Oby ta trzynastka nie była pechowa...
- Kamil! - próbowałem doprowadzić narzeczonego do porządku, ale on tylko się zaśmiał. - Spróbuj chociaż iść prosto - prowadziłem go korytarzem do pokoju.
- To nie takie łatwe - śmiał się.
- Widzę - przytrzymałem go, bo prawie wpadł na ścianę.
- Pero? - ściszył głos. - Kocham cię.
- Wiem, Kam - zaśmiałem się. - Ja ciebie też - zatrzymałem się pod jego pokojem.
- Naprawdę? - zawisł na mnie, prawie nas przewracając.
- Tak, skarbie. Gdzie masz klucz?
- Poszukaj - zaśmiał się opierając o drzwi. - Nie zaciągniesz mnie tak łatwo do łóżka.
- Kamil...
- No co? - cały czas się śmiał. - Szukaj - rozłożył ramiona.
- Zaraz cię tu zostawię i będziesz spał na korytarzu.
- Nie zrobisz tego - ponownie objął mnie za szyję. - Kochasz mnie.
- Gdzie masz klucz?
- W kieszeni.
- To wiem, w której?
- Nie pamiętam - przycisnął usta do moich.
Odsunąłem go od siebie, oparł się o drzwi, a ja sprawdziłem kieszenie jego spodni.
- Czy to rewizja osobista, panie władzo? - zapytał.
- Oczywiście.
- Na jakiej podstawie?
- Nie denerwuj mnie...
- Chyba powinienem się rozebrać...
- Kamil - złapałem go za ręce. - Jesteśmy na korytarzu.
- Dlaczego nie wchodzimy do pokoju? - wyrwał mi rękę i wyjął klucz z kieszeni kurtki. Dał mi go, a ja objąłem Polaka w pasie i odciągnąłem od drzwi, i otworzyłem je. - Będziemy dalej się bawić w policjanta?
- Kochanie, ty, to idziesz spać - zamknąłem pokój od środka i podszedłem do niego.
- Ale ja nie chcę - oznajmił, gdy rozpinałem jego kurtkę. - Chcę żebyś mnie pocałował.
- A ja chcę żebyś położył się spać - zdjąłem z niego nakrycie wierzchnie.
- Jak mnie pocałujesz, to się położę.
Pokręciłem głową i złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
- Ale nie tak - jęknął, gdy się odsunąłem. - Tak naprawdę - objął ramionami moją szyję. - Jeszcze raz.
- Nie. Masz w tym momencie iść spać - odepchnąłem od siebie jego ręce.
- W tym momencie, to ja jestem na Ciebie obrażony, Peter - chwiejnym krokiem podszedł do łóżka i usiadł na nim.
- Los mi niczego nie oszczędzi... - szepnąłem do siebie i zdjąłem kurtkę. - Kochanie - podszedłem do Kamila i kucnąłem przed nim. - Nie gniewaj się na mnie.
- Nie chciałeś mnie pocałować - wyszeptał. - Nie kochasz mnie już? - popatrzył na mnie ze łzami w oczach.
- Boże... Kamil - usiadłem obok niego i objąłem go ramionami. - Oczywiście, że cię kocham... Najbardziej na świecie - chłopak się we mnie wtulił.
- To mnie pocałuj - poprosił. Pochyliłem głowę i złączyłem nasze usta w długim i czułym pocałunku. - Teraz możemy iść spać.
- Cieszę się - uśmiechnąłem się i złożyłem całusa na jego czole.