II Rozdział 14. 'Pieprzona perfekcja'

9.3K 626 45
                                    

Dosłownie wbiegłam do domu i ruszyłam schodami do swojej sypialni. Miałam na sobie tę samą sukienkę i szpilki co wczoraj, więc nie było łatwo.
- Przecież zdążysz!- zawołał z dołu Malik, który jak zwykle spokojny i opanowany w każdym calu szedł za mną.
- Może ty wyglądasz jak pieprzona perfekcja cokolwiek masz na sobie, ale ja nie- wymamrotałam pod nosem, przeglądając szybko ubrania w garderobie.
- Pieprzona perfekcja, mówisz?- podskoczyłam upuszczając na dywan parę spodni.
Jak on to robi?!
Odwróciłam się.
Opierał się o futrynę drzwi, ubrany w platynowy garnitur, oczywiście Armani, białą koszulę, krawat i idealnie lśniące czarne, eleganckie buty.
No perfekcja.
- J-ja...- oddech ugrzązł mi w gardle, kiedy podszedł do mnie i spojrzał w oczy z czystą satysfakcją.
- Jestem dla ciebie pieprzoną perfekcją?- chwycił moje biodra i przysunął do siebie. Położyłam dłonie płasko na jego klatce piersiowej i spuściłam wzrok, kiwając głową.
Ten facet mnie onieśmiela!
Mnie!
- Miło to słyszeć z pani ust, panno Grande. Bardzo miło- chwycił mój podbródek w dwa palce i delikatnie, ale stanowczo podniósł do góry.
- Muszę się przebrać- powiedziałam i przełknęłam ślinę, biorąc głęboki wdech.
- Ależ proszę, nie krępuj się- odparł rzeczowym tonem i usiadł na kanapie stojącej na samym środku garderoby.
Tak, mam cholernie dużo miejsca.
I ubrań.
- Poważnie? Mam się nie krępować, jak będziesz na mnie patrzył?- uniosłam brew i skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Nic, czego wcześniej nie widziałem, skarbie- uśmiechnął się pod nosem i puścił mi oczko.
Oczko!!!
Dobra, widział, wszystko kurde widział, ale to nie zmienia faktu, że mi słabo!
Wyjęłam telefon z torebki.

Ja
Jak się ubrać?!
Ellayna xx

Po chwili otrzymałam odpowiedź. Ona chodzi z telefonem cały czas? Nawet minuta nie minęła odkąd napisałam SMSa!

Ana x
Tak, jakby się Malikowi podobało :)

Ja
Znaczy, mam iść w samej bieliźnie?

