Ludzie słuchajcie mego głosu.
Dostaje masę wiadomości z pytaniami kiedy rozdział, czemu nie tak jak His Law, czemu nie codziennie najlepiej. Tak, też mnie o to pytanie.
Więc powtarzam jeszcze raz.
JESTEM NA STUDIACH.
Nie żeby coś, ale niektórzy tutaj zachowują się tak, jakby jedyna rzecz na świecie potrzebna człowiekowi to Wattpad. Nie mówię nie, pisanie jest dla mnie bardzo ważne. Ale oprócz tego mam naukę, pracę, którą zabiera mi połowę dnia, mieszkanie do ogarnięcia i młodszą siostrę co ma pięć lat i też potrzebuje uwagi. Nie jestem osobą, której podaje się wszystkim nie, ale jak coś chce muszę zrobić sama z czego się cieszę i jestem w cholerę dumna.
Jutro mam kolejny egzamin.
I jak tak dalej pójdzie, to do połowy czerwca się pożegnamy, bo po prostu nie mam czasu.
Inna kwestia.
Rozumiem, że możecie być zirytowani, że to tak długo trwa, a oni nadal nie są razem. Więc pytam:
Czy wy naprawdę nie widzicie w tej książce nic innego? Serio, czasami mam wrażenie, że niektórzy czytają to tylko dla nich jako pary. Nic innego nie da się w tym zauważyć?? Nic was nie zaciekawiło? Nic w jej zachowaniu? Żaden szczegół?- Chcę wam coś powiedzieć.
Weszłam do salonu z tymi słowami zwracając tym samym uwagę wszystkich zgromadzonych. A miałam szczęście, bo byli wszyscy. Zazwyczaj wieczorami ktoś gdzieś znika.
Brian, Matt, Ashton, Nina, Jack, Arthur, Roxane, Lucas, Nickodem, Michael, William, Thomas, Richard, Oliver, Mena, Niall, Louis i Bradley. A Dave siedział w swoim fotelu.
Patrzyli na mnie i nie bardzo wiedzieli co powiedzieć.
- A tobie co?- Brian zmarszczył brwi, a w tej chwili zadzwonił telefon.
Mój telefon.
Wsunęła dłoń do kieszeni po komórkę i przyłożyłam ją do ucha.
- Coś się stało, Anne?
- Przepraszam, że przeszkadzam, wiem, że już późno- powiedziała na wstępie.
- Nic się nie dzieje- pokręciłam lekko głową.
- Posłuchaj, przyszła tutaj przed chwilą młoda kobieta- zaczęła, na co zmarszczyłam brwi ciekawa- wygląda na przestraszoną i chyba płakała.
- Co? Nadal tam jest?- zapytałam i szybko ko poszłam do kuchni, gdzie były kluczyki do mojego czarnego Lamborghini.
Nie wiem dlaczego, ale wszyscy kluczyki do maszyn w kochani w szufladzie trzymają.
- Tak. Pytała o ciebie, powiedziała, że cię zna.
Przystanęłam w salonie.
- Jak to? A jak ma na imię?
- Nie chce powiedzieć.
No to mnie zgięło.
- Zaraz tam będę.
- Co się stało?- zapytał natychmiast Lucas.
- Nie wiem. Ale coś napewno. Muszę sprawdzić.
Wyszłam z salonu i kierując się do drzwi zapinałam kurtkę skórkową.
- Co...- urwałam wchodząc na kogoś i podniosłam głowę.
Bursztyn.
- Layna...
- Śpieszę się.
*
Wysiadłam z samochodu na parkingu pod apartamentowcem i spojrzałam w górę na budynek. Ostatnio często tak robię, nie wiem dlaczego.
Skierowalam się prosto do przeszkolonego holu gdzie już z zewnątrz widziałam kilku gości. Panowie otworzyli mi drzwi ponownie witając się krótkim skinieniem głowy, a ja rzuciłam miłe cześć.
Weszłam do środka i wszyscy znowu patrzyli. Jak na zwierzę w zoo.
Zobaczyłam Anne stojącą tyłem do mnie w swojej granatowej sukience przed kolano. Mogłaby mnie profesjonalizmu uczyć. No mogłaby.
- Jestem- odezwałam się idąc w jej stronę, a ta odwróciła się i odsunęła, przez co zobaczyłam siedzącą na kanapie dziewczynę.
- Mój Boże, Mia.
Stewardesa, która leciała ze mną prywatnym samolotem na oględziny apartamentowców. Drugi dzień po tym jak pierwszy raz byłam z Zaynem na kolacji. Wtedy, kiedy tak naprawdę poznałam kim jest.
Podniosła wzrok.
Kiedy spojrzałam w jej zaczerwienione oczy wiedziałam, że stało się coś złego. Siedziała na kanapie owinięta w za duży szary sweter, miała na sobie legginsy, czerne trampki niemal całkiem zdarte i widziałam kawałek białej koszulki tak myślę. Włosy miała dłuższe, sięgały za ramiona, ale tak samo jasne, tyle że strasznie potargane we wszystkie strony.
Przeczesała grzywkę dłonią i wstała chwiejnie, wyglądała na wyczerpaną.
- J-ja... ja przepra-aszam...
Miała łzy w oczach.
- Spokojnie, już dobrze, nie płacz- szybko wzięłam ją w ramiona i przytuliłam- proszę, nie płacz- powtórzyłam, kiedy zaczęła się trząść.
- Pa-anno Grande...
- Po prostu Ellayna- potarłam jej plecy- no już, uspokuj się- odetchnęłam i ona chyba też- zabieram cię stąd- odsunęłam ją lekko nadal trzymając za ramiona.
- Dokąd?- wyszeptała cicho i otarła policzki.
- O nic się nie martw- uśmiechnęłam się ciepło- Anne, dziękuję ci- mrugnęłam, po czym złapałam Mię za rękę i wyprowadziłam z holu na parking. Wpakowałam ją do samochodu i natychmiast wsiadłam kierownicę wybierając numer Dave'a.
- Tak, Aniołku?- usłyszałam po chwili, kiedy ruszyłam z parkingu.
- Jadę do was, ale nie sama- powiedziałam dodając gazu.
- Co się dzieje?- zapytał szybko.
- Sama nie wiem, ale nie martw się. Będę za chwilę.
Zakończyłam rozmowę i potarłam jej ramię.
- Już lepiej?- zetknęłam na jej twarz kątem oka.
- Przepraszam, nie chciałam ci robić kłopotu- powiedziała trzęsąc się i znowu miałam wrażenie, że się rozpłacze.
- Żaden kłopot- pokręciłam głową- postaraj się odetchnąć, wszystko mi powiesz później- uśmiechnęłam się lekko.
Podjechałam na plac, gdzie czekali na mnie Lucas i Nick.
- Bez pytań- odezwałam się na wstępie opuszczając pojazd, po czym otworzyłam jej drzwi i objęłam zaraz jak opuściła samochód.
- Sweety, co...
Niall... zaniemówił.
Kiedy weszłam do salonu wzrok wszystkich spoczął na prowadzonej przeze mnie dziewczynie.
- Chodź tutaj- mruknęłam i posadziłam ją na krześle przy wyspie w kuchni.
Wszyscy patrzyli na nas, a ja czułam tylko brązowe tęczówki. Nic innego.
Wyłapłam oczy Nialla, ale... on patrzył tylko na nią.
Patrzył, ludzie to złe słowo, on nie patrzył, on się w nią wpatrywał jak w jawne bustwo. Oczy to mu się po prostu świeciły jak dwie żarówki. Nawet bardziej!
A ona patrzyła ze strachem na wszystkich facetów i dostała takich drgawek, że myślałam, że popadła w padaczkę.
Kurwa.
Nie.
- Proszę.
Nie zdążyłam zarejestrować, kiedy Niall podszedł do niej i podał szklankę wody. Ja nawet nie widzialam, kiedy ją chwycił i napełnił.
