III Rozdział 48. 'Ty mi wierzysz?'

4.6K 562 146
                                    

Zayn
Obudziłem się sam. Nie byłem tym zaskoczony, bo sam również położyłem się do łóżka by zasnąć. Pożegnałem się z nią coś przed pierwszą w nocy. Teraz była dokładnie dziewiąta rano, sobota, więc byłem wolny od pracy biurowej.
Praktycznie.
Bo teoretycznie powinienem siedzieć przy biurku w moim domowym gabinecie i próbować odzyskać to, co straciłam.
Ale były ciekawsze rzeczy do roboty. Takie jak stanie przed lustrem, by dobrze wyglądać przed spotkaniem ze swoją kobietą.
Dziwne było to, że dzwoniłem do niej zaraz jak się obudziłem i... nic. Nie odebrała.
Pewnie śpi.
Wyjechałem z garażu i zamknąłem bramę pilotem. Po dwudziestu minutach podjechałem na podziemny parking i opuściłem samochod, natychmiast kierując się do windy. Wpisałem kod a puszka zabrała mnie na samą górę. Przeszedłem krótki korytarz i zatrzymałem się szukając karty do drzwi, ale... były otwarte. Minimalnie niedomknięte.
Złapałem za klamkę i otworzyłem by wejść do środka, ale zatrzymało mnie głośne szczekanie.
Czarna bestia stała centymety ode mnie i nie była w nastroju.
- Valar- wyciągnąłem dłonie- spokój.
I zaczął szczekać jak pojebany.
- Valar, do cholery, zamknij się i odsuń- warknąłem tym razem ja i sam przepchnąłem się do środka.
Stanąłem jak wryty, kiedy złapał mnie za łydkę. Odwróciłem się powoli i spojrzałem w dół.
- Puść- powiedziałem twardo i zacisnąłem pięści.
Tylko zawarczał.
- Puść. Mnie. Natychmiast.
Warknął nisko, ale poluzował uścisk, a ja wyrwałem nogę.
- Ostatni raz, rozumiesz?- syknąłem i to bolące miejsce.
Kurwa no bolało.
- Layna?- wszedłem do salonu i rozejrzałem się wokoło- skarbie?
Gdyby była, pies by nie szczekał.
I moja noga by tak zajebiście nie bolała.
- Chodź, Bobo- spojrzałem na psa- jedziemy znaleźć twoją panią- ruszyłem do drzwi, a bydle nic.
Stanąłem i spojrzała na niego.
- Nie to nie, będzie za mną, a ty będziesz bez żarcia przez cały dzień.
No.
I ruszył dupę z miejsca.
Wiedziałem, że jeśli nie ma jej w domu, będzie u chłopaków. W końcu dziś są jej urodziny. Będzie je spędzać z rodziną.
Mówisz o tym tak, jakby cię to bolało.
Nie, tylko... chciałbym być częścią wszystkiego co dzieje się wokół niej.
Uważaj.
Co? Dlaczego?
Bo możesz tego nie przeżyć.
*
Na placu byłem piętnaście minut później. Starałem się zignorować fakt, że pies przez całą drogę wiercił się na tylnym siedzeniu, schodził z niego i wchodzimy z powrotem. A jak drapał po szybie tylnej myślałem, że mnie szlag jasny trafi.
- Proszę, wolność- otworzyłem mu drzwi wypuszczając z samochodu.
Skierowałem się na wewnętrzny plac, który okazał się być pusty.
Taki gorąc, a oni siedzą w środku?
Pies wszedł pierwszy, ja tuż za nim. Kiedy tylko wszedłem do środka usłyszałem podniesione głosy i rozmowy.
Ale... nie słyszałem szczęścia.
- Kurwa mać- zaklął Niall i uderzył pięścią w stół.
- Co jest?- zmarszczyłem brwi i szybko skierowałem się do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli.
- Co tu robi Valar?
Cholera.
- Byłem u Ellayny, chciałem jej dać kopię potwierdzenia przelewu, ale nie było jej w apartamencie, więc pomyślałem, że...
- Tu też jej nie ma- przerwał mi Brian.
Zamarłem.
- Jak to jej nie ma?- zasięgnąłem pięści.
- Kurwa nie ma. Nie ma, nie ma, nie ma!- krzyknął Niall i schował twarz w dłoniach.
Cały się trząsł. Tak jak Ashton.
- Ja się zabiję. Po prostu się zapierdolę- jęknął biały jak ściana.
- Nie jęcz, pomyśl, gdzie może być- odezwałem się.
- Szukaliśmy wszędzie, od rana napewno nie ma jej w mieszkaniu, byłem tam przed siódmą- powiedział- na mieście też nic.
- Będziemy szukać aż się nie znajdzie. Jak coś, damy znać, żeby Izzy puścił w obroty swoje znajomości- powiedział Bradley.
- Miałem jej pilnować. Kurwa obiecałem mu- Niall pokręcił głową.
- Wszyscy to obiecaliśmy, to nie jest niczyja wina- powiedział Ashton.
- Mam!
Odwróciłem się, by spojrzeć na Nickodema, który zdyszany zbiegł po schodach na dół.
- Mam ją- wydyszał- jest w szpitalu, przed chwilą dostałem telefon.
- Jedziemy- Niall otrzeźwiał- chodź Ashton. Zayn, prowadzisz, żaden z nas nie jest w stanie.
A ja to niby jestem?
Przed szpitalem znaleźliśmy się dosłownie dziesięć minut później. Chyba nigdy wcześniej w całej swojej karierze kierowcy nie złamałem tyłu przepisow w tak krótkim czasie. Przyjdzie mandat do zapłaty.
Weszliśmy do szpitala i bez pytania nikogo o drogę skierowaliśmy się na piętro gdzie była sala 103.
Przyszliśmy przez korytarz, na którego końcu stał lekarz w białym fartuchu.
- Nickodem, już jesteś- odwrócił się do nas.
Miał góra trzydzieści lat. Powiedziałbym że jest w wieku Nickodema.
- Co z nią?- Niall chciał przejść do szyby, która nas od niej rozdzielała, ale ten zagroził mu drogę.
- Moment, panie Horan.
- Nie wyjeżdżaj mi tu z panem, chcę ją zobaczyć- szarpnął się, więc złapałem go od tyłu za ramiona.
- Opanuj się.
- Co jej jest?
- Właśnie w tym problem- odezwał się lekarz- powinienem teraz rozmawiać z policją, nie z wami- powiedział poważnie.
- Ale co się stało?- zapytał na skraju wytrzymałości Ash.
- Jest w śpiączce. Jeszcze się nie obudziła- powiedział.
- Co zrobiła, że tu jest...
- Wzięła dużą dawkę heroiny.
Odparłem się o ścianę. Nogi się pode mną ugięły. Dosłownie.
- Co?- Niall, nie mógł uwierzyć- to nie jest możliwe, nie...- pokręcił głową.
- Badania krwi mówią jasno- powiedział.
- Ale... przecież ona już nie bierze...
- Zaraz, chwila- wtrąciłem się natychmiast- jak to już nie bierze- syknąłem twardo.
- Błagam cię, nie teraz- Niall pokręcił głową patrząc na mnie.
Spojrzałem za szybę. Leżała na łóżku, miała na sobie te same ubrania, w których ją wieczorem widziałem.
Poruszyła się. Zmarszczyła brwi i otworzyła oczy.
- Niall, obudziła się- szturchnąłem go w ramię, a w tej samej chwili ona jak oparzona podniosła się do siadu.
- Sweety- wszedł do sali, a my za nim- uspokój się- podszedł do niej, kiedy jednym ruchem wyrwała wenflon.
- Jestem w szpitalu- powiedziała panicznie, a w jej oczach zaczęły się zbierać łzy- dlaczego jestem w szpitalu, co się stało?- chciała wstać, ale przytrzymał ją za ramiona- puść mnie, chcę wyjść- zarządała z jawną paniką w głosie.
- Uspokuj się, nic ci nie grozi...
- Więc co tu robię?!- krzyknęła ze strachem, rozglądając się wokoło.
Zachowywała się jak zaszczute zwierzę.
- Nie pamiętasz co się stało?
- Nic nie pamiętam- warknęła i spojrzała na swoją dłoń, z której ciekła krew- nie chcę tu być, Ashton, powiedz im- wskazała na lekarzy, bo przyszedł jeszcze jeden- powiedz im, żeby pozwolili mi stąd wyjść...
- Posłuchaj mnie- Nick złapał ją za policzki- zrobili ci badania krwi...
Nastvhnast spojrzała na swoje ramię, gdzie w miejscu zgięcia łokcia miała przyklejony plaster.
- N-nie... nie, obiecaliście- spojrzała na nich- Obiecałaś, że więcej tego nie zrobią... Igła. N-nie chcę igły...
- Skarbie... w testach wyszło, że przedawkowałś heroinę...
- Nie- natychmiast się wyrwała i podeszła do ściany, przylegając do niej plecami, a w tej samej chwili do sali weszliście dwaj lekarze- nie, nic takiego nie zrobiłam, nic nie zrobiłam, nic, każcie im wyjść- wskazała palcem- każcie im wyjść, nie chcę ich.
- Uspokój się- zaczął jeden z nich- zrobimy ci badania...
- Nie!- krzyknęła i przesunęła się bliżej okna- nie, nie zgadzam się- z jej oczu wypłynęły łzy- chcę iść do domu, nic mi nie jest.
- W twojej krwi nadal jest narkotyk...
- Nie!- zacisnęła powieki i złapała się za skronie- nie! Nic nie wzięłam!- krzyknęła i cała załamana i spojrzała na Nialla- nic nie wzięłam- powiedziała już cicho- nic... ja nie wiem co tu robię- pokręciła głową.
- Wykryli to w twojej krwi...
- Nie wierzysz mi- odezwała się, a jej warga ponownie zadrżała- obiecałam ci. Przysięgam na własne życie, że nigdy więcej tego nie tknę. Obiecałam to tobie i Alexowi. Obiecałam. A ty mi nie wierzysz. On by mi uwierzył. On by uwierzył, rozumiesz? Kochał mnie!- wskazała na siebie palcem.
- Teraz to ja cię kocham. On cię kochał, kiedy tu był. Teraz go nie ma i to ja cię kocham za nas dwóch.
- Gdybyś mnie kochał, uwierzyłbyś- powiedziała z żalem i spuściłam wzrok.
- Alex wierzył.
- Alex nie żyje.
Powiedział to głosem przepełnionym bólem.
A ja?
Zdezorientowany na nią spojrzałem.
- Co?- zmarszczyłem czoło.
- Nie żyje od pięciu lat, Layna. Dzisiaj mija pięć lat. A ja znajduję cię w szpitalu po narkotykach- pokręcił głową.
- On by mi uwierzył- powiedziała tylko- ty mi wierzysz?- zwróciła się do mnie.
- Wierzę- powiedziałem natychmiast.
I uparcie chciałem siebie samego do tego przekonać.
- Widzisz?- spojrzała na Nialla- Alex mnie kochał i wierzył. I Zayn też mi wierzy.
I w tej chwili spojrzał na mnie. Zmrużył minimalnie oczy.
A do mnie coś dotarło.
Alex...
We własnej osobie...

No. Więc już wiecie kim jest głos w jej głowie.
Polsat Was kocha 💟

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz