Napisany we współpracy z Super_Normal
Przebrany i wyszykowany do powrotu do domu zgarnąłem swoją torbę z drewnianej ławeczki i ruszyłem w kierunku samochodu. Wrzuciłem zbędne rzeczy na tylne siedzenie i zatrzasnąłem drzwi, jednak po chwili uchyliłem je z powrotem, uświadamiając sobie, że kluczyki znajdują się w jednej z kieszonek kadrowej torby. Rozsunąłem jeden z bocznych zamków, a moim oczom ukazała się pomarańczowa koperta. Niepewnie chwyciłem ją w dłonie, po czym dokładnie się jej przyjrzałem. Przez chwilę przemknęła mi myśl, że może nie miała trafić do mnie, jednak wszelkie wątpliwości rozwiewało moje imię i nazwisko na przedniej części papieru. Złożyłem ją w pół, by następnie schować ją do kieszeni granatowej bluzy. Wyciągnąłem jeszcze kluczyki i chwilę później znajdowałem się w drodze do mieszkania. Wchodząc do domu swoje kroki od razu skierowałem w stronę salonu, w którym wygodnie się rozsiadłem. Wyciągnąłem pogiętą już kopertę i chwilę się jej przypatrywałem, aby później wysunąć z niej śnieżnobiałą kartkę. Tak, jak i w poprzednim liście niektóre litery były rozmyte. Wciągnąłem głośno powietrze, następnie wypuszczają je ze świstem. Miałem pewne wątpliwości, co do tego, czy powinienem to czytać. Ostatecznie nie wytrzymałem i dokładnie zacząłem interpretować każde napisane zdanie.
Pero,
Mam nadzieję, że nie denerwujesz się, że tak się do ciebie zwracam?
W tym liście chcę ci opowiedzieć o pierwszej rzeczy, która pchnęła mnie do tego co zrobiłem, a mianowicie o szkole średniej.
Pewnie teraz myślisz "a co to za problem? Każdy przez to przechodzi", zgadza się?
Pewnie tak.
W jakiejś części masz rację Pero. Ale musisz wiedzieć, że nie każdy jest wtedy gnębiony. Ty nie byłeś, co? Gwiazda szkoły. Świetny uczeń i wybitny sportowiec. Wysoki, przystojny... Każda laska na ciebie leciała, a nauczyciele mieli do ciebie słabość, prawda?
Zazdroszczę ci tego.
Ja nie miałem tak łatwo. Owszem zawsze dobrze się uczyłem, ale nigdy nie miałem przyjaciół. Zawsze wszyscy naśmiewali się z mojego wzrostu... Nie dość, że i tak miałem z tego powodu kompleksy, to wszyscy mi to wytykali. Ale ja też popełniłem tu błąd. Nie pokazywałem po sobie, że to ma dla mnie jakieś znaczenie, zawsze zbywałem ich śmiechem. A oni... Pewnie myśleli, że mam dystans do siebie.
Wtedy pierwszy raz próbowałem odebrać sobie życie.
Dla nastolatka, który nie ma przyjaciół i wszyscy się z niego śmieją, to było jedyne rozwiązanie, aby się od tego uwolnić.
Ale nie udało mi się... A tak naprawdę, to po prostu nie miałem tyle jaj. Nie miałem odwagi przejechać tą, cholerną, żyletką mocniej i głębiej.
Potem zacząłem odnosić jakieś sukcesy w skokach... Poznałem Johanna, zaprzyjaźniliśmy się. To był mój jedyny, prawdziwy przyjaciel. Tylko na niego mogłem zawsze liczyć, tylko on zawsze był gotów mi pomóc.
Pewnie teraz pomyślałeś, "chwileczkę, a Kenneth? Przecież byliście razem"
Gangnes będzie tematem ostatniego listu, więc nie chcę teraz o nim wspominać, powiem ci tylko, Pero, że nie wszytko jest takie jak ci się wydaje.
Mogę się założyć, że miałeś mnie za wiecznie uśmiechniętego, mega pozytywnego człowieka, który nigdy się nie obrażał i wszystko obracał w żart.
Tak było. Grałem taką postać.
Ale w środku byłem pusty. Każdy mój uśmiech był wymuszony, do śmiechu się zmuszałem.