Czekałam na Mię i patrzyłam znudzona w okno opierając brodę na ręce zgiętej w łokciu.
O czym myślałam?
Proste, o Maliku.
Kurde, mam nadzieję, że nie przegięłam. Nie dam sobą pomiatać, co to, to nie, ale boję się. Wie kim jestem, może to sprawnie wykorzystać. Sam fakt, że ma mój numer telefonu. Nie mam pojęcia skąd go wytrzasnął.
Jak mówił Stive, on ma znajomości dosłownie wszędzie.
Cóż właśnie widzę. Jeśli się rozniesie kto jest właścicielem budowy, nie dadzą mi spokoju. Otwarcie ma być w lipcu, nie wcześniej. Nie bez powodu wybrałam ten termin i tak ma zostać. Mam nadzieję, że będzie trzymał język za zębami, bo w przeciwnym razie po mnie.
- Już jestem- powiedziała brunetka i podeszła do mnie, a ja pokazałam na fotel naprzeciwko. Usiadła i zapięła pas. Samolot wystartował, odbił się od ziemi. Trochę zatrzęsło. Nienawidzę tego. Zamknęłam oczy i skuliłam się w myślach. Po chwili mogłyśmy śmiało odpiąć pasy. Przesiadłam się na kanapę i opadłam na nią jak martwa.
- Mia, powiedz mi cos o sobie- uśmiechnęłam się, a ona przygryzła wargę.
Czuły punkt?
- Ja... um, to dziwne. Moje życie na pewno różni się od twojego- wzruszyła ramieniem.
- Może nie. Jak nie chcesz to nie mów. Chciałam po prostu cię poznać to nic takiego. Nie musisz się bać, że cię wywalę z pracy, o to się nie martw- uśmiechnęłam się.
- No więc... mieszkam sama- zaczęła po chwili- nie mam rodziny, znajomych. Cały moje życie pochłonęła najpierw nauka, a potem praca. Moi rodzice pili. To była patologia, było nas w domu siedmioro. Oni, ja moje dwie starsze siostry i dwaj starsi bracia. Ja urodziłam się ostatnia. Nikt się mną nie przejmował. Ojciec nas bił, matka tak samo. Moi bracia byli najstarsi z nas wszystkich. Zamiast nas bronić po prostu wychodzili z domu i tyle. Matka nie reagowała miała nas gdzieś, nie interesowało ją to, że jesteśmy głodni. Chodziło tylko o to, żeby było na wódkę i papierosy. W końcu trafiliśmy do domu dziecka, kiedy w kamienicy wybuchł pożar. Rodzice trafili do szpitala, byli tak pijani, że nie wiedzieli co się wokół nich dzieje. Wszyscy byliśmy tam razem, ale jakby osobno. Moi bracia jak tylko dorośli opuścili to miejsce. Widziałam ich parę razy na ulicy. Wdali się w rodziców. Amy i Sara- moje siostry zrobiły to samo. Nie wiem gdzie są, nie widziałam ich od tamtego czasu. Podczas pobytu w domu dziecka zachowywali się tak jakbym była obca. Zawsze mnie tak traktowali. Było pięć lat różnicy między mną a Amy. Miałam sześć lat, kiedy nas zabrano, a trzynaście, kiedy zostałam sama. Uczyłam się. Nic innego nie miałam do roboty. Zapisałam się na kursy językowe, nauczyłam się hiszpańskiego i włoskiego. Mam dwadzieścia dwa lata i pracuję jako stewardessa. To moja historia- spojrzała na mnie smutno.
Rany...
Nie wiedziałam, że mi to opowie. Myślałam raczej nad tym co robi w wolnym czasie, co lubi, czy coś.
No proszę... jednak aż tak bardzo się nie różnimy.
- Ja miałam brata i siostrę. Siostrą bliźniaczkę. Brat był przyrodni syn pierwszej żony mojego ojca. Jego matka zmarła. Moja matka odeszła od nas kiedy tylko się urodziłyśmy. Nie wiem dlaczego. Tata nas wychowywał, potem się ożenił. Moja siostra za mną nie przepadała krótko mówiąc. Nie wiem dlaczego. Pamiętam okres, kiedy było między nami dobrze. Nie wiem dlaczego zmieniła swój stosunek do mnie. Mój brat zawsze wolał ją ode mnie. O tacie nie lubię mówić, to dla mnie trudny temat, przepraszam- szepnęłam a po moim policzku spłynęłam niechciana łza, którą szybko wytarłam.
