Dla OnTheWayToDreams
Obudził mnie jakiś hałas. Po omacku sięgnąłem do włącznika lampy stojącej przy łóżku i włączyłem ją. Zerkałem na smartfon i sprawdziłem godzinę. Dochodziła czwarta rano.
Znowu rozległ się hałas, a raczej walenie do drzwi. Powoli wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi. Wyjrzałem przez wizjer i zobaczyłem osobę, której najmniej się spodziewałem.
Do moich drzwi pukał Peter Prevc.
Chciałem cicho odejść, ale uderzyłem małym palcem w szafę, w której wisiały kurtki i stały buty.
- Kurwa! - zakląłem.
Pero zawsze miał pecha i w nią kopnął. Do tej pory zawsze się z niego śmiałem, ale teraz rozumiałem ten ból.
- Andreas! Otwieraj!
- Po co? - oparłem się ramieniem o drewnianą konstrukcję.
- Najpierw piszesz mi tego cholernego SMS-a, a teraz pytasz...
- Nie kazałem ci tu przyjeżdżać - przyłożyłem czoło do drzwi. - Odejdź - poprosiłem cicho.
- Nie... Chciałeś żebym ci to wyjaśnił... Więc mi na to pozwól.
- Nie chcę cię widzieć, nie rozumiesz? Nie mogę teraz na ciebie patrzeć.
- Andi... - oznajmił. - Proszę cię... Porozmawiaj ze mną...
Przymknąłem oczy. Wiedziałem, ze jeśli go wpuszczę to się złamię. Znów będę przez niego płakał. Wszytko na nowo we mnie odżyje. Nie chcę znowu tak cierpieć.
- Nie mogę, Pero... Nie chcę żebyś znowu mnie zranił.
- Tylko ci wyjaśnię... Chcę ci powiedzieć, że to nie twoja wina... Tylko moja... To przeze mnie się rozstaliśmy - mówił, a ja odsunąłem się od drzwi i je otworzyłem. Peter wpadł do środka, chyba się o nie opierał. Stał bardzo blisko mnie.
- Dlaczego? - wyszeptałem i powstrzymywałem łzy.
- Bo jestem popieprzonym idiotą, który przestraszył się tego co czuje - zamknął za sobą drzwi.
- A co ten popieprzony idiota czuje? - cofałem się trochę.
- Jest zakochany bez pamięci w pewnym wyjątkowym chłopaku...
- Ale go zostawił - zrobiłem jeszcze krok w tył, bo Pero się do mnie zbliżył.
- Bo jest popieprzonym idiotą... Nie widział co ma dopóki go nie stracił - odparł i znowu się do mnie przybliżył, a ja oparłem się o kanapę. Nawet nie zauważyłem, że weszliśmy do salonu.
- Stracił go na własne życzenie... Sam z nim zerwał.
- Przepraszam... Wiem, że spierdoliłem na całej linii... Ale... Po prostu przestraszyłem się tego, jak ważny dla mnie jesteś... Przestraszyłem się tego, że teraz moje szczęście zależy bardziej od ciebie niż ode mnie... Przestraszyłem się tego, jak bardzo cię kocham... I tego, że stałeś się centrum mojego życia i wszytko inne straciło znaczenie... Skoki, treningi, rodzina... To nie było ważne... Wybacz mi... Po prostu się przestraszyłem...
- Dlaczego ze mną nie porozmawiałeś?
- Nie wiem... Bo zacząłem panikować... Znasz mnie... Wiesz, że tracę w takich sytuacjach rozum... - położył dłonie na sofie tuż przy moich biodrach. - Chociaż przy tobie nigdy nie miałem go za dużo...
- Ja ci odbieram rozum?
- Nigdy przy tobie nie myślałem - oparł czoło o moje.
- Nie przekonuje mnie to... Powiedz prawdę.
- To była prawda.
- Ale nie cała, prawda? Był ktoś? Zdradziłeś mnie?!
- Nie... Możesz mieć za dupka, ale nigdy tego nie zrobiłem... Ale owszem... Ktoś zaczął mącić mi trochę w głowie... Ale to teraz nie ważne...
- Oczywiście, że ważne... Kto? - odepchnąłem go i odsunąłem się.
- Andi...
- Odpowiedz albo się wynoś - założyłem ręce na piersi.
- Daniel, ale...
- Kto?! - krzyknąłem. - Ale...
- O co chodzi?
- Daniel?
- Tak... Chodził za mną, próbował się ze mną umówić... Mówił mi, że nasz związek nie ma przyszłości... I wiele innych głupot... Andi... - podszedł do mnie. - Wybacz mi - ukląkł przede mną. - Daj mi drugą szansę.
- Wstań, Pero - poprosiłem, a on to zrobił.
- Co mam zrobić?
- Nic... Po prostu... Kochaj mnie tak jak wcześniej - wyszeptałem.
- Kocham cię, kocham najbardziej na świecie - przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Objąłem ramionami jego szyję, pocałowałem go w policzek, a potem oparłem głowę na jego ramieniu. - Przepraszam - pocałował mnie w skroń. - Przepraszam - jego usta znalazły się na mojej szyi. - Przepraszam - szeptał co chwilę i składał pocałunki na mojej szyi i policzku.