Ana x
Już widzę, że się dogadamy xx

Odłożyłam komórkę i szybko chwyciłam czarną bieliznę. Zdjęłam buty i podbiegłam do łazienki.
- A ja to co!- krzyknął za mną.
- Możesz mi psa nakarmić! Przydasz się na coś!- krzyknęłam rozpinając sukienkę.
- Mogę ci się przydać do znacznie przyjemniejszych rzeczy- powiedział stojąc przy drzwiach.
- Daj mu jeść!
Usłyszałam jak wzdycha po drugiej stronie i odchodzi. Szybko weszłam pod prysznic, uważając, żeby nie zamoczyć włosów. Umyłam się dokładnie żelem o zapachu cytrusów, wtarłam balsam cytrusowy i byłam gotowa.
Jeśli chodzi o mycie, oczywiście.
Założyłam szybko koronkową bieliznę i uchyliłam drzwi.
Czysto, karmi psa.
Chwyciłam obcisłe, jasne jeansy z dziurami na kolanach i bordową, krótką koronkową bluzkę z krótkim rękawem.
Będzie w porządku.
Spięłam się, kiedy poczułam ciepłe dłonie na biodrach. Zamknęłam oczy i odetchnęłam, nic nie poradzę, że się wystraszyłam.
- Jak dla mnie, możesz iść tak- szepnął mi do ucha.
A nie mówiłam?!
- Chociaż nie. Nie mógłbym jechać na spotkanie- mruknął cicho i przejechał nosem po mojej szyi.
- Dlaczego?- wydusiłam drżącym głosem i przełknęłam ślinę.
- Musiałbym wpierdolić każdemu, kto na ciebie spojrzy- syknął przez zaciśnięte zęby, na co przeszedł mnie niemiły dreszcz, ale chwilę później poczułam na ramieniu jego ciepłe wargi. Składał pojedyncze drobne pocałunki wzdłuż ramienia, później szyi, aż dotąd do ucha. Tam zostawił długi, mokry pocałunek i lekko zassał moją skórę, na co jęknęłam, czując jak nogi mi miękką.
Jak całuje mnie pod uchem mdleję na stojąco.
Jego zarost przyjemnie drapał w szyję, kiedy owinął moją talię ramionami i wyjął mi z rąk bluzkę.
- Masz zamiar w tym iść?- spojrzał na mnie i uniósł brew. Pokiwałam głową i zmarszczyłam brwi.
- Jeśli zakrywa biust, zgadzam się- podał mi ją, a jego ręką wróciła na mój brzuch.
- Zgadzasz się? Co za zaszczyt- prychnęłam cicho nadal opierając się plecami o jego tors.
- I tak ją z ciebie ściągnę wieczorem- musnął moje ramię ostatni raz i zabrał ręce.
Wracaj!
Odwróciłam się do niego.
- Będziesz tu tak stał?- uniosłam brew.
- Nie- zaprzeczył ruchem głowy i usiadł na kanapę.
Jasne. Po co będzie stał- usiądzie, jest wygodniej.
Czułam są sobie jego palący wzrok, kiedy zakładałam spodnie i bluzkę. Starałam się to ignorować, ale i tak przeszły mnie ciarki wzdłuż kręgosłupa.
- W bieliźnie lepiej- stwierdził, skanując moje ciało wzrokiem- ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
- Otóż to- uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam do lustra. Usiadłam przy toaletce i rozczesałam włosy, które następnie spięłam w bylejakiego koka, jak zawsze. Zaczęłam malować rzęsy, kiedy moje spojrzenie przypadkiem spotkało się z jego, w odbiciu.
- Co?- zapytałam zdziwiona, odsuwając szczoteczkę od oka. Pokiwał głową marszcząc brwi, dając tym samym znak, że nic się nie dzieje, a on tylko uporczywe się nad czymś zastanawia.
Wzruszyłam ramieniem i powróciłam do tuszowania rzęs. Kiedy były wystarczająco długie i podkręcone, pomalowałam brwi na ciemniejszy kolor i użyłam jeszcze bordowej szminki.
Co poradzę, kocham tem kolor!
Sięgnęłam do pudełka z biżuterią.
Założyłam długi wisiorek ze złotym krzyżykiem, do tego złoty zegarek, no dobra, pozłacany, żeby nie było. Do prawego ucha włożyłam pięć złotych kolców i to nadal nie wszystkie, a do lewego jeden. Spojrzałam na zegarek.
