II Rozdział 44. 'Zrobię wszystko'

8.3K 500 47
                                    

Trochę żałuję, że już wracamy. Wiem, wiem, nic nie trwa wiecznie, ale kurde! Chcę tu z nim zostać! Z nim! Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne przeczucie, że hak tu było dobrze, to hak wrócimy do Los Angeles wszystko się rozwali.
Nie histeryzuj, Sky...
Westchnęłam przeciągle i podniosłam się z łóżka. Malik lada moment miał wrócić ze spotkania i jedziemy na lotnisko. Niall nas odbierze.
- Skarbie, jestem!
O, moja miłość wróciła!
Wyszłam z sypialni, poprawiając czarną koszulę bez rękawów i uśmiechnęłam się do niego.
- Ładnie wyglądasz- przyciągnął mnie do siebie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję- chcesz zdjęcie?- zapytał.
- Z tobą? Pewnie- uśmiechnęłam się szeroko, a on wyciągnął telefon z kieszeni marynarki.
Stanął za mną i objął mnie w talii jedną ręką, w drugiej trzymając telefon.
- Teraz ja zrobię- wzięłam mu aparat i juz myślałam, że zrobię to zdjęcie, kiedy jego usta wylądowały na moim policzku i tam zostały przez dłuższą chwilę.
Goraco mi.
Zrobiłam zdjęcie i oddałam mu telefon, a on uśmiechnął się jak pipierdol jakiś.
- Zacne- skinął głową, a ja zachichotałam cicho i poszłam po swoją walizkę.
Opuściliśmy budynek, wcześniej żegnając się z Samanthą i pojechaliśmy na lotnisko.
- Nie chcę wracać- wyznałam, leżąc na jego klatce piersiowej juz w samolocie. Siedział na skórzanej kanapie, a ja na nim, jak koala.
- Ja też nie- westchnął, błądząc dłońmi po moich plecach- nie będę mógł się z tobą spotykać na legalu jak wcześniej.
- Nigdy nie było na legalu- spojrzałam na niego z dołu, opierając brodę o jego tors- jakieś tajne podchody- prychnęłam.
- Co poradzę- wzruszył ramieniem- zastanawiam się czasem jak to będzie, kiedy... kiedy ktoś się dowie. Wiesz... Niall.
Spięłam się strasznie.
- Będzie zły- powiedziałam i odwróciłam wzrok- zawiedziony bardziej.
- Nie martw się, to nie będzie twoja wina. Wszystko wezmę na siebie, nie chcę, żebyś miała problemy- powiedział natychmiast, a ja spojrzałam na niego zszokowana.
- Nie, nie prawda- podniosłam się do siadu- to nie...
- Nie ja zaciągnąłem cię do łóżka, to chciałaś powiedzieć?- uniósł brew z kpiącym uśmiechem.
Odwróciłam wzrok czerwona.
- Nie o to chodziło- przewróciłam oczami trochę skrępowana- raczej... to nie jest niczyja wina, tak wyszło. Tak chcieliśmy i tyle. Może zachowujemy się w stosunku do nich źle, ale... czasu nie cofnę- wzruszyłam ramieniem, gładząc opuszkami palców linię jego szczęki- i nie chcę cofnąć- spojrzałam na niego spod rzęs.
- Ja też nie- powiedział patrząc mi w oczy- jeśli to się wyda, ty będziesz najbardziej poszkodowana. Prasa nie odpuści, wiesz o tym?
Pokiwałam smętnie głową.
- Ale- złapał moją dłoń- obiecuję ci... zrobię wszystko, żeby tak się nie stało. Wszystko, rozumiesz?- powiedział o poważnie, a ja przygryzłam wargę i skinęłam głową.
Boję się tego.
- Zayn?- odezwałam się parę minut później.
- Słucham cię, skarbie- spojrzał na mnie.
- Mogę o coś zapytać?- przygryzłam wargę z lekką obawą.
Mam nadzieję, że się nie wkurwi.
- Oczywiście, że tak- podniosłam się do siadu i objęłam go za szyję.
- Tylko się nie denerwuj, co?
Skinął głową powoli i patrzył na mnie badawczo.
- Bo ja... myślałam nad tym wszystkim, czego się dowiedziałam podczas naszego pobytu w San Francisco- zaczęłam niepewnie, już czując jak mięśnie jego ud się spinają.
