IV Rozdział 13. 'Już nie jestem twoim Aniołkiem'

4.9K 459 34
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi mojej sypialni w GA. Zayn odwiózł mnie do domu po wcześniejszym telefonie do Nialla. Przestraszona podniosłam się do siadu i zakryłam kołdrą.
- Proszę- odezwałam się i spojrzałam na zegarek.
10:06.
Matko, kiedy ja spałam do tej godziny...
Drzwi uchyliły się lekko i stanęła w nich Anne, ubrana w czarną dopasowaną sukienkę z krótkim rękawem i przed kolano. Zawsze była elegancka. W końcu pracowała u mnie cały czas.
- Przepraszam Cię bardzo- uśmiechnęła się lekko- ale masz gościa- i w tej chwili uśmiech zniknął, a pojawiła się dezoriemtacja.
Sądząc po jej minie to może być tylko jedna osoba.
- I kazałaś mu czekać za drzewami- uniosłam brew.
- No co ty- oburzyła się natychmiast- na korytarzu.
Zaśmiałam się mając w głowie obraz prawdopodobnie miny Malika, kiedy usłyszał, że ma zostać jak w poczekalni. Przecież on zawsze  się pcha tam gdzie chce nie pytając nikogo o pozwolenie.
- I nie protestował?
- Coś tam próbował, ale... zaraz, chwila- otrzepała się- czy ty wiesz o kim ja mówię?- zdziwiła się.
- Nikt inny niż Malik by mnie nie budził- prychnęłam i wpadłam z powrotem na łóżko- Malik chodź tu!- wydrałam się.
- Krzyczeć nie musiałaś- usłyszałam na co jak opatrzona znów usiadłam, a Anne aż podskoczyła.
Stał tuż za nią.
Miał ubrane czarne poprzecierane spodnie i czarną koszulę z rozpiętymi guzikami. Włosy związane w małego zwiniętego kucyka i trochę krótszy zarost.
- Wyraźnie powiedziałam, aby Pan zaczekał- odwróciła się do niego z mordem w oczach.
- Anne, on robi co chce, jeśli zamkniesz mu drzwi to wejdzie oknem- prychnęłam- a ty nie denerwuj mojego zastępcy, Zayn- spojrzałam mu w oczy- i rób o co Cię prosi zamiast się wpraszać, bo mogę na przykład leżeć w łóżku w samej bieliźnie.
- Jakoś mi to nie przeszkadza- mruknął wzruszając ramieniem.
Anne otworzyła usta w szczerym szoku.
- Zostawisz nas?- odezwałam się do niej- nic mi nie bedzie- uśmiechnęłam się dla zapewniania, a ona pokiwała zdezorientowana głową i wyszła, a Zayn doprowadził ją wzrokiem. Kiedy słuchać było odgłos zamykanych drzwi natychmiast znalazł się obok mnie.
Jak jakiś wampir. Aż mnie wbiło w materac.
- Dzień dobry- pochylił się do mnie, opierając dłonie po obu stronach mojego ciała.
Jego przenikliwe, brązowe tęczówki wpatrywały się w moje i po prostu się świeciły.
- Dobry?- mruknęłam, a on w tej samej chwili pochylił się i złączył nasze usta w leniwym pocałunku. To było... zaskakujące. Bardzo. Zamiast huraganu lekki wiatrek. Niebo, a ziemia.
Jeszcze nigdy nie pocałował mnie w ten sposób. Nigdy.
- A nie dobry?- zapytał odsuwając się i oparł czoło o moje.
Nadal miał oczy pełne iskierek. I były śliczne.
- Teraz dobry- powiedziałam i wsunąłem dłonie na jego kark- ale jeszcze jedno takie słodkie buzi możesz mi dać- mruknęłam tuż przy jego wargach, które z małym uśmiechem znów połączyły się z moimi.
Powoli i bardzo subtelne.
Aż mi się mruknęło. Tak centralnie.
- Skąd w tobie tyle subtelności, Malik?- szepnęłam, kiedy odsunął się minimalnie.
- Liczyłaś na coś ostrzejszego?- uniósł brew.
- Na nic nie liczyłam. Skąd się tu wziąłeś, co?
- Przyjechałem powiedzieć Ci 'dzień dobry'.