13:07
Szybko sięgnęłam po buty- beżowe szpilki na platformie, które wsunęłam na stopy i spojrzałam w lustro. Krótka bluzka odsłaniająca brzuch, obcisłe spodnie, wysokie obcasy, bordowe usta. Spojrzałam oczywiście na swoją dupę, musiałam sprawdzić, czy wygląda dobrze.
Tak, jakby się Malikowi podobało, pamiętaj.
No przecież go nie zapytam!
Odwróciłam się do niego i przygryzłam wargę.
- Na co tak patrzysz?- zapytałam w końcu, kiedy tak się we mnie wpatrywał- powiedz lepiej, czy dobrze wyglądam, bo jak nie, to...- urwałam, bo wstał leniwie i podszedł do mnie. Spuściłam wzrok speszona na swoje dłonie, ale nie na długo, bo uniósł moją brodę.
Jasne.
- Ile razy mam ci powtarzać, że wyglądasz zajebiście, zanim to dotrze do twojej małej główki?- uniósł lewy kącik ust.
- Teraz czuję się jak dziecko- powiedziałam, a on uniósł brew i powoli, powoli połączył nasze usta. Bardzo delikatnie i na krótką chwilę. Ale tak cholernie słodko. Odsunął się i uśmiechnął pod nosem.
- Ja widzę piękną kobietę.
- Widzisz to, co chcesz widzieć.
- Nieprawda. Mogę ci to z chęcią udowodnić, dziś wieczorem- wymruczał nisko, nachylając się do mojego ucha.
Było tak cholernie blisko, jego zapach mnie omamił.
- Chodźmy. Bo się spóźnisz- powiedziałam i chwyciłam telefon. Schowałam go do małej torebki, którą zawiesiłam na łokieć i wyszłam z garderoby.
Na dole Valar leżał obok miski, jak mnie zobaczył wstał szybko.
- Zjadłeś?- podrapałam go za uchem i przeszłam do drzwi. Wyszliśmy z domu, a na podjeździe czekał czarny Range Rover. Malik jak zawsze otworzył mi drzwi i zasiadł szybko za kierownicą. W ciszy dojechaliśmy pod firmę, gdzie czekała Ana. Nawet nie zdążyłam zobaczyć w co dokładnie była ubrana, bo momentalnie wsiadła na tylne siedzenie.
- Długo wam zeszło- uśmiechnęła się pod nosem, a Malik przewrócił oczami- mam dla ciebie tą umowę.
- Dobrze, a wzięłaś pokwitowanie z ostatniego przelewu?- zapytał, skręcając w główną drogę.
- Tak, mam. Wszystko masz w aktówce, razem z rozliczeniem i umową kupna. Jakby coś, masz tam też kopię oryginalnego druku ostatniej umowy sprzed dwóch miesięcy.
- Dziękuję- uśmiechnął się patrząc w lusterko wsteczne- ty, ale nie rób mi syfu w aucie- upominał ją szybko.
Odwróciłam się.
Ana siedziała za Malikiem, a na reszcie siedzenia były rozłożone papiery i teczki, które przeglądała.
- Ten syf, to twoje tysiące dolarów, nie marudź- prychnęła i zaczęła układać dokumenty. Po chwili wszystko było w poukładane w torbie, w teczkach, a ona siedziała z laptopem na kolanach.
Jak ona to robi?!
- W poniedziałek o 12:00 masz spotkanie, potem jedziesz na obiad z Brownem, pamiętasz?
- Pamiętam- westchnął- nie da się tego przełożyć? Zadzwoń do niego.
- Już dzwoniłam. Uparł się.
- Niech stracę- mruknął cicho i położył dłoń na moim udzie. Spięłam się, zerkając do tyłu.
Ana patrzyła w ekran laptopa, mam nadzieję, że nie zwróciła na to uwagi.
Podjechaliśmy pod centrum handlowe równo o 13:30.
- Długo wam zejdzie?- zapytał przez uchyloną szybę, kiedy wyszliśmy z samochodu.
- Do wieczora- dziewczyna chwyciła mnie pod ramię i uśmiechnęła się do mnie.
- Będę po 20:00- westchnął jedynie i posyłając mi ostatnie spojrzenie, odjechał.
A ja zostałam sama na pastwę Any.
Spojrzałam na nią. Miała na sobie czarne dopasowane spodnie, białą, zwiewną koszulę z rękawami założonymi do łokci i wysokie koturny w kolorze bordowym.
Też mam takie!
Włosy spięła w koka, jak ja, na szyi miała założony złoty łańcuch.
- Dobra, chodź. Muszę w końcu poznać dziewczynę, za którą Malik płakał przez niemal miesiąc.
CO?
Zanim zdążyłam się odezwać, pociągnęła mnie za rękę w stronę wejścia do galerii.
*
- Czyli, że poznaliście się na dachu klubu?- zapytała upijając łyk kawy.
Było po 19:00, a my obładowane papierowymi torbami siedziałyśmy w kawiarni na parterze i regenerowałyśmy siły. Było już ciemno w całej galerii, świeciły się tylko pojedyncze lampy, tworząc przyjemny półmrok.
Podczas zakupów rozmawialiśmy głównie o sobie nawzajem, co lubimy i te inne pierdoły, teraz przyszedł czas na szczegółowe przesłuchanie. Ana za wszelką cenę chciała ze mnie wyciągnąć jak najwięcej.
- No tak- odpowiedziałam patrząc w sufit- poszłam się przewietrzyć, a tu taka niespodzianka, jeszcze palił na dodatek- prychnęłam.
- Tak, Zayn dużo pali. Mówiłam mu ze sto razy, żeby przestał, ale...- pokręciła głową zrezygnowana- Zayn to Zayn. Nie przemówisz- westchnęła i oparła się o fotel.
- A wy? Skąd się znacie?- zapytałam i pociągnęłam łyk mrożonej kawy przez słomkę.
- My się spotkaliśmy też w klubie, ale nie było tak romantycznie- skrzywiła się lekko.
- No nie mów mi, że chciał cię przelecieć- spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym 'poważnie, kobieto?'
- Nie- pokręciła głową ze słabym uśmiechem- siedziałam przy barze, było przed północą. Piłam ciągle jednego i tego samego drinka, odkąd tam przyszłam. Czyli, do jakiś ośmiu godzin?- skrzywiła się- zwolnili mnie z pracy po dosłownie dwóch dniach, bo szef przyprowadził taką, co dla posady zrobi wszystko. Rozumiesz co mam na myśli?- spojrzała na mnie wymownie.
- Dziwkę- skinęłam głową- mów dalej.
- No. Powiedział, że mam spróbować szczęścia gdzie indziej. Szukałam wszędzie, nigdzie nie znalazłam pracy jako asystentka, ta firma to była ostateczna ostateczność. Kiedy mnie zwolnili... złamałam się. Musiałam wracać do Seattle gdzie bądźmy szczerzy, nie chciałam mieszkać. To było ultimatum rodziców. Albo się wyrwę, albo zostaję. Nie było mnie stać na życie w centrum Kalifornii. No i tak upijając się tym jednym słabym drinkiem siedziałam i ryczałam przy tym barze. Miałam niecałe 20 lat. Byłam załamana, nie chciałam się stamtąd ruszać. Siedziałam na tym krześle w ołówkowej spódnicy i białej koszuli- zaśmiała się kręcąc przy tym głową- musiałam wyglądać naprawdę żałośnie, że zwróciłam jego uwagę.
- Malika?
Skinęła głową z małym uśmiechem.
- Pamiętam to jak dziś. Wycierałam łzy z policzków, kiedy ktoś stanął obok i pociągnął chusteczki. Powiedziałam, że dziękuję i nie chcę, nawet nie wiem dlaczego. Zapytał co się stało wtedy ja powiedziałam, że by dał mi spokuj, bo i tak mi nie pomoże. Powiedział, że może spróbuje. Spojrzałam na niego i doznałam szoku. Nie wiedziałam, że to on, dopiero wtedy zdałam sobie z tego sprawę, pisali o nim w gazetach. Powiedział, że możemy porozmawiać i może uda mu się mi pomóc. Nie wiem nawet czemu z nim poszłam, nie znałam go. Weszliśmy do jego prywatnej loży, byliśmy sami i czułam się okropnie jeśli mam być szczera- zaśmiała się, upijając łyk kawy- poważnie, chciałam stamtąd uciec. Zapytał co się dokładnie stało, byłam zażenowana mówiąc o tym, ale powiedziałam. Zaproponował mi pracę. Myślałam, że żartuje, nie wierzyłam w to, że mógłby mnie przyjąć, jego firma to najwyższy poziom, a ja byłam świeżo po szkole i kursach. Nie miałam ukończonych studiów, byłam na pierwszym roku. A on powiedział, że da mi tę szansę.
Uśmiechnęłam się na jej słowa.
- I tak to było. Przyszłam następnego dnia, jak go zobaczyłam w garniturze to... nogi się pode mną ugięły, bądźmy szczere, wygląda zajebiście.
- Pieprzona perfekcja- mruknęłam pod nosem.
- No- pokiwała głową- i właśnie ta pieprzona perfekcja, uratowała mi życie, można tak powiedzieć- wypiła kawę do końca- muszę się zbierać. Mam jeszcze sprawozdanie finansowe do napisania- westchnęła i podniosła się z fotela.
- Musimy to powtórzyć- uśmiechnęłam się i wstałam, żeby ją przytulić.
- Na pewno- potwierdziła uśmiechem- lubię cię, Ellayna.
- Pierwsza osoba, która po paru godzinach spędzonych ze mną mi to mówi- zaśmiałam się lekko spięta. Ana spojrzała na mnie marszcząc brwi, ale w końcu uśmiechnęła się i zabierając swoje torby, wyszła z kawiarni.
Ja też wzięłam swoje zakupy i stwierdziłam, że korzystając z wolnego czasu skoczę do sklepu, gdzie mimo wszystko, wolałam iść sama.
Salon Victoria's Secret.
Jakby mnie Malik tu zobaczył, to...
Weszłam do środka i skierowałam się od razu w kierunku wystawy z białą bielizną...
Opuściłam salon z papierową torbą w kolorze pudrowego różu i wielkim uśmiechem na ustach.
Jestem z siebie dumna, że odważyłam się to kupić, jest w cholerę zajebiste!
Wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i sprawdziłam godzinę.
20:15
Powiedział, że będzie po dwudziestej.
Naszła mnie ochota, żeby mu SMSa wysłać, ale to wyjdzie, że za nim tęsknię, czy coś.
Ruszyłam powoli w stronę głównej fontanny, chciałam gdzieś odłożyć te torby, miałam ich chyba z siedem, bo powkładałam mniejsze do większych. Nie zabrałabym się z tym wszystkim sama.
Wpadłam na kogoś. Bo jak inaczej!
- Przep... oh- wydusiłam, kiedy złapał mnie za ramiona.
- Wyglądasz na zaskoczoną- uśmiechnął się ledwo widocznie i puścił moje ramiona.
- Um, tak trochę- bąknęłam. Odsunęłam się o krok i przeanalizowałam jego strój.
Przebrał się oczywiście.
Zamiast platynowego garnituru miał czarne dopasowane spodnie, eleganckie buty, białą koszulę i bordową marynarkę!
Bordową!
Ja mam bluzkę bordową na sobie!
Pieprzona perfekcja. To chciałaś powiedzieć?
Tak. Dokładnie tak.
- Załatwię tylko jedną sprawę i możemy jechać- uśmiechnął się, a potem spojrzał na torby, które niosłam.
- Niegdy nie zrozumiem kobiet- westchnął kręcąc przy tym głową- pomoc ci?- zaoferował.
- Nie, moje rzeczy noszę sama, pamiętasz?- uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie.
- Tak. Zdecydowanie nie rozumiem- powiedział i ruszył za mną.

~*~
Wiecie, mam napisane dziesięć rozdziałów do przodu! Wiecie jak mnie korci, żeby dodać? No strasznie! Ale nie mogę, bo nie mam czasu pisać następnych. Maturę mam w maju, więc rozdziałów mi wystarczy, żeby wam umilić każdy następny piątek :) A przynajmniej mam nadzieję, że niektórzy na nie czekają. No. A jeśli o rozdział chodzi to mam nadzieję, że przypadł do gustu i liczne na opinię z waszej strony kochane! I dziękuje z całego serca za głosy i komentarze, nawet za 600 obserwujących!
❤❤❤
PATIX

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz