|stupid decision|K. Stoch & P. Prevc

1.2K 103 19
                                    

Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Chodziłem po mieszkaniu, gdy usłyszałem trzask drzwi.

- Cześć! - usłyszalem krzyk mojego brata.

- Hej - rzuciłem, siedząc na kanapie.

- Gdzie Kamil? Sprawę mam - Domen usiadł w fotelu.

- Pojechał do domu.

- Czemu? Coś się stało?

- Rozstaliśmy się.

- I ty to mówisz tak spokojnie?! I jak to się rozstaliście?! Rzucił cię, teraz?! Gdy jesteś chory?! Rozwodzicie się?

- On nie wie, Dom. Nie powiedziałem mu.

- No ty jesteś jakiś głupi! Zamiast mu powiedzieć o chorobie, to z nim zerwałeś!

- Zrobiłem to właśnie dlatego, że jestem chory!!! Nie chcę żeby tu teraz był! - wstałem. - Nie chcę żeby patrzył jak umieram... Mniej go zabolało, gdy go po prostu rzuciłem, niż jakby miał patrzeć jak umieram.

- Jakie umieram?! Czyś ty na głowę upadł? To wczesne stadium! Lekarze przecież mówią, że z tego wyjdziesz!

- Rak to rak, Domen. Niegdy nic nie wiadomo.

- W tej chwili do niego dzwoń, powiedz mu, że go kochasz i potrzebujesz, i macie mi się tu zaraz pogodzić.

- Nie. Nie zrobię tego.

- Dobrze, to ja to zrobię - złapał mój telefon.

- Oddawaj.

- Nie - schował się przede mną w łazience. - Cześć, Kamil... Wiem, właśnie Pero mi powiedział.

- Oddaj mi telefon, gówniarzu! - krzyknąłem.

- Słuchaj, sprawa nie jest tak prosta, jak cię się wydaje... Już ci wszystko mówię...

- Ani mi się waż, Domen!!!

- On ma raka, raka kości i... Ale nie przerywaj... Dobra... Widzę, że już wszytko rozumiesz... Już mu powiedziałem, że jest idiotą, ale możesz mu to powtórzyć, jak przyjedziesz... Tak? A Pero mi powiedział, że wróciłeś do Polski... No nie... Nie jesteś idiotą, jak mój brat - mówił. - Dobra, muszę kończyć... Pomódl się za mnie, bo Peter mnie zabije... No schowałem się przed nim w łazience... Ok, na razie - pożegnał się, a po chwili wyszedł. - On nie wyjechał, debilu - podał mi smartfon. - Zadzwoni do ciebie za pół godziny... Masz odebrać.

- Nie. I nie wpuszczę go, jeśli tu przyjdzie.

- Zapominasz, że ma klucze.

- Zmieniłem zamki.

- Jesteś idiotą Pero... On cię kocha, nie widzisz tego? Martwi się o ciebie.

- Ale ja nie chcę żeby on tu był! Zrozum! I ty też powinieneś już iść.

Chłopak popatrzył na mnie przez chwilę, a następnie wyszedł z mieszkania.

Z jednej strony bardzo chciałem, aby Kamil tu był, chciałem żeby mnie przytulił i powiedział, że wszytko będzie dobrze, ale z drugiej... Nie chciałem żeby mnie oglądał, kiedy zacznę leczenie.

Gdy usłyszałem dzwonek telefonu, wiedziałem, że to Stoch. Wziąłem smartfon do ręki i odrzuciłem połączenie.

Tak samo kolejne.

I jeszcze jedno.

I następne.

Aż w końcu dostałem SMS-a od Kamila. A po chwili dwa kolejne.

Zacząłem odpisywać na te wiadomości, ale ostatecznie nie wysłałem mu żadnej wiadomości

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Zacząłem odpisywać na te wiadomości, ale ostatecznie nie wysłałem mu żadnej wiadomości. Nie odebrałem też kolejnego telefonu.

Wiedziałem, że jest na mnie wściekły. Kamil nigdy nie przeklinał, więc jego wiadomości mówiły same za siebie.

Koło 18 usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem do niech i już chciałem otworzyć, ale najpierw wyjrzałem przez wizjer.

Za drzwiami stał Kamil.

- Pero, proszę cię, otwórz.

Oparłem głowę o drzwi.

- Odejdź, Kamil.

- Nie. Porozmawiajmy... Proszę cię - głos mu się załamał. Osunąłem się przy drzwiach. - Kochanie... Otwórz te drzwi - poprosił.

Powoli się podniosłem i przekręciłem zamek. Kamil od razu wszedł do środka i pierwsze co zrobił, to mnie przytulił. Wtuliłem się w niego i po prostu się rozpłakałem. Polak gładził mnie po włosach i szeptał, że przy mnie jest, że zawsze będzie, że mnie kocha.

- Przepraszam - wyszeptałem w jego szyję, nadal się przytulając.

- Nie przepraszaj, tylko więcej tak nie rób... Zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze będę przy tobie. To ci obiecywałem, pamiętasz? Nie ważne czy w zdrowiu, czy chorobie, ja zawsze przy tobie będę, bo cię kocham.

- Wiem - pociągnąłem nosem. - Ja też cię kocham... Po prostu... Myślałem... - spojrzałem mu w oczy.

- Wiem co myślałeś - pogłaskał mnie po policzku. - Nie pozwolę żebyś przechodził przez to beze mnie, rozumiesz? - zapytał, a ja pokiwałem głową.

- Tak bardzo cię kocham - znowu się w niego wtuliłem.

- Ja ciebie też kocham... - chciał dodać coś jeszcze, ale zadzwonił mój telefon. - To pewnie Domen sprawdza, czy cię nie zabiłem.

- To nie odbiorę - nie poruszyłem się. Kamil pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej do siebie przytulił.

ONE SHOTS II  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz