Miało być w poniedziałek, tak wiem, ale jako, że moja dupa ma dzisiaj Hot19 dodaję rozdział rozpoczynający część III!
I od razu mówię, rozdziały co tydzień w piątek, chyba, ze dam radę wrzucić coś pomiędzy. Nawet jak chce, to nie mam czasu!!
Miłego!! xxNieprzespana noc..
Beznadziejny czas, który ciągnął się w nieskończoność.
Tak to było, kiedy wróciłam do domu. W głowie cały czas słyszałam jej jęki, całą rozmowę, to jak nazwał mnie dziwką.
Nie wy pierwsze, nie ostatnie.
Nie mogłam zrozumieć, jak on mógł... po tym wszystkim co było między nami. Bo kurwa nikt mi nie wmówi, że nic nie było. To znaczy... z mojej strony. On dobrze grał i tyle. Jak wiele jest w stanie zrobić, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? Poleciałam na parę słówek, na wspólne wieczory przy winie. Lubię kurwa wino. Teraz nie wezmę do ust. Wiem, że to było wczoraj wieczorem, wiem, ale... to tak cholernie boli.
Przetarłam policzki i zwlekłam się z kanapy. Nie miałam siły dojść na górę do sypialni, wpadłam do domu zalana łzami, już nie wspomnę, że o mało nie wjechałam na czołowe. Nie byłam w stanie prowadzić samochodu.
Przeszłam do kuchni, czyli jakieś sześć kroków i wyjęłam z lodówki butelkę wody. Nie mam chęci na jedzenie...
I właśnie w tej chwili coś do mnie dotarło. Wcześniej też się tak zaczęło. Kiedy odmówiłam, przestałam jeść. Nie miałam tego na uwadze, po prostu nie pamiętałam.
Bo jego nie było.
Już wtedy byłam w nim zakochana, już wtedy mnie omotał swoją osobą. A ja głupia chłomęłam to jak idiotka, którą w rzeczywistości jestem. Umowa była jasna.
Seks bez uczuć.
Tylko ja nagięłam zasady i wyszło jak wyszło, oczywiście z beznadziejnym zakończenia właśnie dla mnie. Jego mam w dupie, niech klęczy na tych jebanych panelach przez tydzień. W dupie to mam. Nie chcę go widzieć, nie chcę mieć z nim do czynienia w żaden sposób. Jeśli byłam tylko dla jego przyjemności, w porządku.
Będzie tak, jak powinno być.
Zrobiłam sobie porządne, soczyste śniadanie, posprzątałam cały dom i punktualnie o 12:00 pojechałam do chłopaków. Zeświruję tu sama, nie chcę znowu się nieświadomie zniszczyć.
- Niall!- wydarłam się na całe gardło, kiedy zaparkowałam przy bloku. Na placu stały samochody i ścigacze w stanie kompletnej rozbiórki.
Widać, że sobota.
Blondyn wyszedł z ogromnego garażu, wycierając dłonie w kawałek szmaty. Całą białą bokserkę, jak i dresy miał czarne od smaru i innego mazidła.
- Cześć, Sweety- powiedział ze zmarszczonymi brwiami, kiedy do niego podbiegłam- co jest...
- Chłopaki są?!- chwyciłam go za ramiona, a ten wywalił na mnie swoje niebieskie oczy.
- Są, al...
- A Dave?!- wstrząsnęłam nim ponownie.
- Nie, n...
- To wrócę wieczorem- powiedziałam i pognałam z powrotem do samochodu. Ja se życie poukładam bez niego, jeszcze kurwa zobaczy!
Wróciłam do domu, po drodze zahaczając o sklep, skąd wzięłam kartonowe, duże pudełka. Kilka godzin to trwało, aż spakowałam do nich wszystkie swoje rzeczy. Opróżniłam garderobę, pakując ubrania do pięciu kartonów. Do następnego włożyłam wszystkie zdjęcia i obrazki, potem pościel, poduszki, i inne duperele. Książki z salonu, wszystkie projekty, zeszyty, notatki i bazgroły w szkicownikach. Jednym słowem- zrobiłam sobie eksmisję.
Wracam do początku.
Usiadłam na pustym łóżku w sypialni i...
*
Odwróciłam głowę w stronę drzwi w których stał wkurwiony Malik.
Moment
Chwila
Sekunda
- Zostaw ją skurwysynie.
Nie zdążyłam zarejestrować nic innego niż te słowa. Nawet nie wiedziałam kiedy odciągnął ode mnie Andersona i przycisnął go do ściany naprzeciwko. Oczy miał czarne, kurewsko czarne. Nie było w nich nic innego oprócz furii i zimna.
- Już nigdy więcej jej nie tkniesz- warknął przez zaciśnięte zęby. Dłonie miał zaciśnięte na jego koszuli, a on trzymał go za nadgarstki i próbował unieruchomił, ale Malik miał to za nic. Patrzyłam przerażona, kiedy jego pięść spotkała się z twarzą Davida z taką siłą, że odrzuciło go w tył. Zachwiał się, ale Malik go nie puścił. Trzymał go cały czas, nie pozwolił mu upaść i dwa razy kopnął go w podbrzusze tak, że ten zajęczał płaczliwie i po prostu wisiał bazsilnie. Gdyby nie to, że mulat go trzymał dawno leżał by na podłodze.
- A to za to, że podniosłeś na nie rękę- syknął wściekle, zamachnął się i ostatni raz uderzył go w twarz. Coś chrupnęło, Odrzuciło jego głowę w prawo, a on po prostu opadł nieprzytomny na ziemię.
Malik stał nad nim. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, oddech cholernie głośny i ciężki.
Patrzyłam na scenę, która rozegrała się przede mną. Patrzyłam na nią pustym wzrokiem, było mi obojętne co się stanie. Przed oczami miałam tylko twarz znienawidzonego przeze mnie człowieka. Nic więcej.
- Layna- poczułam dłonie na policzkach. Nie wiem czy to one były zimne, a moje policzki ciepłe czy odwrotnie. Tak czy inaczej przeszedł mnie dziwny dreszcz. Nie odepchnelam go pomimo, że to był obcy dotyk. Nie reagowałam. Wpatrywałam się w niego pusto, widząc przed sobą zupełnie inną twarz- Layna spójrz na mnie. Błagam cię opamiętaj się- szepnął cicho. Potarł kciukami moje policzki i westchnął bezradnie, kiedy nie otrzymał żadnej reakcji z mojej strony- Layna błagam cię. Już dobrze, nic ci nie będzie... skarbie, proszę...
*
- Oddaj- zażądałam twardo. W odpowiedzi usłyszałam tylko prychnięcie. Wyminął mnie i znów otworzył zeszyt- Malik!
- Nie jęcz skarbie, nie mam dzisiaj ochoty na seks - powiedział nie patrząc na mnie tylko na moje notatki.
- Uważaj bo się z tobą prześpię- prychnęłam zakładając dłonie pod biustem. Podniósł głowę i wyprostował się. Przeniósł na mnie wzrok, a jego oczy w sekundzie stały się niemal czarne, skanując moje ciało od góry do dołu. Rzucił zeszyt na łóżko i powoli zaczął kierować się w moją stronę.
Było się odzywać?
- Malik... - zaczęłam się cofać, dopuki moje plecy nie dotknęły ściany.
Podszedł do mnie i powoli pochylił się, opierając dłonie po obu stronach mojej głowy.
- C-co robisz?- szepnęłam cicho, nie podnosząc wzroku. Poczułam jak jego palce podnoszą mój podbródek.
- Patrzę na ciebie- odparł po chwili ciszy- i mam zamiar cię pocałować.
- Po co mi to mówisz?- zapytałam patrząc w jego ciemne tęczówki.
- Nie mogę?- uniósł brew.
Jest jakiś... dziwny, zdystansowany.
- Nie, możesz... tylko...
- Tylko?
Westchnęłam
- Tylko ja nie wiem... nie wiem, czy...- przełknęłam ślinę.
- Czy nie będziesz tego żałować- dokończył za mnie ponurym głosem.
*
- Chcesz mnie pocałować.
- Nie- pokręciłam głową i odchyliłam się do tyłu.
- Przecież widzę- spojrzał na mnie z politowaniem.
*
Widząc moją reakcję, która była mniej więcej taka sama jak na początku naszej znajomości, zabrał szybko dłoń i cofnął się.
- Ja...
Wykrztuś to z siebie!
- Jeśli...- głęboki wdech- jeśli chcesz, to... ja...
Zaraz zemdleję!
- Ty co?- odezwał się.
- Chcę, żebyś został- wydusiłam w końcu, patrząc w podłogę.
*
Miałam problem ze zbudowaniem prostego zdania.
- Jak to, chcesz powiedzieć, że...
- Chcę być twoja.
*
- Dobry wieczór- powiedział tym swoim uwodzicielskim głosem i uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust.
Kuuuurwa
- Yhym, dobry- odchrząknęłam cicho i przełknęłam ślinę biorąc głęboki wdech.
No więc nie przycisnął mnie do ściany, bo miał zajęte ręce!
Nie mogę przy nim!
- To...- uśmiechnął się szerzej i...
O mój Boże!
- Dla ciebie.
B-bukiet. K-kremowych. R-róż.
I to nie byle jaki, bo chyba z pięćdziesiąt ich było!
Patrzyłam na kwiaty szeroko otwartymi oczami i nie wierzyłam, że to się dzieje!
Przyniósł mi kwiaty!
Zayn Malik przyniósł mi pieprzone róże!
- Proszę- wysunął bukiet w moją stronę i podszedł bliżej zatrzymując się jakieś dziesięć centymetrów ode mnie z tym bukietem.
- J-ja...- jęknęłam i drżącymi dłońmi chwyciłam kwiaty.
Coś we mnie pękło.
Definitywnie, coś się rozjebało ma milion kawałków.
Tylko co?!
Zamrugałam kilka razy, tak jakoś łzy poczułam, a nie chcę wyjść na idiotkę.
- No powiedz coś- odezwał się, na co uniosłam szklące się oczy- nie trafiłam z kolorem?- zapytał i zagryzł wargę.
Czy on się stresuje?
- Nie- pokręciłam- znaczy tak, trafiłeś- poprawiłam się szybko, żeby nie wyszło dziwnie.
- Więc czemu patrzysz na nie tak...
- Nikt wcześniej nie przyniósł mi kwiatów- przerwałam mu drżącym głosem.
*
- Damie nie przystoi przeklinać- prychnął.
- Gentelmanowi również- wyprostowałam się, krzyżując ręce pod biustem.
- Kto powiedział, że jestem gentelmanem?
- Kto powiedział, że jestem damą?- zapytałam szybko.
- Ja- odparł.
- Więc masz odpowiedź na wcześniejsze pytanie- uśmiechnęłam się.
- Dobrze, a jak powiem, że pieprzę to, będzie ci lepiej?
- To? Czyli co?
- Wszystko- wzruszył niedbale ramionami.
- Mnie też chcesz pieprzyć?- prychnęłam.
- Z tobą, to ja będę uprawiał najlepszy seks w moim życiu.
*
Skręciło mnie w środku.
- Pragniesz mnie- stwierdził, ale w jego głębokim głosie słychać było lekkie zdumienie.
- J-ja... no tak- przygryzłam wargę i spojrzałam w sufit- poczułam lekkie zawiedzenie, kiedy nie przyparłeś mnie do ściany, jak przyjechałeś- zmarszczyłam nos i wróciłam spojrzeniem do jego ciemnych oczu.
Ewidentnie jestem pijana...
*
- Co ty mi robisz kobieto?- pokręcił głową- wyglądasz lepiej niż w moich fantazjach.
- Wyglądam normalnie- bąknęłam cicho- tak... zwyczajnie.
- W tej bieliźnie?- uniósł brew i spojrzał na mój dekolt- na pewno nie zwyczajnie, Layna.
- Dziękuję?- przykucnęłam i podniosłam z podłogi sukienkę. Kiedy wstawałam zachwiałam się lekko i pocałowałabym panele, gdyby nie on. Wpadłam prosto na jego rozgrzany tors.
*
- Wiesz, że koronka pobudza fantazje mężczyzny?- zapytał cicho, a ja poczułam jak jego mokre dłonie zataczają małe kółeczka na... pośladkach właśnie.
- Ty, stojący w basenie, ociekający wodą, też pobudzasz moje fantazje i jakoś się nie chwalę.
*
- Bardzo jesteś zła?- spojrzał na mnie jak zbity pies.
Aww...
- A wyglądam, jakbym była zła?- zapytałam i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wiem- przyznał marszcząc brwi.
Taki jakiś niepewny chłopina...
- Nie, nie jestem zła- pokręciłam głową- ale nie strasz mnie tak więcej- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok.
- Bałaś się?- zapytał i potarł moje policzki.
- O ciebie się bałam, ciołku, czemu zadajesz takie głupie pytanie?
*
- Może ty wyglądasz jak pieprzona perfekcja cokolwiek masz na sobie, ale ja nie- wymamrotałam pod nosem, przeglądając szybko ubrania w garderobie.
- Pieprzona perfekcja, mówisz?- podskoczyłam upuszczając na dywan parę spodni.
Jak on to robi?!
*
- Suchy seks, mówi ci to coś?- zapytał i naparł na mnie swoimi biodrami. No znowu wygiąło mną jak strzałą!
- Myślałam, że mierzysz wyżej- wysapałam z trudem, zaciskając dłonie na kołdrze. Uśmiechnął się kpiąco i zbliżył usta do moich.
- Na więcej mi nie pozwolisz- wymruczał nisko i pocałował mnie z takim pieprzonym pożądaniem, że aż mną wstrząsnęło.
*
- Jesteś mokra, skarbie- uśmiechnął się pięknie- czyżbyś na coś liczyła?- uniósł brew.
- Aż się ogarniesz i w końcu przejdziesz do rzeczy- powiedziałam z desperacją w głosie.
I zaczął się śmiać.
- Z przyjemnością- wymruczał mi nisko do ucha, a w moim brzuchu szalały koliberki. Mówi się motylki, ale będę oryginalna- taka kobieta jak ty, jest moim moim życiowym fartem.
*
- Layna, posłuchaj- przytrzymał mnie i stanął naprzeciw- powiedz mi, czego się boisz- spojrzał na mnie w tak miękki i troskliwy sposób, że się rozpływałam.
- N-nie lubię o tym mówić- zająknęłam się, spuszczając wzrok.
No oczywiście, że podniósł mój podbródek dwoma palcami.
Westchnęłam czując, że się poryczę.
Ja nie mogę przy nim beczeć!
- Bezradności- powiedziałam w końcu- tego, że jak się nie uda nic nie będę mogła zrobić. Tej litości w oczach tych, którzy na mnie patrzą, nienawidzę litości- zacisnęłam dłonie w pięści- nienawidzę tego. Nie będę umiała spojrzeć w lustro, jeśli coś pójdzie nie tak. Poświęcałam na to trzy ostatnie lata życia, Zayn nie mogę tego stracić- spojrzałam mu w oczy, kręcąc głową.
- Nie stracisz- zapewnił spokojnie- patrzysz na mnie i myślisz, że jestem opanowany, ale nie zawsze tak było, na pierwszych konferencjach, czy choćby zwykłych spotkaniach dwa razy wahałem się, czy nacisnąć klamkę- uśmiechnął się lekko- skarbie, wszystkiego trzeba się nauczyć, do wszystkiego trzeba przywyknąć. Trochę więcej wiary w siebie- chwycił moje policzki, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy.
*
Chwycił mnie za biodra i pociągnął na swoje kolana.
- Nie uciekaj mi- wyszeptał nisko tuż przy mojej szyi, czułam jak zacisnął palce na mojej talii- lubię czuć cię blisko.
I wtedy się rozsypałam.
*
Przełknęłam ślinę.
- Nie chcę, żebyś żałowała- powiedział poważnie, z nutą udręki.
- To i tak nadejdzie- wzruszyłam ramieniem- będę żałować każdej chwili spędzonej w twoim towarzystwie- uśmiechnęłam się smutno- ale teraz mam to gdzieś- powiedziałam pewnie- dzisiaj chcę być twoja tak jak ty mój- dotknęłam jego policzka.
*
- Nigdy tego nie robiłem, tak jak teraz- odezwał się po paru minutach ciszy.
- To znaczy czego?- znów się podniosłam.
No ja se nie poleżę spokojnie...
- Nigdy nie leżałem z kobietą w łóżku- powiedział, patrząc w sufit- zacznijmy od tego, że jesteś pierwszą kobietą, z którą przespałem cała noc.
*
- Jestem pierwszą, z którą leżysz w wannie?- zapytałam i oparłam brodę na dłoni i jego piersi.
- Pierwszą, która mnie fascynuje w każdy możliwy sposób- powiedział- pierwszą z którą leżę w wannie, z którą śpię, która zrobiła mi kolację i dla której skoczę z mostu- powiedział i skinął głową.
- Dziwny jesteś- zaśmiałam się i przytuliłam mocniej.
*
- Jesteś tutaj, prawda?
To pytanie wypowiedział cichym szeptem, jakby się czegoś bał. Tylko czego?
- Proszę, powiedz, że tu jesteś, skarbie...
- Jestem, Zayn- szepnęłam ledwo słyszalnie i objęłam go za szyję- jestem...
Poczułam jakby odetchnął, bo wypuścił spięty oddech i bardziej wtulił nie w moje ciało, jeśli to w ogóle możliwe.
- Obiecaj, że nie znikniesz jak otworzę oczy- wyszeptał cicho, a ja zmarszczyłam brwi i chwyciłam jego twarz w dłonie. Odwróciłam ją do siebie, ale miał zamknięte oczy. Lekko uchylone usta powili wciągały powietrze, a ciało jakby się spięło.
- Jestem tutaj- potarłam jego szorstkie policzki- i obiecuję, że będę.
Bo cię kocham, idioto.
- Otwórz oczy- poprosiłam cicho i przejechałam kciukiem po jego ustach.
Powoli uchylił powieki, patrząc na mnie jakoś mało normalnie jak na niego, ale ciepłym bursztynem.
- Jestem twoja, Zayn- szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko.
- A ja twój- musnął wargami skórę przy mojej piersi.
- Mój?
- Tylko twój, skarbie- zapewnił cicho- tylko mnie nie zostawiaj...
Przełknęłam ślinę, kiedy to powiedział i wtulił się z powrotem we mnie. Zaczęłam go drapać po karku i pusto wpatrywałam się w sufit.
'Tylko mnie nie zostawiaj'
Nie chcę cię zostawiać...
- Nie zostawię- powiedziałam cicho, całując go we wlosy.
- Jestem głupi dla ciebie...
*
...machimalnie schowałam twarz w dłoniach, nie powstrzymując łez.
On mnie zostawił.
On mnie zdradził, miał za dziwkę, za zwykłą szmatę. Taką, jak każda inna dziwka. A ja go tak pokochałam. Jak naiwna musiałam byś, wmawiając sobie, że będzie dobrze. Wierząc w każde jego zapewnienie.
Jestem głupi dla ciebie...
Kurwa no.
Wytarłam policzki, wstając u chwyciłam telefon.
- Słucham, kochanie?- usłyszałam radosny głos po drugiej stronie.
- Ricky, masz tego dużego busa, prawda?
- A mam- powiedział- potrzebujesz?
- No właśnie potrzebuję. Możesz nim po mnie przyjechać?
- Będę za chwilę.
I jak powiedział, tak zrobił.
- Coś ty wymyśliła, kochanie?- powitał mnie tymi słowami, kiedy tylko wysiadł z samochodu. No, może też dlatego, za na podjeździe stały same kartony.
- Nie pytaj, tylko pomóż mi to załadować na pakę- pocałowałam go w gładki policzek i wzięłam pierwsze pudło. I fakt, nie pytał o nic, tylko zabrał się za napychanie samochodu moimi rzeczami.
- To wszystko- powiedziałam- jedziemy do chłopaków- uśmiechnęłam się.
- I niech zgadnę, chcesz prowadzić, huh?- uniósł brew, krzyżując ręce na torsie.
Pokiwałam głową.
Uwielbiam duże samochody!
- Masz- podał mi kluczyki i wszystko siadł na miejsce pasażera- tylko nie...
Oj?
- ... ruszaj z piskiem opon- westchnął cicho, przymykając powieki.
Za późno...
*
Podjechaliśmy pod blok, gdzie nie było już nikogo, cóż słońce zachodziło. Weszliśmy na wewnętrzny plac, przeszliśmy kolo basenu i prosto do domu.
A tam o dziwo wszyscy.
Niall, Ashton z Niną i Jack'iem, Brian, Matt, Nickodem, Michael, Lucas, Thomas, William, Oliver... i Dave Mayer oczywiście.
- Lany!- krzyknął i zerwał się z kolan taty. Dosłownie na mnie wbiegł, obejmując za nogi swoimi małymi rączkami.
- Um, cześć- odezwałam się cicho, kiedy Cameron usiadł na kanapie obok Nicka.
Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco, no bo... no czekali aż coś powiem, nie? No.
- Ja... mam pytanie- zaczęłam, biorąc małego na ręce- prośbę raczej- odchrząknęłam cicho.
Dave patrzył na mnie badawczo, mróżąc swoje brązowe oczy.
Zayn ma brązowe oczy.
Kurwa.
Przygryzłam wargę i zrobiłam kilka kroków do przodu.
- Prośbę?- zapytał Brian, a ja pokiwałam głową.
- Do ciebie Dave- spojrzałam na mężczyznę- znaczy, do was wszystkich, bo jak się nie zgodzicie, to nie, ale może Dave się zgodzi, znaczy... liczę, że się zgodzi.
Plątać się, fajna rzecz, nie?
- Mów, aniołku- dał znak głową.
Głęboki wdech.
- Bo... bo ja chciałam wrócić- powiedziałam, a wszyscy zmarszczył i brwi.
No komicznie to wyglądało, jak w tej samej chwili cała banda to zrobiła!
- Wrócić...
- Tutaj- przerwałam mu- do was, do... do do domu- powiedziałam.
No teraz to patrzyli na mnie jak na ducha.
Póki Niall nie zerwał się w kanapy i nie zgniótł mnie ramionami. A raczej całym swoim cielskiem...
- Ty cię jeszcze pytasz, Sweety...
- Czyli mogę?- zapytałam.
- No kurwa jak żeby nie?!- wydarł się Matt i tak oto zostałam pozbawiona możliwość oddychania.
- Aniołku, wiesz, że to jest twój dom- pogładził moje policzki i mocno przytulił.
W tej chwili zadzwonił telefon.
Niall sięgnął do kieszeni i patrząc na wyświetlacz odszedł kawałek dalej. W tym czasie reszta wyszła, żeby przenieść moje rzeczy na górę. Zostałam tylko j i on.
- Co?!- krzyknął, a na jego twarzy zagościł okropny szok.
Co jest...
- Że gdzie jesteś?!... Kpisz chyba... kurwa...- pociągnął się za włosy- nie, ty nie mówisz poważnie- powiedział cały blady- jadę. Tylko nic nie odwalaj. Po tych słowach zakończył połączenie i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Co się stało?- zapytałam szybko.
- Jest na komisariacie- powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Zayn...
Kurwa. Ciepło mi.
- Oskarżono go o gwałt.Z grubej rury...
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...