Dla osób, które nie doczekały się Kraftböcka w moim ff, tak na pocieszenie 😁
- Michi - usłyszałem szept.
- Mmm? - nie przerywałem czytania książki i usiadłem wygodniej na łóżku.
- Co robisz?
- Czytam - przekręciłem stronę w książce.
- A długo będziesz jeszcze czytał?
- Nie wiem, a co?
- Nudzi mi się - położył mi głowę na ramieniu.
- Mhym... Włącz sobie telewizor.
- Nie mam ochoty - pocałował mnie w szyję.
- To poczytaj coś - rzuciłem.
- Nie chcę - jego dłoń wsunęła się pod moją koszulkę na brzuchu.
- A co chcesz?
- Trochę twojej uwagi - jego wargi muskały moją szyję.
- Za chwilę.
- Michi - jęknął. - Odłóż już tą książkę.
- Zaraz - oznajmiłem i przekręciłem stronę.
- Michi - szeptał mi do ucha.
- Mmm...?
- Odłóż to - zamknął gwałtownie moją książkę i zabrał mi ją.
- I co teraz? - zapytałem, a brunet rzucił książkę na podłogę i usiadł mi na kolanach.
- Chcę twojej uwagi.
- Masz całą - objąłem go w pasie, a on się do mnie przytulił. - Jak zawsze - pocałowałem go w skroń.
- Cieszę się - wplątał palce w moje włosy. Odsunął się trochę i popatrzył mi w oczy. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - pochyliłem głowę i złączyłem nasze usta w długim i delikatnym pocałunku.