Dla HHDSJDJ KochamSkoki
- Andi - Stephan potrząsnął mną za ramię.
- Mmm...? - otworzyłem oczy i podniosłem głowę z poduszki. - Co tam, skarbie?
- Przyniesiesz mi wodę?
- Nie ma przy łóżku? - zdziwiłem się.
- Nie.
- Już - wysunąłem rękę spod jego głowy. Poszedłem do kuchni, wziąłem butelkę z wodą i wróciłem do sypialni. Stephan siedział na łóżku. Podałem mu wodę i położyłem się. Chłopak się napił, odstawił butelkę na szafkę nocną i położył się na plecach.
Przysunałem się i przerzuciłem rękę przez jego brzuch, oparłem czoło o jego skroń.
- Weź rękę - poprosił, a ja ją zabrałem. Uniósł się na łokciach i zaczął przekręcać się na prawy bok.
- Pomóc ci?
- Poradzę sobie - położył się. - Teraz mnie przytul.
Przylgnąłem do jego pleców i pocałowałem jego odsłonięte ramię. Objąłem go mocniej i powoli odpływałem.
Obudziłem się sam. Wózek stał obok łóżka, ale kul i Stephana nie było. Nagle usłyszałem jakiś hałas. Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do salonu. Stephan leżał na środku.
- O Boże - podbiegłem do niego i upadłem na kolana. - Wszystko dobrze?
- Tak - zaczął się śmiać. - Tylko chyba porwałem się z motyką na słońce... Nie mam tak mocnych mięśni jak myślałem - usiadł powoli. - Pomożesz mi?
- Tak, oczywiście - podniosłem go.
- Nie. Ja sam... Po to mam kule.
- Zostaw je. Na dziś wystarczy - z chłopakiem na rękach wszedłem do sypialni. - Prawie dostałem zawału - posadziłem go na wózku i pocałowałem lekko. - Nie strasz mnie tak, dobrze?
- Dobrze... Pocałuj mnie jeszcze - poprosił. Oparłem ręce o podłokietniki wózka i pochyliłem się łącząc nasze usta.
- O 13 masz rehabilitację?
- Tak.
- Zawiozę cię, jak będę jechał na trening i gdy będę wracał, to cię odbiorę.
- Będę musiał na ciebie czekać... Sam wrócę... Poradzę sobie - zapewnił.
- Dobrze. Ale jak coś to dzwoń.
- Ok.
Tak jak ustaliliśmy, tak zrobiliśmy.
- Hej! - krzyknąłem, gdy wszedłem do mieszkania.
- Cześć! - odpowiedział mi Stephan.
- Jemy coś? - rozebrałem się i wszedł do kuchni.
- Kurczak chyba jest w lodówce!
- Ok! - otworzyłem lodówkę i wyjąłem pierś z kurczaka, sałatę lodową, fetę.
Szybko zrobiłem sałatkę i zabierałem się za smażenie kurczaka. Gdy byłem w połowie przygotowywania posiłku, usłyszałem Stephana.
- Andreas!!!
Rzuciłem wszytko i ruszyłem do sypialni. Wpadłem tam, potykając się i zobaczyłem Stephana, który stał przy komodzie, opierając się o nią lekko.
- Ale z powrotem dojść do łóżka będziesz musiał mi pomóc - uśmiechnął się.
- Tak, jasne - podszedłem do niego. Objąłem go w pasie lewą ręką, a prawą złapałem za łokieć. - Jestem z ciebie dumny - szepnąłem, kiedy powoli zmierzaliśmy w stronę łóżka.
- Ja z siebie też - szepnął. Zachwiał się, ale go przytrzymałem.
- Nie przemęczaj się, dobrze? Nie wszystko na raz, kochanie - pomogłem mu usiąść na wózku.
- Dobrze... Andi... Coś się przypala.
- Kurwa... - wybiegłem z sypialni. Zdjąłem patelnię z ognia i wyrzuciłem kurczaka do kosza. - No to na obiad mamy sałatkę - spojrzałem na Stephana, który pojawił się w kuchni.
- Tak sobie myślę...
- O czym?
- Zastanawiam się...
- Co się dzieje? - podszedłem do niego i ukucnąłem przed nim, wziąłem jego dłonie w swoje.
- Markus próbował z tobą porozmawiać?
- Nie. Tylko tu przyszedł i od tamtej pory mnie unika... Czemu się nad tym zastanawiasz?
- Tak po prostu. Byłem ciekaw, czy odpuścił.
- Nie przejmuj się nim. Jest tylko jeden facet, z którym chcę być.
- Tak? - uśmiechnął się.
- Tak. Jest bardzo przystojny... I ma cudowny uśmiech.
- Coś jeszcze?
- Uwielbiam go całować - musnąłem lekko jego usta. - I mówić mu, że go kocham... Jest cholernie seksowny.
- Kocham cię - pogłaskał mnie po policzku. - Pocałuj mnie - szepnął, a ja to zrobiłem. Stephan zarzucił mi ramiona na szyję. Przesunąłem dłonie po jego udach i zatrzymałem je na biodrach chłopaka. Przygryzł mi dolną wargę, gdy chciałem się odsunąć.
- Nie gryź - zaśmiałem się. - Jesteś miłością mojego życia, Stephan - szepnąłem, a on uśmiechnął się szeroko. - Zostaniesz moim mężem?
- Nie... - pokręcił głową.
- Ale... - uśmiech zszedł z mojej twarzy. - Nie rozumiem.
- Nie teraz... Zadaj mi to pytanie, gdy będę mógł już sam chodzić.
- Dlaczego nie teraz? - zdziwiłem się.
- Teraz ci nie odpowiem. Zapytaj mnie, gdy będę już w stanie chodzić.
- Dobrze... Skoro tak wolisz.
- Nie bądź smutny - pocałował mnie lekko. - Wiesz, że cię kocham... Nie jestem jeszcze gotowy... Przepraszam...
- Nie przepraszaj, kochanie - uśmiechnąłem się lekko. - Rozumiem.
- Na pewno?
- Tak - pocałowałem go i wstałem. - Więc zjesz ze mną?
- Mhym.
Kilka godzin później, leżeliśmy na łóżku w sypialni i rozmawialiśmy szeptem.
Uwielbiam słuchać jego głosu i kocham to, jak się do mnie przytula.
- Przepraszam - szepnąłem.
- Co? - podniósł głowę z mojej piersi. - Za co?
- Za to, że cię zdradziłem - odparłem. Jego oczy się rozszerzyły. - Mam na myśli to z Markusem.
- Nie ma do czego wracać... Przecież ci wybaczyłem.
- Ty mi tak, ale ja sobie nie... Naprawdę tego żałuję.
- Wiem, Andi... Nie wracajmy do tego - pocałował mój policzek, a potem ponownie położył głowę na mojej piersi.