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy.
- Spokojnie, to pomaga- uśmiechnął się lekko i bardziej wysunął szkło jej stronę- jest zimna, dobrze ci zrobi.
Odebrała od niego szklankę, ale zamiast wypić patrzyła nadal.
Mnie się wydaje, czy...?
Spojrzałam na Malika
Patrzył na Nialla i Mię z uniesionymi brwiami i jakimś dziwnym uśmiechem.
A potem spojrzał na mnie.
- Ellayna?
Wróciłam zarobkiem do Mii.
- Co ja tu robię? J-ja nie chcę... n-nie...
Wstała z krzesła i cofnęła się przestraszona patrząc na chłopaków.
- Nie bój się, tutaj nikt nie zrobi ci krzywdy- złapałam ją za ramiona- jesteś tu bezpieczna jak nigdzie indziej- zapewniłam- oni nie pozwolą zrobić ci nic złego, ja też nie- pokręciłam lekko głową.
- Może powinnaś odpocząć, jest późno- odezwał się Niall- zabierz ją do siebie Sweety, tak będzie najlepiej- uśmiechnął się do mnie.
Pokiwałam głową i chwyciłam ją za rękę. Poszliśmy na górę do mojego mieszkanka gdzie Mia usiadła na kanapie w salonie, a ja obok.
- Powiesz mi co się stało, że jesteś w takim stanie?- złapałam jej dłonie.
Zamknęła oczy, a jej mięśnie wyraźnie się napięły.
- Zdejmij sweter tu jest ciepło- poprosiłam specjalne, a ona natychmiast sią odsunęła i pokręcił głową patrząc mi w oczy z czystym przerażeniem.
- T-tak mi dobrze.
Mam cię.
- Ktoś chciał cię skrzywdzić- zmróżył minimalnie oczy- mężczyzna.
Przełknęła ślinę.
- Nie jeden- dodałam.
Zamarła.
Bingo.
- Skąd możesz wiedzieć?- wyszeptała ze łzami.
- Odetchnij- sama to zrobiłam- musisz się uspokoić i zrozumieć, że tutaj nic ci się nie stanie. Oni do tego nie dopuszczą- uśmiechnęłam się lekko- powiesz mi co się stało?
Miałam nadzieję, że będę w stanie to z niej wyciągnąć. Im więcej mi powie tym szybciej i łatwiej będzie znaleźć tych, którzy sprawili, że teraz jest w takim stanie.
- Dzisiaj zwolniłam się z pracy- zaczęła starając się opanować- miałam prywatny lot na Florydę. T-ten mężczyzna, który leciał... o-on... kiedy byliśmy na miejscu powiedział, że razem z nim pojadę do hotelu, w którym się zatrzymał, ale odmówiłam. A kiedy wróciliśmy z powrotem do Los Angeles poszedł do mojego szefa, okazało się, że to jego dobry znajomy. Złożył doniesienie, że nie chciałam wykonywać poleceń z jego strony, chociaż dobrze wiem, że mój szef sam wiedział o co chodzi. Niektóre dziewczyny mówiły, że namawiał je na seks w zamian za wyższa pensję. Były takie, które się zgadzały i nadał to robią. Powiedział, że nie dostanę wynagrodzenia za ostatnie tygodnie, a zalegał z płatnością od sześciu tygodni. Chyba, że... że ja z nimi... Chcieli mnie rozebrać, ale uciekłam...
I wybuchła głośnym płaczem.
A ja siedziałam z rozdziawioną gębą i otrząsnęłam się po dłuższej chwili. Musiałam ją uspokoić, chociaż to nie było łatwe i zajęło mi dobre dziesięć minut.
- Odeszłam z pracy- kontynuowała- a kiedy chciałam wrócić do domu spotkałam na ulicy dwie kobiety. Moje siostry.
O cholera.
- O-one to robią za pieniądze.
Dziwki.
