę Daniela. Zaraz mnie szlag trafi, bo Danny już od 40 minut powtarza, że nie ma się w co ubrać.
- Nie.
- Dlaczego? - zapytałem.
- Bo nie pasuje do tych dżinsów.
- To załóż te czarne - powiedziałem.
- Nie. Dziś chcę te - oznajmił, a ja ledwo się powstrzymywałem żeby nie powiedzieć czegoś, czego potem będę żałował i będę musiał go przepraszać.
- A ta niebieska? - rzuciłem koszulę w kratę na łóżko i wyjąłem z szafy kolejną.
- Błękitna - poprawił mnie.
- Jedna cholera - mruknąłem.
- Chyba może być - zastanawiał się. Wstał z łóżka i wziął ode mnie koszulę. Założył ją i patrzył na swoje odbicie w lustrze, które było z drzwiach szafy. - Co myślisz? - odwrócił się do mnie.
- Ekstra - przewróciłem oczami.
- A tamta czemu nie mogła być?
- Bo nie - oznajmił i podgiął rękawy koszuli. - Dlaczego się jeszcze nie ubrałeś?
- Zabiję cię - westchnąłem. - Przysięgam, że cię zabiję - przymknąłem oczy.
- Nie zabijesz - objął moją szyję ramionami. - Za bardzo mnie kochasz - musnął moje usta swoimi. - Tęsknił byś za mną.
- Czas leczy rany... - popatrzyłem mu w oczy.
- Słucham? - odsunął się trochę.
- Znalazł bym sobie kogoś... Jakoś bym się pocieszył.
- Chyba się przesłyszałem - puścił mnie.
- Byłbyś o to zły? - podpuszczałem go. - No wiesz - objąłem go w pasie. - Gdyby coś ci się stało i związałbym się z kimś innym?
- Nie. Nie byłbym zły - pogłaskał mnie po policzku. - Byłbym wściekły... Straszył bym ci tego faceta z zaświatów... Nie miałby życia...
- Nie brzmi obiecująco - zmarszczyłem brwi.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - oparł czoło o moje.
- A czasem naprawdę mam ochotę - westchnąłem.
- Przestań marzyć, kotku. Już się mnie nie pozbędziesz - przytulił się do mnie mocno. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - pocałowałem go w czoło. - Nawet jeśli czasem mam ochotę cię zabić - złożyłem kolejny pocałunek na jego czole. - A teraz - odsunąłem się i zdjąłem z siebie koszulkę. - Ubieram się i wychodzimy.
- Tak, kochanie - przytaknął.