Dla ok666ok666
W środku nocy rozległo się walenie do drzwi mojego mieszkania. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem otworzyć. Za drewnianą konstrukcją zobaczyłem zapłakanego Andreasa. Natychmiast wpuściłem go do środka i przytuliłem, a on na nowo wybuchnął płaczem.
- Co się dzieje? - zapytałem, głaszcząc go po włosach.
- On... Stephan... Chciał... - łkał, więc mocniej go do siebie przytuliłem.
- Jutro mi opowiesz, jak się uspokoisz, dobrze? - wziąłem jego twarz w dłonie. Pokiwał głową. - A teraz się położymy... Nie wiem, jak ty, ale ja jestem padnięty.
- Ja też - szepnął.
Poszliśmy do sypialni, Andi się rozebrał i położyliśmy się do łóżka. To zapewne wyda się dziwne, ale zawsze, jak blondyn u mnie nocował, spaliśmy w jednym łóżku.
Nikomu się do tego nie przyznam, ale bardzo się z tego cieszyłem, bo Andi od dawna znaczył dla mnie więcej niż przyjaciel. Czasami miałem wrażenie, że on o tym wiedział, ale nic nie mówił.
Ale miałem też wrażenie, że Stephan to dobry facet i że będzie potrafił się nim zaopiekować, i go uszczęśliwić, i jak widać się pomyliłem.
Nie daruję sobie tego, bo to ja ich spiknąłem. To ja podpowiadałem Leyhe, jak ma zdobyć Andiego.
- Kamil? - szepnął chłopak.
- Tak? - założyłem ręce za głowę.
- Nie zasnę...
- Ja chyba też...
- Nie powiesz Stephanowi, że jestem u ciebie? - zapytał.
- Nie powiem - przekręciłem się na bok, aby popatrzeć na Niemca. - Ale on sam się domyśli.
- Mogę się do ciebie przytulić? - spytał łamiącym się głosem.
- Chodź - wyciągnąłem do niego ramiona. Chłopak szybko się we mnie wtulił. - Nie płacz Andi, proszę - szepnąłem, gdy poczułem jego łzy na szyi. - Co mam zrobić?
- Bądź.
- Jestem - zaryzykowałem i pocałowałem go w czoło. Andi bardziej się we mnie wtulił.
- Dlaczego...? Dlaczego musiałem zakochać się w takim dupku? - szeptał.
- Nie wiem, Andi... Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem... Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
- Może spróbuj zasnąć, co?
- Mogę tak? - spytał, ciągle się do mnie tuląc.
- Możesz - zgodziłem się.
Świetnie. Nie dość, że jestem zamknięty we friendzonie, to chyba jeszcze jestem cholernym masochistą, bo mocno go do siebie przytulam, wiedząc, że zaraz i tak odejdzie.
- Kamil - jego oddech owionął moją szyję.
- Tak?
- Bo... Tak się zastanawiam... Byłbyś na mnie bardzo zły, gdybym się w tobie zakochał?
- Słucham? - odsunąłem się, aby popatrzeć na jego twarz. - Przed chwilą powiedziałeś...
- Wiem, co powiedziałem... Myślisz, że o co pokłóciłem się ze Stephanem? Dlaczego on próbował...
- Co chciał zrobić? - usiadłem, Andi zrobił to samo. - Andreas...
- Chciał... - zagryzł wargę. - On... - zawahał się. Spuścił wzrok. - Chciał mnie zmusić do seksu.
- Co?! Zabiję go - wstałem z łóżka.
- Nie! - zerwał się na równe nogi. - Kamil - złapał mnie za rękę. - Proszę cię, nie wychodź.
Popatrzyłem na niego, westchnąłem i przyciągnąłem go do uścisku.
- Dobrze - szepnąłem. - Jutro go zabiję - oznajmiłem, a on pokręcił głową.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Nie byłbym zły, Andi. Serce nie sługa.
- Rozumiem - spuścił głowę.
- I cię kocham... Więc nie mógłbym być na ciebie zły.
- Naprawdę? - uśmiechnął się i wziął moją twarz w dłonie. - Kochasz mnie?
- Tak. Kocham - uniosłem rękę i pogłaskałem go po policzku.
- I co teraz?
- Idziemy spać - zaśmiałem się z jego miny. - Tą rozmowę dokończymy jutro, ok?
- Ok - zgodził się. Wróciliśmy do łóżka. Chłopak ponownie przytulił się do mojej piersi. - Kamil? - szepnął, gdy już prawie spałem.
- Mmm...?
- Ja ciebie też - pocałował mnie delikatnie w policzek i szybko, ponownie położył głowę na mojej piersi.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem go mocniej.
Teraz. W tej właśnie chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Trzymałem w ramionach cały swój świat.
Czego chcieć więcej?