- I byli tam jakiś mężczyźni- powiedziała ze łzami- chcieli, żebym z nimi poszła i też to robiła, powiedzieli, że będę miała dużo pieniędzy, tak jak one. Byłam przerażona, a jeden z nich chciał wciągnąć mnie do samochodu... Gdyby nie jakaś kobieta z mężem, którzy to widzieli, to...- pokręciła głową i zamknęła oczy- nie mam pojęcia co by się stało.
Co miałam zrobić?
Przytuliłam ją i pozwoliłam na płacz. Czasami trzeba. Uspokajanie nie miało tu najmniejszego sensu.
- Nie mam pieniędzy ani mieszkania, bo to, w którym mieszkałam było przydzielone z firmy- otarła policzki- nawet ubrań innych nie mam niż te. Nie mam pojęcia co robić. D-dlatego chciałam cię prosić... m-może- spojrzała mi w oczy z niepokojem- może mogłabym pracować u ciebie? Kiedyś tak mówiłaś, mogę robić cokolwiek, naprawdę, nie chcę dużo, a-ale jeśli tylko byłaby taka możliwość to...
- Posłuchaj mnie- złapałam ją za ramiona- niczym się nie martw- we wszystkim ci pomogę. Obiecuję.
*
Zeszłam na dół jakąś godzinę później i przetarłam twarz dłońmi.
- I co?- zapytał szybko Niall.
- Co co? Niedoszła ofiara podwójnego gwałtu- warknęłam pod nosem i oparłam dłonie o blat w kuchni, zamykając oczy.
Potrzebuję pokoju. Stabilizacji.
A moja stabilizacja patrzy na mnie i niema o tym pojęcia.
- Nie mówisz poważnie- odezwał się Arthur, na co odwróciłam się wściekła.
- A wyglądam jakbym żartowała?!- krzyknęłam zaciskając pięści i zaraz przyłożyłam dłonie do ust w szoku- przepraszam- powiedziałam już cicho nadal patrząc na niego w szeroko otwartymi oczami- Archi, przepraszam, ja...
- Nic się nie stało, jesteś po prostu zdenerwowana- podszedł do mnie i objął ramionami.
Oddech mi drżał, kiedy przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
- Już w porządku- oparł brodę na czubku mojej głowy- zostanie tutaj?
- Tak- powiedziałam i odetchnęłam głębiej odsuwając się od niego i oparłam tyłek o blat wyspy- została z niczym, bez mieszkania, bez pieniędzy, bez niczego tak naprawdę. Ze zrąbaną psychiką jedynie.
- Jak ma na imię?- zapytał Niall, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Sam ją o to zapytaj- odezwał się Malik patrząc w stronę schodów.
- Przepraszam, ja...
- Nie przepraszaj- powiedział Niall- chodź do nas jeśli chcesz- uśmiechnął się do niej.
Zeszła po dwóch ostatnich stopniach ubrana w moją koszulkę i dresy. Wyglądała lepiej niż wcześniej, w każdym razie już się tak nie bała.
- Nie mogę spać, wszystko do mnie wraca- westchnęła- naprawdę nie chciałam robić problemu, ja...
- Posłuchaj- odezwał się Dave i podszedł do niej- możesz tu zostać tak długo jak tylko zechcesz. O nic nie musisz się martwić, tak? Już jest w porządku- uśmiechnął się ciepło, a ona... też się uśmiechnęła.
Jak takie uszczęśliwione dziecko, któremu ktoś powiedział jedną rzecz i dzięki temu przestało płakać.
A on tak po prostu poczochrał jej jasne włosy i pstryknął w nos. Potem kiwnął do mnie głową i poszedł na górę.
- Jesteś głodna?- zapytał Will, a ona zmieszana spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Może by się tak przedstawić, hmm?- mruknęłam cicho i złapałam ją za dłoń ciągnąc na kanapę. Usiadłam obok Niny, a dziecko wgramoliło się na moje kolana.
- To tak- zaczęłam- teraz się skup, bo jest ich trochę- kiwnęłam w stronę chłopaków, którzy siedzieli na kanapach naprzeciw- to jest Nina.
Wyższa ode mnie o trzy centymetry blondynka o niebieskich oczach i cudownym uśmiechu.
- Ten mały uroczy dzieciak to Jacksona.
Mniejsza kopia Ashtona.
- Ashton.
Wysoki blondyn o niebieskich tęczówkach.
- Brian i Matt.
Dwaj szatyni, jeden jaśniejszy, Brian starszy o piętnaście minut, zielone oczy, Matt niebieskie.
- William i Thomas.
Bruneci o piwnych oczach, uderzająco podobni do siebie, a nie bracia.
- Lucas.
Ciemny blondyn z niebieskimi oczami i krótkim zarostem.
- Nickodem.
Brunet z pięknymi kościami policzkowymi i ciemnym zarostem. Oczy zielone.
- Michael.
Blondyn o brązowych tęczówkach.
- Arthur.
Szare włosy, niebieskie oczy i delikatny zarost.
- Roxane.
Blondynka o niebieskich tęczówkach, która lubi zmieniać kolor włosów na wyścigi.
- Oliver.
Brunet o szarych oczach.
- Mena.
Ciemna brunetka z włosami do ramion i niebieskimi oczami.
- Richard.
Czarne włosy, zielone oczy, wygolony bok. Prawy.
- Bradley.
Czarne włosy, zarost i niebieskie, niebieskie tęczówki.
- Louis.
Szatyn o niebieskich oczach.
- I..
- Niall Horan.
Ona to powiedział, mnie do tego nie mieszać.
- To ja się nie odzywam- mruknął Malik.
- Zayn Malik, widziałam w telewizji- powiedziała cicho.
- Mówiłem?- prychnął ze śmiechem.
Śmieje się.
On się bardzo ładnie śmieje. Ma taki przyjemny głos.
Kurwa no.
A wracając do chłopaków, to każdy z nich wysoki, umięśniony i... Przystojny. A każdy sam, tylko nie Ashton i Arthur.
Niall powoli podszedł i wysunął dłoń.
- Niall- powiedział, kiedy zdziwiona spojrzała mu w oczy.
Wsunęła dłoń w jego.
- Mia- uśmiechnęła się lekko.
- A Dave właśnie wyszedł- kiwnęłam głową na schody.
- Jest jeszcze Dylan i Jeff, ale aktualnie średnio dostępni- odezwał się Brian.
- To gdzie są?- zmarszczyła brwi.
- Właśnie? Gdzie tym razem?
- Niespodzianka?
Odwróciłam się natychmiast.
Brunet o brązowych oczach i szatyn o niebieskich. Obaj z plecakami.
Ostatni raz widziałam ich w sobotę, kiedy przyjechali po Stylesa.
- A wy nie gdzieś w świecie?- zaśmiał się Will.
- Miał być Madagaskar, ale... stwierdziliśmy, że jeszcze poczekamy, może będzie się działo coś ciekawego- Dylan wzruszył ramieniem i obaj rzucili plecaki pod ścianę podchodząc do nas. Ich prawie nigdy nie ma. Latają po całym świecie, a szczególną miłością darzą te miejsca, gdzie brak... no wszystkiego. Z mydłem włącznie.
Uśmiechnęłam się.
Prawie wszyscy.
I w tej chwili moją rodzinną chwilę przerwał telefon.
Malika, tak dokładniej.
Leżał na stoliku, więc ten pochylił się z grymasem niezadowolenia na twarzy.
Nie lubi, kiedy ktoś mu przeszkadza, a on ma wolne.
Ale za moment zmarszczył brwi.
- Ana?- mruknął cicho i odebrał włączając głośnik- tak, A...
- Z-Zayn-wyjąkała płacząc.
Zbladł natychmiast.
- Ana co się dzieje?- zapytał szybko i widziałam, że miał niemal czarne tęczówki.
- Zayn, o-on tu przyszedł- zapłakała- błagam cię, zrób coś...Niespodzianka??
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...