Utkwiłam wzrok w swoich dłoniach i bawiłam się palcami. Nie lubię o tym mówić. Byłam to dłużna tej dziewczynie. Po prostu.
- Ja... nie wiedziałam. Przepraszam, źle o tobie myślałam...
- Myślałaś, że jestem bogatą córeczką tatusia, która ma idealne życie i wszystko co zechce- uśmiechnęłam się smutno i uniosłam brew.
Nie odpowiedziała, spuściła wzrok.
- Hej- przysiadłam się do niej i objęłam ją ramieniem.- to nic złego, serio, też bym tak o sobie myślała, na twoim miejscu- przytuliłam ją, o ona odwzajemniła uścisk.
- A po co lecisz do San Francisco?- zapytała.
Szit, ona nie wie...
- Um- podrapałam się po karku- kojarzysz tą budowę nad wybrzeżem? Taki duży budynek...
- Tak!- pisnęła- nikt nie wie, co to jest. Podobno jakiś hotel. Nie wiadomo nawet, kto jest właścicielem...
- Tak właściwie, to właśnie z nim rozmawiasz- przerwałam jej cicho mrucząc, a ona otworzyła szeroko usta
- Naprawdę?!- pisnęła.
- Tak. Grande's Apartments- wyjaśniłam- tylko nikomu nie mów.
- Tak, oczywiście, nie powiem, masz moje słowo. Rany... też bym chciała mieć taki plan na życie. Wiedzieć co chcę robić i móc to robić.
Powiedzmy, że w moim przypadku tak jest...
- Ja nawet nie wiem, czy będę pracować dalej- ciągnęła- boje się samolotów, przeżyłam już jedną katastrofę lotniczą w zeszłym roku i nie chcę tego ciągnąć- westchnęła.
- Możesz pracować u mnie jak chcesz- zaproponowałam, a ona spojrzała na mnie zaciekawiona- będę potrzebowała kogoś do recepcji, jedną osobę już mam, ale to zbyt mało- westchnęłam- ty znasz języki, poradzisz sobie- uśmiechnęłam się- jeśli tylko chcesz, to bardzo chętnie cię przyjmę, serio. Będziesz miała zapewnione mieszkanie...
Nie zdążyłam dokończyć, bo dziewczyna rzuciła się na mnie w uścisku.
- Dziękuję- wyszeptała, a ja uśmiechnęłam się, nie ważne, że ona tego nie widzi.
*
Piątek.
Wróciłam po trzech dniach nieobecności. Samolot wylądował o 22:00 wieczorem, a chłopcy tak jak obiecali, odebrali mnie z lotniska.
Kiedy tylko weszłam do domu poszłam od razu do sypialni, byłam padnięta. Zmęczona nie tylko gonieniem podczas wyjazdu.
Malik też się do tego przyczynił. Dzwonił ponad dziesięć razy dziennie, a ja to zignorowałam. Nie miałam siły z nim gadać. Nie miałam chęci z nim gadać. Ogólnie rzecz biorąc miałam go dość.
Czemu ten facet upatrzył sobie akurat mnie, czemu nie pójdzie do klubu kolejny raz i nie zaliczy innej laski.
Bo chce mieć ciebie na wyłączność- mówiła moja podświadomość.
Zamknij się!!!
Stwierdziłam, że nie będę mu dawać żadnych sygnałów. Będę go olewać i zrezygnuje. Nie zaciągnie mnie siłą do łóżka, o nie!
Następnego dnia, to jest w sobotę pojechałam do tego nieszczęsnego salonu Malika. Musiałam złożyć ponownie zamówienie i prosić, żeby przesłali to mailem do salonów w miastach, gdzie mam apartamenty. Jak wszystko to wszystko, trudno.
Malik nieźle zarobi, nie ma co.
Tym razem zaparkowałam sama nie wiem jakim cudem bliżej wejścia na halę. Podeszłam od razu do punktu zamówień, tam gdzie ostatnio rozmawiałam z Emmą. Może będzie też dzisiaj. Ustawiłam się w kilometrowej kolejce do punktu numer 7 tak jak ostatnio. Po godzinie podeszłam do biurka, ale ku mojemu zdziwieniu dziewczyny tam nie było. Rozejrzałam się na boki, na inne stanowiska. Nigdzie jej nie było. Może ma wolne?
