Obudziło mnie pukanie do drzwi. Wstałem z łóżka i poszedłem otworzyć. Gdy zobaczyłem Kamila, byłem naprawdę zaskoczony. Po jego oczach widziałem, że płakał.
- Mogę wejść?
- Tak - wpuściłem go.
Naprawdę byłem zdziwiony, że tu jest. Zerwał ze mną trzy lata temu, a potem związał się z tym Norwegiem. Praktycznie nie mieliśmy kontaktu od tamtego czasu.
- Przepraszam, że do ciebie przyjechałem, ale... Po prostu wiem, że ty... - głos mu się załamał. - Że nie zrobisz nic głupiego i że mnie nie ocenisz.
- Co się stało? - podszedłem do niego. W jego oczach znowu zebrały się łzy. - Kamil... Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć... Zabiorę to ze sobą do grobu - położyłem mu dłoń na ramieniu. Chłopak pokręcił głową, po jego policzkach popłynęły łzy, więc przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem. Czułem jego łzy na nagiej skórze mojej klatki piersiowej.
Nie wiem, co ten pieprzony Norweg mu zrobił, ale go zabiję, przysięgam.
- Kamil - pogłaskałem go po włosach. - Daniel coś zrobił? - szepnąłem.
- On... Między nami się nie układało... Już od dłuższego czasu... Sądziłem, że to przejściowy kryzys, ale... Nie dopuszczałem do siebie myśli, że to nie to... Że go nie kocham... A Daniel... On się zrobił cholernie zazdrosny...
- Uderzył cię? - zapytałem. Polak odsunął się ode mnie i zdjął kurtkę i szalik. Zobaczyłem siniaki na jego szyi. - Co on chciał zrobić? - dotknąłem delikatnie zasinień.
- Nie boli - wyszeptał. Te siniaki wyglądały, jakby złapał go za szyję prawą ręką. - Nie wiem, co chciał zrobić... Ale... Przestraszył mnie wtedy, złapał mnie za szyję bardzo mocno i...
- Spokojnie - wziąłem jego twarz w dłonie. - Spokojnie... - ponownie go do siebie przyciągnąłem. - Mam rozumieć, że od niego odszedłeś, tak?
- Wyszedłem z domu, jak go nie było, więc tak... Mam nadzieję, że nie wpadnie na to, że przyjechałem do Ciebie...
- Co jeszcze zrobił? - zapytałem, bo doskonale wiedziałem, że to nie wszystko. Kamil wziął głęboki oddech. - Uderzył cię jeszcze?
- Tak... - odsunął się ode mnie i zaczął chodzić po salonie. Nie odzywałem się. Pozwoliłem aby zebrał myśli i ułożył sobie to wszytko w głowie. - On... - zatrzymał się patrząc na kominek. Stał bokiem do mnie. Nie podchodziłem do niego. Nie chciałem wywierać na nim presji. - Przepraszam, że byłem takim idiotą - zamknął oczy. - Nie powinienem był od ciebie odchodzić... Ty nigdy byś tego nie zrobił - szeptał. Zbliżyłem się do niego i stałem obok. Nic nie mówiłem, widziałem, że Kam chce dodać coś jeszcze. - Daniel... On... Dowiedziałem się, że mnie zdradza - zaczął. - Wiesz jaki jestem, nie mogłem tego tak po prostu zostawić... Musiałem z nim porozmawiać.
- Co powiedział?
- Że to moja wina... Że przeze mnie nasz związek się rozpada... Że nie zaspokajam jego potrzeb - głos mu się załamał po raz kolejny tej nocy. - No to wtedy stwierdziłem, że to nic straconego, bo ja od niego odchodzę... Wtedy złapał mnie za szyję i przycisnął do ściany - dotknął swojej szyi. - Powiedział, że należę do niego i to on decyduje, kiedy zakończy się nasz związek i... - przerwał. - Powiedział, że jest mu na rękę, że mnie ma... Mocno ścisnął mnie za szyję... Nie mogłem oddychać - mówił. Objąłem go, a on się we mnie wtulił.
- Co było dalej?
- Gdy mnie puścił, powiedziałem, że nie chcę z nim być, że nie będę z kimś kto mnie zdradza... Uderzył mnie... Powiedział, że jeśli odejdę, to mnie znajdzie i nie skończy się to dla mnie dobrze.
- Kamil... - musiałem go o coś zapytać. - Czy on...?
- Nie, nie zgwałcił mnie - domyślił się, co miałem na myśli.
- Jeden powód mniej do zabicia go - westchnąłem. - Co było dalej?
- Wyszedł chwilę później... Pewnie poszedł się z kimś pieprzyć... Założyłem tylko kurtkę i wyszedłem... Nie wziąłem ze sobą nic... Tylko dokumenty, bo miałem je w kieszeni.
- Cieszę się, że przyjechałeś - przytuliłem go mocno. - Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, drink?
- Nie, dziękuję - wyszeptał w moją szyję.
- Chcesz się położyć?
- Nie zasnę - odparł.
- To ja nam zrobię tego drinka - westchnąłem. - Jeszcze pamiętam jak się robiło ten twój - odsunąłem się z uśmiechem. - Usiądź zaraz przyjdę.
Poszedłem do kuchni. Z lodówki wyjąłem wódkę, sok brzoskwiniowy i lód. Sięgnąłem po szklanki, do których wrzuciłem kostki lodu. Do shakera wlałem odpowiednią ilość alkoholu i soku, i wymieszałem to, aby po chwili przelać do szklanek. Dorzuciłem po plastrze pomarańczy i wróciłem do salonu.
Kamil stał koło kominka i patrzył na zdjęcia, które były tam ustawione. To były nasze zdjęcia.
- Sądziłem, że już ich nie masz... - szepnął.
- Nigdy nie powiedziałem, że przestałem cię kochać... Proszę, sex on the beach - uśmiechnąłem się. Kamil wziął ode mnie szklankę i napił się.
- Dobry jak zawsze - rzucił cicho.
- Możesz u mnie zostać ile tylko chcesz, Kamil. Daniel nie odważy się tutaj przyjść.
- Dziękuję. Naprawdę to doceniam.
- Nie masz za co dziękować - uśmiechnąłem się.
Kamil posłał mi delikatny uśmiech, ale w jego oczach widać było smutek.