I oczy mu pociemniały!
- Chcesz mnie zostawić- powiedział.
- Co? Nie, nigdy w życiu!- pokiwałam natychmiast głową i chwyciłam w dłonie jego policzki. Odetchnął mimowolnie, zwilżając wargę- to znaczy, jeżeli nie chcesz, to nie będę z tobą o tym rozmawiać...
- Nie- przerwał mi ze słabym uśmiechem- mów, skarbie.
- Zastanawiałam się nad tym... um, jak to wyglądało, to znaczy... jak ty się zachowywałaś będąc w tym klubie, czy... gdziekolwiek- wydusiłam z siebie.
- Przychodziłem tam, wchodziłem do wcześniej zarezerwowanego pokoju, w którym miała czekać ulega- powiedział nadal spięty.
- A... to zawsze była ta sama osoba, czy...
- Nie- pokręcił głową- czasami się zdarzało, jak któraś misie spodobała, to rezerwowałem ją.
Ją.
Że kobietę.
Kurwa.
Masz rację, tam są kurwy...
- I jak to wyglądało? To znaczy... wiesz, między wami.
- Chodziłem tam po to, żeby się pieprzyć z kobietą, która zrobi co jej każę. Jak chciałem ją przypiąć do łóżka- robiłem to. Jak chciałem, żeby błagała mnie na kolanach, żebym ja pieprzył- robiła to- powiedział, patrząc za mnie jakimś pustym wzrokiem- miałem co chciałem- wzruszył ramieniem.
O Boże, jaka tresura.
Jak zaczął o tym mówić jego oczy stały się puste. Jakby każde słowo wyzbywało go z emocji. Jakby mówił sam do siebie. Żal mi go było, wiedziałam, że tego żałuje i jest mu źle samemu ze sobą.
Potarłam kciukiem jego zarośnięty policzek, zwracając tym samym jego uwagę.
- Zay, przepraszam, że zaczęłam temat- powiedziałam ze skruchą i spuściłam wzrok.
Moglam się kurwa nie odzywać.
Słyszałam jak wzdycha cicho, a jego dłonie wkradły się pod moją koszulę. Znowu mnie miział po plecach.
- Layna, jeśli chcesz mnie jeszcze o cokolwiek zapytać, po prostu to zrób.
Spojrzałam na niego smutnymi oczami. No przykro mi było!
- Ja ci odpowiem- powiedział- jeśli tylko będę mógł.
- W sumie, to jest jeszcze coś...
- Pytaj- kiwnął głową, żebym zaczęła.
- Um... Po co, to znaczy... co cię skłoniło, żeby... być taki. To znaczy, dlaczego to robiłeś?- plątałam się, ale w końcu się wyplątałam.
Patrzył mi w oczy przez chwilę, a jego tęczówki znowu straciły życie.
- Zaczynałem życie w biznesie, stawiałem pierwsze poważne kroki na rynku, w branży... nie było łatwo, czasami wszystko się spało, ale starałem się to zatuszować. Chciałem być szanowany, ważny. Chciałem, żeby patrzyli na mnie z dołu, żeby bali się patrzeć mi w oczy. Ale szacunku nie dostaniesz z dnia na dzień, z dnia na dzień nie staniesz się kimś. Tam tak było. Kiedy wszystko na około cię wkurwia, kiedy ludzie maja cię za nic, a przychodzisz tam i kobieta będzie xi buty całować, bo ty tak chcesz, to daje poczucie, że jednak nie jesteś skończony. Jedno twoje słowo i się rozbierze. Jedno twoje słowo i sama przywiąże się do ściany. Podobało mi się to. Po prostu- wzruszył ramieniem i spojrzał mi w oczy.
- Więc, skoro wszystko było tam takie wspaniałe dla ciebie, dlaczego z tym skończyłeś?
O ile tak jest.
- Jednego wieczoru... zarezerwowałem pokój w innej części klubu, bo tylko tam były wolne. Ogólnie... to był jakiś dziwny wieczór, jakoś odechciało mi się tam być. Szedłem do drzwi i pamiętam dobrze, że zawahałem się przed naciśnięciem klamki. I w tamtym momencie usłyszałem krzyk kobiety. Krzyki było tam słychać cały czas, to jasne, ale ona krzyczała inaczej. W pokoju po drugiej stronie korytarza. Stanąłem przy drzwiach i wtedy już wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie myślałem, kiedy otworzyłem drzwi, które o dziwo nie były zamknięte na klucz... To co zobaczyłem?- pokręcił głową- to mnie obudziło. Jakbym dostał w łeb przez sen... Zobaczyłem kobietę, przywiązaną liniami do łóżka. Była naga, a nad nią stał facet z batem i po prostu ją bił, trzymając się za kutasa. Jej plecy były całe we krwi, która spływała na materac w białym kolorze. Materace zawsze były czerwone, albo czarne. Tamten był biały... Ona go błagała, żeby przestał, a czym głośniej krzyczała, tym on mocniej ją bił. Nigdy nie zapomnę tego widoku- pokręcił głową z prostym wzrokiem- nigdy.
Poczułam zimny pot na całym ciele. Nie umiałam opanować drżenia ciała, po prostu się trzęsłam patrząc na niego.
- Mój Boże- schowałam twarz w dłoniach i położyłam się na jego torsie- co za sadysta- szepnęłam drżącym głosem, a on objął mnie ramionami- i co zrobiłeś- zapytałam podnosząc głowę.
- Jemu wpierdoliłem, a ją wyniosłem z tego jebanego pokoju, zawiniętą w swoją marynarkę. To był ostatni raz, kiedy tam byłem. Ostatni raz.
- A... ta kobieta? Co z nią?
- Wybacz, skarbie, ale tego nie mogę ci powiedzieć- powiedział i potarł moje biodro.
- Ale żyje?- zapytałam przerażona, a on pokiwał głową. Odetchnęłam cicho.
- Jeszcze jakieś pytania?- zapytał, przechylajac głowę w prawo.
- Jasno- uniosłam palec- jak bardzo ci tego brakuje?
Zmarszczył brwi na moment.
- Wiesz... kiedy jestem z tobą, czuję się jakby tego za mną nie było. starałem się traktować cię inaczej, nie jak dziwkę. Mam nadzieję, że tak to odbierasz. Że nie myślisz tak o sobie, ani, że nie myślisz, że jak cię tak traktuję.
- Nie, w żadnym razie- pokręciłam głową natychmiast.
- Był ten moment, kiedy chciałem nad tobą zapanować, ale wiedziałem, że nie jesteś jak one. Wiedziałem dlaczego z tym skończyłem i patrząc na ciebie, albo na tą dziewczynę jeszcze to sobie przypominam. Nie chcę do tego wracać. Owszem, było przyjemnie, nawet bardzo, ale to już nie dla mnie. To ciebie uwielbiam i to ciebie chce zadowalać. Nie rżnąć bez opamiętania. Kurwa to nie wchodzi w grę.
- Zdajesz sobie sprawę z tego ile razy przekląłeś w ciągu ostatnich minut?- uniosłam zaczepnie brew
- Wybacz, skarbie- westchnął cicho, całując wierzch mojej dłoni- nie kontroluję tego czasami- przyznał.
- W porządku- położyłam głowę na jego klatce piersiowej- dzięki, że mi to powiedziałaś, Zay- mruknęłam, przymykając powieki.
- Dlaczego mówisz na mnie Zay?- zapytał, podwijając moją koszulę do góry. Jakby mu mało było.
- Tak jakoś- bąknęłam pod nosem- a co, przeszkadza ci to?- zapytałam podnosząc głowę.
- Nie- uśmiechnął się- tak pytam- wzruszył ramieniem, a ja znowu padłam na jego tors. Miział mnie po całych plecach opuszkami palców i słowo daję, nie chcę wstawać.
I tak sobie lecieliśmy i lecieliśmy i lecieliśmy...i dolecieliśmy!
- Nie chcę...- jęknęłam żałośnie kolejny raz, kiedy próbował mnie nakłonić do wstania z jego kolan. Wytrwały był, prosił już siódmy raz.
- Wstawaj- mruknął mi do ucha- wstawaj, bo fundnę ci orgazm.
Zerwałam się na równe nogi w sekundzie.
- Nie powiesz mi, że byś nie chciała- uśmiechnął się szelmowsko i powoli wstał, patrząc mi w oczy.
Pokręciłam tylko głową.
- Nie?- zapytał, unosząc wyżej podbródek i podszedł do mnie, a ja zaczęłam się cofać i wylądowałam na drugiej kanapie- a ja myślę, że chcesz- znalazł się nade mną i oparł dłonie po obu stronach mojego ciała.
Rany, ale szeroka ta kanapa!
- Nie teraz, no przestań!- pisnęłam spanikowana, bo nie bardzo chciałam, żeby pilot znalazł nas w takiej sytuacji.
- Nie? Cóż, trudno- westchnął w moją szyję i odsunął się, siadając obok- będziesz musiała wytrzymać beze mnie przez tydzień- wyciągnął rękę, pomagając mi usiąść.
Zmarszczyłam brwi.
- Przez tydzień?
- Mam masę roboty- powiedział niezadowolony- zobaczymy się dopiero w piątek w następnym tygodniu.
- Rozumiem, masz przecież firmę i nie tylko. Nie martw się, jakoś to zniosę- westchnęłam teatralne.
- Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania.
Usiedliśmy grzecznie w fotelach i czekaliśmy aż będzie po wszystkim.
- Jak myślisz, tęsknił za mną?- zapytałam, wychodząc z samolotu. Ledwie stanęłam na płycie lotniska, a coś mnie zgniotło. Poważnie.
- Myślę, że... tak- powiedział zdawkowo, a ja biorąc głęboki wdech poczułam perfumy Nialla.
Nareszcie...
- Sweety, rany boskie, wróciłaś- powiedział cicho, tuląc mnie do siebie. Objęłam go ramionami i przymknęłam powieki.
O rany...
- Tęskniłem- odsunął mnie od siebie i pocałował moje czoło- tęskniłem w cholerę i bardziej- powiedział i uśmiechnął się jak szalony.
- Ja też- przyznałam.
- Za mną nikt nie tęsknił, rozumiem- usłyszałam za sobą.
- Do niego miej pretensje- wskazałam na Nialla- ja nie miałam jak za tobą tęsknić, mieszkaliśmy w jednym apartamencie...
- I na tym koniec, mam nadzieje- wtrącił się Horan- bo jak się dowiem, że...
- Tak, wiem, zginę śmiercią tragiczną- przewrócił oczami i chwycił za swoją walizkę- nie przesadzaj- mruknął i skierowałam się do... swojego Range Rovera?
Co tu robi jego auto? I Simon?
Fajnie.
- Chodź- blondyn objął mnie ramieniem i poprowadził do swojego bmw- jedziemy do domu.
Już miałam wsiadać do jego samochodu, kiedy jak z podziemi wyrósł obok mnie Zayn.
- Będę w piątek- powiedział- chyba, że wcześniej znajdę czas. Ta faktura już jest przygotowana, chyba, że wolisz sprawdzić jeszcze raz.
Faktura?
Ta, jasne...
- Dobrze, dziękuję. W piątek może być, jak najbardziej- uśmiechnęłam się- przyjadę jeszcze, żeby sprawdzić zamówienie, w następnym tygodniu wchodzi sprzęt elektroniczny.
- Zadzwoń wcześniej, gdyby coś się zmieniło- powiedział i uśmiechnął się pod nosem, patrząc ukradkiem, czy Niall wsiadł juz do samochodu- narazie, maleńka- pochylił się do mojego ucha i musnął ustami mój policzek, kiedy się odsuwał.
Wsiadłam do auta lekko oszołomiona i uśmiechnęłam się do Nialla, który od razu ruszył, zatrzymując się pod norą. - Wiesz... chyba musze ci coś powiedzieć- zaczął, kiedy przywitałam się w salonie z całą resztą.
Spojrzałam na niego, a potem za niego, kiedy niespodziewanie do salonu wszedł Malik.
- Zapomniałeś- powiedział i podał mu czarną aktówkę.
- A tak, dzięki- chwycił ją i odłożył na stolik- wracając... Sweety...- spojrzał na mnie ponownie, a ja już wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Co się stało?- zapytałam natychmiast, patrząc mimowolnie na Malika.
- Chodzi o... mój powrót do Londynu...
Kurwa

~*~
Przepraszam za zamieszanie, jak ktoś czytał wcześniej...
3




SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz