Dla KochamSkoki i GalaxyGerl
- Andi? - usłyszałem szept Stephana. - Śpisz?
- Śpię, a co?
- Bo ja nie mogę - oznajmił.
- Dlaczego? - zapytałem nadal leżąc plecami do niego.
- Nie wiem... Pogadaj ze mną... Może mnie zanudzisz.
- Zaraz w łeb dostaniesz, to od razu zaśniesz - przekręciłem się i popatrzyłem na drugie łóżko, gdzie Stephan leżał patrząc na mnie.
- Ale ty miły - zaśmiał się i wstał. - Przesuń się.
- Jezu - zrobiłem mu miejsce na łóżku, a on się położył.
- Nie narzekaj - przytulił się do mnie. - Lubisz ze mną leżeć.
- Uwielbiam - objąłem go ramieniem.
- Opowiedz mi coś - szepnął.
- Co?
- Cokolwiek - uniósł głowę i musnął ustami moją szczękę.
- Hmmm... Cztery lata temu poznałem osobę, która całkowicie zmieniła moje postrzeganie świata... - uśmiechnąłem się, bo poczułem jego usta na szyi. - Na początku nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę poczuć coś więcej, niż tylko przyjaźń, do faceta, ale...
- Ale? - szepnął, a jego gorący oddech owionął wrażliwą skórę na mojej szyi.
- Skutecznie udowodniłeś mi, że to co nieznane, nie znaczy złe - pocałowałem go w czoło. - Rozkochałeś mnie w sobie całkowicie i nieodwracalnie - przytuliłem go mocniej.
- Mam nadzieję - uniósł się na łokciu, a po chwili złączył nasze usta.
- Uzależniłem się od ciebie - wyszeptałem w jego wargi i zmieniłem naszą pozycję, kładąc Stephana na plecach, a sam znalazłem się nad nim. - Od twoich pocałunków - musnąłem lekko jego usta. - Od twojego dotyku i od dotykania ciebie - wsunąłem dłonie pod jego koszulkę i widziałem palcami jego gładkiej skórze. - Od twojego zapachu - przesunąłem nosem po jego policzku. - Ale od pocałunków najbardziej - złączyłem nasze wargi. - Uwielbiam smak twoich ust - wymruczałem.
- Nie sądziłem, że umiesz tak romantycznie mówić - pogłaskał mnie po policzku.
- Ja też - pocałowałem go krótko. - To chyba ta godzina - spojrzałem na zegarek elektroniczny. Dochodziła trzecia. - Powinniśmy iść spać - chciałem z niego zejść, ale mnie powstrzymał. - Jestem ciężki, skarbie - położyłem się obok niego.
- Ale ja lubię się tak do ciebie przytulać - usiadł i popatrzył na mnie, marszcząc brwi.
- Chodź do mnie - położyłem rękę na jego plecach, chłopak podniósł się i usiadł na moich biodrach, aby po chwili się do mnie przytulić. Zaśmiałem się i objąłem go ramionami. Przesunąłem dłońmi po jego plecach i zatrzymałem je na pośladkach Stephana. Zacisnąłem lekko palce.
- Andi - oberwałem po rękach.
- No co? Podoba mi się - znowu zacisnąłem dłonie na jego pośladkach. - Co? - zaśmiałem się, gdy podniósł głowę i spojrzał mi w twarz.
- A czy ja coś mówię? - oparł czoło o moje.
- Wystarczy mi to spojrzenie - moje dłonie powędrowały na jego uda.
- Nie umiesz trzymać rąk przy sobie? - zapytał, muskając ustami moje wargi.
- Nie. Ciesz się, że przy ludziach umiem się opanować... - pocałowałem go lekko. - Inaczej już dawno mielibyśmy za sobą seks w miejscu publicznym.
- Dobrze, że nie wśród ludzi - zaśmiał się w moje usta.
- Jeszcze nie zwariowałem... Nie pozwolę żeby ktoś oprócz mnie oglądał cię nago - moje dłonie znalazły się pod jego koszulką.
- Ale wiesz, że nie byłem prawiczkiem, kiedy zaczęliśmy się spotykać? - zaśmiał się.
- Wiem, ale teraz jesteś ze mną i nikt oprócz mnie nie może oglądać cię nago, bo zabiję - przekręciłem się i Stephan znowu znalazł się pode mną.
- Mnie czy tą osobę?
- Tą osobę, ciebie kocham - pocałowałem jego szyję i zrobiłem mu malinkę.
- To dobrze, bo muszę ci coś powiedzieć - oznajmił, a ja gwałtownie podniosłem głowę.
- Co takiego?
- Kocham cię, skarbie - uniósł głowę i musnął moje usta.
- Chcesz żeby dostał zawału? - zaśmiałem się. - Serce mi stanęło.
- Szkoda, że tylko serce.
- Nie zaczynaj - zaśmiałem się. - Powinniśmy już dawno spać. Jest prawie czwarta rano.
- No i co?
- Stephan - jęknąłem, kiedy jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. - Spać - zsunąłem się z niego.
- Jestem niepocieszony - założył ręce na piersi i wpatrywał się w sufit.
- Rano cię pocieszę - przerzuciłem rękę przez jego brzuch. - Pod prysznicem - wyszeptałem mu do ucha.
- Nie - odwrócił się plecami do mnie i odsunął się na krawędź łóżka. Udawał, że ma focha.
- Kotku - objąłem go w pasie i przyciągnąłem do siebie. - Wstaniemy wcześniej... Będziemy mieli dużo czasu...- szeptałem mu do ucha. - Mmm...?
- Przekonałeś mnie - odparł.
- Odwróć się do mnie - poprosiłem.
- Nie. Idę do siebie - chciał wstać, ale mu nie pozwoliłem.
- Nie chyba żartujesz. Nie wypuszczę cię teraz... Już wystarczy, że wcześniej strzeliłeś focha.
- Ja się tylko z tobą drażniłem, to ty się obraziłeś i położyłeś się na swoim łóżku.
- Jak ty mnie denerwujesz! - mruknąłem do jego ucha. - Zabiłbym cię, gdyby cię tak nie kochał.
- Ja też cię kocham, dobranoc - obrócił się w moich ramionach, dał mi szybkiego buziaka i wtulił się we mnie mocno.
- Dobranoc - zaśmiałem się. Przymknąłem oczy i odpłynąłem.