- Wolę to twoje 'hej skarbie'.
- Hej skarbie.
I w tej chwili przyssał się do mnie po raz trzeci.
Ale subtelności nie było w nim ani za pół dolca. Nawet nie wiedziałam, kiedy wprowadził się z językiem do mojego wnętrza. Nie próbowałam się stawiać, podałam się od razu i wcale nie było mi źle. Było mi nad wyraz przyjemnie i ciepło.
Chwyciłam go za boki i pociągnęłam łóżko. Zawisł nade mną nadal pogłębiając pocałunek, a ja szczerzyłam się przy tym jak ostatnia wariatka.
- Odpowiada?- odsunął się oddychające głęboko.
- Wszystko co mi robisz mi odpowiada, Zayn- przejechałem paznokciami po jego żebrach na tors, później na szyję.
Teraz to on mruknął.
- Z wzajemnością panno Grande- uśmiechnął się i ostatni raz słodko mnie pocałował- kocham Cię.
I w tej chwili czujesz, że żyjesz.
- Ja też Cię kocham, Zayn- objęła go ramionami i przytuliłam mocno, chowając głowę w jego szyi- tak bardzo bardzo.
- Najbardziej?
- Najbardziej.
Uśmiechnął się do mnie i usiadł na łóżku.
- Jedziemy na urodziny- stwierdził.
- I przyjechałeś po to, żeby mnie tam zawieść? I powiedzieć mi 'hej'?
- Dokładnie- skinął głową- chciałem jeszcze zahaczyć o śniadanie, ale Nina kategorycznie zarobiła nam cokolwiek jeść.
- Nina? Nam? Rozmawiałeś z nią?- zdziwiłam się.
- Dzwoniłem do Ashtona. Odebrała Nina. I dostałem wyraźną instrukcję obsługi co do dzisiejszego dnia. A mianowicie mamy nic nie jeść, bo będzie śniadanie i nawet nie myśleć o tym, że wyjdziemy przed obiadem albo co gorsza- przed kolacją.
- Cała Nina- zaśmiałam się- i powiedziałeś, że przyjedziesz razem ze mną?
- Nie. To ona poprosiła, żebym po Ciebie pojechał.
Oh.
*
- Jesteś pewien?- zapytałam, kiedy pojechaliśmy na plac.
Miałam na kolanach małe niebieskie pudełko, które mieściło mi się w jednej dłoni.
- Będzie ucieszony, zobaczysz- przejechał palcami po moim udzie. Cały czas trzymał tam rękę, a mnie to nie odrzucało. Było mi ciepło.
Zatrzymał samochód, wysiadł i oczywiście otworzył mi drzwi.
Uwielbiam gdy to robi. To jaki jest w stosunku do mnie. Bo wiem, że nigdy nie jest to z jego strony wymuszone, a szczere.
Weszliśmy po schodach na wewnętrzny plac, gdzie na krzesłach przy basenie byli wszyscy tylko nie Nina, Jack i Dave.
Bałam się spojrzeć znowu w oczy Mayera. Cholernie się tego bałam.
- O patrzcie, przyszli- mruknął Nick patrząc na nas i wszyscy odwrócił się w naszą stronę.
Poczułam się malutka.
- Cześć- odezwałem się cicho i stanęła w miejscu, Zayn tak samo.
- Sweety, jak się czujesz? Wszystko w porządku?- zapytał Niall, a ja pokiwałam głową.
I wtedy przypomniało mi się jak Zayn powiedział, że lepiej będzie, kiedy będę mówić niż nią kiwać.
- Tak, jest dobrze- poprawiłam się- na pewno lepiej niż było- odetchnęłam i spojrzałam na Zayna.
- Widzę, że się dogadaliście- stwierdził Brian.
- Tak, mamy prezent, który bije wszystko- mruknął Zayn.
- Oby tylko Nina nie zemdlała- jęknął Ash, a mnie olśniło.
- A gdzie Jack?
- Ubiera się, właściwie to możemy już iść- powiedział Will- śniadanie gotowe, obiad prawie gotowy, tort w lodówce, lody w chłodni, szampan dla dzieci schłodzony.
- Prawidłowo- skinęłam głową i razem weszliśmy po schodach do środka.
