Dla vixkaTeamwelli
Wszystko zaczęło się latem.
Upadłem na treningu.
Zwykły upadek.
Nic nadzwyczajnego.
Od razu trafiłem do jednego z naszych fizjoterapeutów, u którego staż miała jakaś studentka. Nie zwróciłem na nią szczególnej uwagi.
Dopiero, gdy zadała mi kilka pytań o uraz mojego kolana, zwróciłem uwagę na jej oczy. Były niebieskie z domieszką szarości.
Prawie idealne.
- Kiedy doszło do urazu? - zapytała przyciągając do mnie jakąś maszynę.
- Jakieś pół godziny temu - odpowiedziałem.
- Ok, czyli mamy jeszcze trochę czasu - odparłem i zza parawanu wyciągnęła jakąś butlę, była podobna do tej z gazem.
- Pomóc ci?
- Nie - zaśmiała się. - To nie jest takie ciężkie na jakie wygląda... Miałeś już kiedyś krio?
- Nie.
- Ok... Nie masz żadnych otarć na kolanie? - podłączyła butlę do maszyny, którą przy mnie zostawiła.
- Nie.
- Mhym - usiadła na krześle obok mnie. - Nie schudłeś dużo w ostatnim czasie?
- Nie.
- Jesteś przeziębiony lub masz inną chorobę wirusową przy której występuje gorączka?
- Nie - odparłem, a ona to zanotowała.
- Ciążę też wykluczam - zaśmiała się. Spod leżanki, na której siedziałem, wyciągnęła drewnianą skrzyneczkę. - Postaw tu nogę - powiedziała. Zrobiłem to, a ona przeciągnęła palcami po moim odsłoniętym kolanie. - Czujesz to?
- Tak.
- Ok, czyli z czuciem też wszystko ok... - odwróciła się do maszyny i wcisnęła jakiś guzik. - Podczas zabiegu na początku poczujesz duże zimno, jest to zabieg z oparami azoty, które przy dotarciu do skóry mają temperaturę około - 160° Celcjusza... Jeśli podczas zabiegu poczujesz jakikolwiek pieczenie lub dyskomfort masz mi o tym powiedzieć, wtedy przerwiemy, ok?
- Dobrze.
- Rozluźnij nogę - przesunęła drewnianą skrzyneczkę w swoją stronę, przez co moja noga nieco się wyprostowała. Wcisnęła jakiś guzik i wzięła do ręki dyszę od maszyny, z której ulatywała biała para. Trzymała dyszę w odległości jakiś 15 cm od mojej skóry i przesuwała ją po pod kątem po mojej skórze omijając miejsca, gdzie kości były tuż pod skórą. - Wszystko ok?
- Tak... Dlaczego powiedziałaś, że mamy jeszcze trochę czasu?
- Taki zabieg najlepiej wykonać do 40 minut po urazie. Jest najbardziej skuteczny - odparła. - Nie piecze?
- Nie. Jestem skoczkiem, jestem odporny na zimno - uśmiechnąłem się.
- Ok zdziwił byś się... Mało który skoczek jest odporny na krio - zaśmiała się i przesunęła duszę pod moje kolano.
- A dlaczego nie samo kolano?
- Chcesz żebym ci zrobiła odmrożenia? - zaśmiała się. - Miejsca gdzie kości są tuż pod skórą należy omijać, bo bardzo łatwo o odmrożenia. - Przesunęła kilka razy dyszą od mojego uda do piszczeli. - Dziękuję - wyłączyła sprzęt.
- Już? - zdziwiłem się.
- Minęło trzy minuty... To maksymalny czas zabiegu... Nie trzyj! - krzyknęła. - Skóra jest teraz bardzo podatna na uszkodzenia... Jeśli pojawi się coś, co cię zaniepokoi, to przyjdź... Jutro wpadnij po treningu... Skontroluję, czy wszystko jest ok.
- Dobrze... - odparłem i zdałem sobie sprawę, że nie wiem, jak dziewczyna ma na imię. - Jak się nazywasz?
- Wiktoria - wyciągnęła do mnie rękę.
- Andi - uścisnąłem jej dłoń. - Do jutra.
- Do zobaczenia, Andi - uśmiechnęła się przepięknie. Odpowiedziałem jej tym samym i wyszedłem.