Może...
Złożyłam zamówienie, a kobieta uśmiechnęła się sztucznie, bez oczu. Ona na pewno miła nie jest, wiem to!
- Przepraszam, czy Emma jest dziś w pracy? Taka brunetka z krótkimi włosami- powiedziałam, a ona uśmiechnęła się kpiąco.
- Ona? Została zwolniona w poniedziałek. Bidulka nie wyrabiała- zaśmiała się sztucznie, a ja patrzyłam na nią w szoku.
Kurwa nie.
Odwróciłam się na pięcie i niemal biegiem pognałam na parking. Bez problemu znalazłam samochód, wsiadłam do środka i zapaliłam silnik.
Kierunek?
Biuro Malika.
*
Na miejsce dotarłam po piętnastu minutach, nie było korków chwała bogu. Zaparkowałam pod ogromnym szklanym wieżowcem i dosłownie wbiegłam do środka. Recepcjonistka patrzyła na mnie w szoku, który szybko zastąpiła złość, kiedy rozpoznała we mnie dziewczynę z poniedziałkowego wieczoru.
Peszek kochana.
Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie dziwnie.
Może to dlatego, że byłam ubrana w krótkie jeansowe spodenki, biała bokserkę i koszulę w kratę czerwono czarną, do tego czarne trampki.
Tak, to pewnie dlatego.
Nie zwracając na nie uwagi weszłam szybko do windy i wjechałam na ostatnie piętro. Srebrne drzwi się rozsunęły i pojawił się długi korytarz. Przeszłam go szybko i zatrzymałam się przy recepcji.
- Jest w biurze?- zapytałam ostro, a Ana lekko podskoczyła i wybałuszyła na mnie oczy.
- Matko nie strasz mnie tak więcej- złapała sięga serce i uspokoiła- jest...
- Ma spotkanie?- przerwałam jej.
- Nie, ale...
- Szkoda, narobiłabym mu wstydu- przerwałam jej po raz kolejny i ruszyłam do czarnych podwójnych drzwi, które bez pukania otworzyłam.
- Ty pieprzony idioto!- warknęłam i z trzaskiem zamknęłam drzwi.
Kiedy weszłam podniósł szybko wzrok zdezorientowany i uniósł brwi. Zdał sobie sprawę, że to ja, ale jakby nie mógł uwierzyć. Pisał coś na laptopie bo dłonie zastygły mu nad klawiaturą, powoli oparł je o blat biurka. Wpatrywał się we mnie z uniesiona brwią i lekko uchylonymi ustami.
Surprise Malik!
- Jak mogłeś to zrobić?! Jak?! Jesteś zakłamanym, perfidnym egoistą słyszysz?!- darłam się na całe gardło, jestem pewna, że Ana mnie słyszy. Podeszłam do jego biurka i oparłam dłonie na blacie, pochylając się lekko w jego stronę- Troszczysz się tylko o swoją dupę, o nic więcej, chodzi ci tylko o to, żebyś miał dobrze, innych masz gdzieś!
Zabijałam go wzrokiem, a on patrzył na mnie z obojętnym wyrazem twarzy. I tak patrzył i patrzył tak jak ja, aż w końcu odchrząknął i powoli wstał.
Świetnie, bez obcasów jestem jeszcze mniejsza, super.
Poprawił marynarkę na ramionach i spojrzał na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Ja cały czas patrzyłam prosto na niego, nie odpuściłam nawet na sekundę. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały było gorzej. Brąz jego oczu jest hipnotyzujący, co w tej chwili nie pomaga i sukinsyn dobrze o tym wie.
Nawrzeszczałam na ciebie, no weź coś powiedz!
- Panią również miło widzieć panno Grande- odparł spokojnym, głębokim głosem.
Uhh, nie to!
- Daruj sobie- przerwałam mu ostro- skończ z tą gadką- powiedziałam, a on w mgnieniu oka obszedł biurko i podszedł do mnie. Pewność siebie uleciała ze mnie w momencie. Cofnęłam się o krok do tyłu, a on podszedł jeszcze bliżej i przyparł mnie całym sobą do ściany. Syknęłam cicho, kiedy moje plecy odbiły się od białej, lakierowanej płyty.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia kochanie?- szepnął mi do ucha i pocałował centralnie pod nim. Był to delikatny pocałunek, jego usta są jak puch. Mimo to spięłam się i siłą powstrzymałam dreszcze, boję się takich sytuacji nie ma co ukrywać. Przeraża mnie w takiej wersji i to się raczej nie zmieni. Odwróciłam głowę i zacisnęłam mocno powieki, żeby się nie rozpłakać.
- Oddychaj skarbie, nie chcę żebyś mi tu zemdlała- szepnął ponownie nie zwiększając odległości pomiędzy nami ani na chwilę. Wzięłam głęboki wdech, nie wiem czemu go posłuchałam, może dlatego, że brakowało mi powietrza, nie wiem.
- Brawo, jeszcze raz- pochwalił, a ja zrobiłam jak kazał. Odsunął się, ale tylko trochę- Otwórz oczy- powiedział.
- Nie- warknęłam i mocniej przechyliłam głowę w prawo, choć moje powieki nie były już tak mocno zaciśnięte jak wcześniej.
- Otwórz oczy- powtórzył i mocniej napadł na mnie swoimi biodrami, a palce wbił w moją talię.
- Nie dotykaj mnie- szepnęłam drżącym głosem, ale to zignorował. Oczywiście.
Mówiłam, że troszczy się tylko o swoją dupę, o nic więcej.
- Nie powtórzę drugi raz kochanie, radze się mnie posłuchać- powiedział i zjechał dłońmi niżej. Dotarł do bioder, a potem przeniósł je na mój brzuch. Spięłam się jeszcze bardziej i przekręciłam głowę. Otworzyłam oczy i napotkałam dwie ciemne wpatrzone we mnie tęczówki.
Jest zły, choć jego mina tego nie mówi.
- No widzisz? Masz piękne oczy, nie zamykaj ich- cały czas mówił głębokim szeptem.
- N-nie dotykaj- powiedziałam, a on zabrał dłonie z mojego brzucha i położył je po obu stronach mojej głowy.
Świetnie, jeszcze lepiej!
No przynajmniej się odsunął...
- Mogę wiedzieć, dlaczego wpadasz bez uprzedzenia do mojego biura i mnie wyzywasz?- zapytał cicho i po raz kolejny zbliżył usta do mojego ucha- wiesz co mam ochotę teraz zrobić?- zapytał i znowu pocałował mnie pod uchem. Mimowolnie odchyliłam głowę, a on powtórzył to jeszcze raz, tym razem mocniej.
Cholera, to jest... nie! Nie chcę!
Wstrzymałam oddech i sama nie wiem jakim cudem, ale odepchnęłam go od siebie i nie patrząc na niego pobiegłam do drzwi. Mruknęłam szybkie i ciche cześć do Any i niemal pobiegłam do windy.
*
Siedziałam w sypialni na łóżku i przeglądałam projekty jeszcze raz. Jutro rozpoczyna się malowanie, musiałam opóźnić termin przez mój wyjazd. Sprawdzam, czy na pewno wszystko gra.
Wygląda na to, że tak.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i z jękiem zwlokłam się łóżka. Poszłam na dół i otworzyłam drzwi, ale zaraz miałam ochotę je zatrzasnąć.
Tylko nie on...
- Nie- powiedział, kiedy zobaczył, że próbuję zamknąć drzwi i wsunął but tak, że mi to uniemożliwił.
Kurwa!
- Zostaw mnie- syknęłam, ale też cofnęłam się do tyłu- daj mi spokój- zacisnęłam powieki.
- Powiedziałem ci coś na ten temat, kochanie- szepnął- i nie zamierzam się powtarzać- dodał i oparł ręce po obu stronach mojej głowy- nie odpowiedziałaś mi na pytanie- zauważył.
A... chodzi mu o tamto w biurze...
- Jesteś pieprzonym egoistą- szepnęłam dalej zaciskając mocno powieki.- cholernym egoistą Malik- pokręciłam głową i nie umiałam już powstrzymać dreszczy. Moje ciało zaczęło się trząść, a ja usłyszałam warczenie.
Cholera, Valar!~*~
Witam zacni czytelnicy.
Przepraszam najmocniej, że nie było rozdziału, wiecie szkoła- czasu mało.
Tak więc oto następny rozdział mojej chorej wyobraźni z Mr. Malikiem w roli głównej :)
Mam nadzieję, że się podoba, jak tak zostaw gwiazdkę, komentarz, cokolwiek, najlepiej jedno i drugie :) a jak się nie podoba, to nic z tym nie zrobię, trudno.
xoxo ♥
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...