- A dla nas pięć butelek mocnej szkockiej w zamrażarce- mruknął mi nad uchem, na co zareagowałam cichym śmiechem.
Gdy znaleźliśmy się w salonie Jack akurat schodził z Niną po schodach.
- ZEN!
No i się zaczyna...
Chłopiec zbiegł po reszcie schodów i dosłownie wpadł na jego nogi, przez co Zayn cofnął się i padł plecami na ścianę.
- Cześć junior- zaśmiał się i pochylił- wszystkiego najlepszego.
- Jus sie bałem, ze nie psyjdzies, wies?- złapał go za kark i przyciągnął bliżej siebie- obecałeś mi.
- I jestem. Nie martw się, nigdzie się nie wybieram.
- A do placy tes nie?
- Nie. Do pracy też nie- pokręcił głową i wziął go na ręce.
Wszyscy usiedliśmy do śniadania, którym były naleśniki z czekoladą i owocami. Jack nie mógł się nachwalić, że on ma dzisiaj urodziny i że Zayn przyszedł. A zwłaszcza to drugie. Bardzo go polubił, od razu bym powiedziała, co było dziwne i to bardzo. Jackson jest wbrew pozorom bardzo ukrytym i nieśmiały dzieckiem. Jeśli jest wokół rodziny, albo w miejscu które zna, jest w porządku. Jeśli nie, bo prostu się boi. Jest zdenerwowany i nie ukrywa tego bo nie potrafi, ma trzy latka.
I tak jak Ashton, bardzo szybko się irytuje.
Pomogłam posprzątać po śniadaniu i nadszedł czas na prezenty. Po zestawach klocków lego, które układa od dawna mimo tego, że są niby od trzeciego roku życia... I torach wyścigowych hot wheels, przyszedł czas na gwóźdź programu. Podeszłam więc do Zayna, który razem z chłopcem siedział na podłodze i układał w równej linii wszystkie jego samochody hot wheels, a zaznaczam, że ma ich już sporo.
- Zayn?- przykucnęłam i odruchowo położyłam dłoń na jego ramieniu, pochylając się niego- gdzie to jest?- zapytałam tuż przy jego uchu.
- Na placu- powiedział- no, junior- zwrócił się do niego- został jeszcze jeden prezent- powiedział, a chłopiec otworzył szeroko buzię.
- Jece jeden? O lany!- ucieszył się, a mulat pokręcił głowę ze śmiechem i wstał, a Jack złapał go za dłoń.
Zauważyłam jej się spiął. Często tak reagował na bliskość. Na moją też.
Wyszliśmy wszyscy na plac przez budynkiem gdzie stały zaparkowane samochody, w tym Range Rover Malika. Trzymałam w dłoniach małe pudełko i podeszłam do nich.
- Dzie to jes, no dzie?- przebierał nogami rozglądając się na wszystkie strony.
A Malik zostawił go i podszedł do swojego samochodu, po czym wyciągnął coś co leżało na tylnym siedzeniu. Jak się okazało był to jakby dość duży pilot to sterowania.
Spojrzałam na pudełko.
- Masz- mruknęłam i uśmiechnęłam się, gdy zdezorientowany spojrzał mi w oczy- ty mu to daj- wzruszyłem ramieniem.
Nie wiedział chyba co ma powiedzieć, ale wziął ode mnie pudełko, po czym spojrzał na dzieciaka.
- Proszę- podał mu- dla ciebie.
Spojrzał na pudełko i nie bardzo wiedział co ma z nim zrobić.
A cała reszta patrzyła na nas zdezorientowana.
- Otwórz- uśmiechnął się do niego, a on marszcząc nosek zdjął wieczko i wyciągnął ze środka kluczyk.
Do bumbuma.
- A do cego to?- spojrzał na niego, później na pilota którego Zayn trzymał, a ten coś na nim przycisnął.
- Odwróć się- powiedział, a Jack zrobił to i w tej samej chwili zza ściany bloku ostrym łukiem wyjechało czerne BMW i8.
W wersji dla trzylatka.
Samochód z łukiem zatrzymał się centralnie przed chłopcem, który po prostu skakał z radości.
- ATO! TO ATO!- krzyknął jak pokopany i dosłownie przytulił się do maski samochodu.
