Obiecałam słodkiego Procha, więc dotrzymuję obietnicy 😘
Mam nadzieję, że wam się spodoba ❤️
- Może powinniśmy gdzieś wyjść? - szepnął Kamil.
- Po co? - założyłem ręce za głowę i położyłem się wygodniej na łóżku. - Tu ci źle?
- Z tobą zawsze mi dobrze - położył głowę na mojej piersi. - Ale mieliśmy pozwiedzać - przypomniał.
- Później - objąłem go ramionami i przekręciłem się, więc Kamil znalazł się pode mną. Roześmiał się i przesunął dłonie na moją szyję.
- Kocham być z tobą - uśmiechnął się szeroko.
- Wiem - pocałowałem go. - Nie zamieniłbym cię na nikogo innego - załączyłem nasze usta. - Chociaż czasem strasznie mnie wkurzasz.
- Inaczej byś się ze mną nudził - roześmiał się. - A tak to ci czasem troszkę ciśnienie podniosę.
- Czasem - wybuchnąłem śmiechem. - I tylko trochę - schowałem twarz w jego szyi.
- Pero? - szepnął.
- Słucham, kochanie - muskałem ustami jego szyję.
- Jesteś ciężki - wyszeptał. Pocałowałem go lekko i zszedłem z niego, a Kamil przytulił się do mnie. - Pero?
- Tak?
- Kocham cię - przycisnął usta do mojej szczęki.
- Ja ciebie też, kochanie - pocałowałem go w czoło.
- Bardzo?
- Najbardziej na świecie.
- Więc chodźmy na miasto - wyplątał się z moich objęć i wstał.
- Kamil - jęknąłem. - Wracaj tu.
- Nie. Nie po to przyjechaliśmy do Wenecji żeby siedzieć w hotelu. Chodź - poprosił.
- Mam rozumieć, że masz jakiś plan na popołudnie?
- Dokładnie.
- Świetnie - podniosłem się. - Bo ja mam dla nas plany na wieczór - podszedłem do niego i go pocałowałem.
- Domyślam się jakie - wymruczał w moje usta.
- Sądzę, że jednak się nie domyślasz - złożyłem pocałunek na jego czole. - Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na miasto. Kamil był zachwycony. Tylko nie wiem, czy bardziej miastem, czy tym, że mogliśmy bez skrępowania trzymać się za ręce, bo nie było tu dziennikarzy.
Wieczorem, gdy mieliśmy już wracać do hotelu, zaprowadziłem Kamila do restauracji, gdzie mieliśmy zjeść kolację.
Knajpka nie była duża, a my mieliśmy stolik z tyłu lokalu. Gdy zamówiliśmy jedzenie i czekaliśmy na realizację zamówienia, Kamil zachwycał się miastem i kulturą.
- Kochanie - zacząłem.
- Tak? - uśmiech nie zchodził z jego twarzy.
- Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Oczywiście, że wiem.
- Jesteś miłością mojego życia. Cały moim światem. Nie wyobrażam siebie życia bez ciebie. Nie zamieniłbym cię na nikogo innego, chociaż czasami mam ochotę cię zamordować - mówiłem, a on się zaśmiał lekko. - Ale nie umiałbym żyć, gdyby ciebie nie było. Nie chcę już być bez ciebie. Chcę być z tobą do końca życia. Chcę żebyś już zawsze był obok mnie i...
- Jezus, Maria... Czy ty mi się oświadczasz? - wyszeptał.
- Po pięciu latach to chyba najwyższa pora - zażartowałem. Wstałem i podszedłem do niego, aby przy nim uklęknąć. - Chcę codziennie zasypiać i budzić się obok ciebie. Chcę żeby wiedział o nas cały świat. Chcę żeby wszyscy wiedzieli jak bardzo cię kocham - złapałem go za rękę. - Bo kocham cię najbardziej na świecie i jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko... Zostaniesz moim mężem? - wyjąłem z kieszeni małe pudełeczko i otworzyłem je. W środku była złota, gruba obrączka. Nie miała żadnych ozdób. Była bardzo prosta. Tylko w środku miała wygrawerowane nasze imiona i dzisiejszą datę.
- Tak - objął ramionami moją szyję. - Oczywiście, że tak - szeptał. - Kocham cię.
Pogłaskałem go po policzku, a potem załączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, założyłem mu obrączkę na serdeczny palec prawej ręki.
- Tylko nie zgub - szepnąłem, bo Kamil ma talent do gubienia różnych rzeczy.
- Postaram się - zaśmiał się lekko.