- No popatrz- stanąłem obok Zayna- prezent trafiony...
- Ja nie wierzę
Odwróciłam się słysząc głos Niny.
- Zrobią mi z dziecka rajdowca- złapała się za głowę.
*
Po kolacji i otwarciu whisky rozmowy szły już gładko. Nie licząc tego, że nie wypiłam ani pół kropli, bo biorę leki. Wszyscy siedzieli przy basenie, a ja siedziałem na stopniach prowadzących ma plac przed budynkiem i patrzyłam jak Jack jeździ swoim bumbumem. Był zachwycony. Ja z resztą też. Gdyby nie Zayn nie byłoby tak pięknie.
- Lany! Lany pac!- krzyknął jeżdżąc w kółko.
- Widzę, kochanie- zaśmiałam się cicho- pięknie.
- Bardzo.
Odwróciłam się natychmiast, słysząc go za sobą.
Wstałam na równe nogi.
- Dave- wydusiłam i cofnął się o krok.
- Chcę z tobą porozmawiać...
- Najpierw zapytaj czy ona chce rozmawiać z tobą.
Świetnie.
Spojrzałam w górę schodów.
Zszedł powoli i stanął obok mnie, a ja machinalnie się za nim schowałam.
Kurwa... byłam taka słaba...
- Nie masz prawa...
- Do czego?- znowu mu przerwał- zapytaj ją o zdanie, zamiast stawiać przed faktem dokonanym- powiedział spokojnie i objął mnie w talii.
Spojrzałam w brązowe tęczówki Mayera i myślałam, że padnę martwą od tego spojrzenia.
- Nie dotykaj jej- warknął natychmiast- nie...
- Nie ma prawa?- odezwałem się cicho i stanęłam przed nim.
Uniósł brwi.
- To ty nie masz prawa żądać ode mnie tłumaczenia.
Powiedziałam tak cicho, że zastanawiał się czy aby na pewno to usłyszał, ale widząc szok w jego oczach wiedziałam, że tak było.
- To moje życie i moje decyzje. Jeśli podjęłam taki, a nie inny wybór to znaczy, że miałam powód- zacisnęłam powieki, ale zaraz zrobiłam krok w jego stronę i pewnie spojrzałam mu w oczy.
Mam dość.
- Kocham Cię Dave- pokręciłam głową z żalem- kocham Cię tak jak ich wszystkich. A nie ma na świecie ważniejszych dla mnie osób niż rodzina. I dobrze o tym wiesz. Kocham Cię. Ale nie rozumiesz wielu rzeczy...
- Zamykasz się na rodzinę. Tego co zrobiłaś nie zrozumiem- pokręcił głową.
- Bo nie chcesz zrozumieć. Myślisz, że coś jest tylko czarne albo tylko białe? Zawsze mnie uczyłeś, że mam samodzielnie myśleć. A kiedy to robię, potępiasz mnie i moje decyzje nawet nie wiedząc dlaczego to zrobiłam. Nie chcesz wiedzieć. I to ja zamykam się na rodzinę?- pokręciłam głową- to ty coś ukrywasz. Coś co siedzi głęboko w twojej głowie. A co wspólnego ma z tym Zayn? Nie mam pojęcia. I założę się o co tylko chcesz, że on sam też nie.
- Nie- mruknął mulat.
- Nie każ mi wybierać między ludźmi na których mi zależy, Dave. Proszę Cię. Ja... Ja tylko chcę sobie jakoś poukładać to wszystko. Chcę być szczęśliwa do świętej cholery- warknęłam wręcz- ale mam wrażenie, że kiedy to robię odsuwam się od Ciebie. A tego nie chcę. I znowu mam wybierać? Między swoim, a twoim szczęściem? Co ty byś wybrał?- zapytałam.
- Wybrałbym twoje szczęście.
Jego oczy były tak bardzo zranione.
- A ja twoje. Ale jak widać to nadal dwie różne rzeczy.
- Aniołku...
- Nie, Dave- uniosłam dłoń, uciszając go- byłam twoim Aniołkiem, kiedy robiłam to co uważałeś za słuszne. Kiedy żyłam tak jak uważałeś, że jest dobrze. Już nie jestem twoim Aniołkiem.

Ojć.

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz