Udało mi się napisać! Ale następny nie wiem kiedy.
Stanąłem jak wryty.
I serce mi stanęło.
Definitywnie.
Nie kontrolowałem tego, że zacisnąłem odruchowo pięści, a mój oddech się zatrzymał.
Ona... Ona chciała się zabić...
Niall spojrzał na mnie i rzucił mi spojrzenie, którym jakby chciał przeprosić za swój wybuch w stosunku do mnie i znów odwrócił się do drzwi.
- Otwieraj! Otwieraj, słyszysz?!- walnął w nie ponownie.
Był bezsilny.
- Sweety, otwórz- położył dłoń płasko na drzwiach- błagam cię, nic sobie nie r...
W tej chwili padł strzał.
- KURWA, NIE!- wydarł się jak opętany, a oczy zaszły mu łzami- ELLAYNA!
Następny.
W sumie cztery.
- Odsuń się- odepchnąłem go od drzwi i przywaliłem w nie swoim ciałem. Wpadłem do środka razem z nimi i nie mogłem ustać na nogach. Nie wiem tylko czy to dlatego, że właśnie wyważyłem sobą drzwi, czy to przez to że pociągnęła za spust.
Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Siedziała na ziemi pod ścianą. Nogi miała podwinięte pod brodę, a obok niej leżał pistolet, ale... Cały czas trzymała palec na spuście.
Nie wiedziałem, kiedy Niall padł przed nią na kolana.
- Sweety, kochanie...- chwycił w dłonie jej policzki, ale ona nie patrzyła na niego. Patrzyła pusto przed siebie- Nic ci nie jest? Nic sobie nie zrobiłaś?- zaczął chaotycznie oglądać jej twarz, szyję, ramiona. On był przerażony. A trząsł się przy tym jak paralityk.
To było okropne. On patrzył w jej oczy, miał je naprzeciw. Ale ona nie patrzyła w jego tęczówki.
- Powiedz coś- potarł jej policzki- odezwij się, powiedz cokolwiek- poprosił błaganie, ale nie otrzymał żadnej reakcji z jej strony.
Spuścił głowę jakby załamany i westchnął cicho.
- Sky...
W tym momencie zacisnęła powieki i wzięła głęboki oddech, jakby brakowało jej powietrza, bo przestała oddychać. Spojrzała na niego a do jej oczy naszły łzy.
- Zabierz ją stąd- wyszeptała cicho.
Co?
- Każ jej wyjść, n-nie chcę jej tu- powiedziała, a jej głos zaczął się łamać.
- Co? O kim ty mówisz...
Nie dokończył, bo powoli uniosła dłoń i palcem wskazała przed siebie. Niall tam spojrzał, ja spojrzałem...
- Boże...- wyszeptała Sophie, przykładając dłonie do ust.
Naprzeciw było lustro, pokrywające całą ścianę. A w nim cztery dziury od kul. Wszystkie w miejscu, gdzie odzwierciedlała się jej twarz.
Niall spojrzał na nas i kiwnął głową w stronę dziury, gdzie jeszcze chwilę temu były drzwi. Oni wyszli. Ja zostałem. Nie patrzyłem na niego, patrzyłem na nią.
- Powiedz jej- uparcie patrzyła w lustro- powiedz, żeby wyszła...- ścisnęła mocniej pistolet- nie chcę jej tu, nie chcę!- warknęła i uniosła go, jakby chciała znowu strzelić, ale szybko złapał jej dłoń.
- Nikogo tu nie ma, Sweety- powiedział spokojnie i pokręcił powoli głową- nikogo, tylko ty i ja. Jej tu nie ma. Nie ma i nie było- powiedział- jesteśmy tu sami...
- Zayn...- odezwała się, a z jej oczu wywołujemy łzy, które zgromadziły się wcześniej. Ale tylko wypłynęły, ona nie chciała płakać.
- Co?
- Uderzył go- powiedziała patrząc mu w oczy- u-uderzył, tak?
- On mu wpierdolił- prychnął śmiechem przyciągając ją bliżej siebie- o nic się nie bój- pocałował ją w skroń- nikt ci nic nie zrobi- zapewnił- obiecuję...
- Ona mnie zniszczy- przerwała mu cicho, patrząc znów w lustro.
Tym razem złapał jej dłoń zanim uniosła pistolet.
- Puść- szepnął jej do ucha, ale ona przeciwnie- mocniej zacisnęła palce na broni- Sky, proszę...
I co?
Puściła.
*
Nie rozumiałem co się dzieje. Nic nie rozumiałem.
Co za ona?
Co za Sky?
Co tu się działo w ogóle...
Od godziny stałem oparty tyłem o blat i dociskałem jakiś mokry kawałek materiału do obu dłoni, które nieprzerwanie paliły.
- Już jestem- drzwi trzasnęły, a do salonu wpadł zdyszany Ashton.
- Jak?- zapytał obojętnie Niall, stojąc tyłem do nas. Odkąd zostawił ją w sypialni gapił się na ocean.
- Siedzi- syknął blondyn- Nick doprowadził go jako tako do porządku, jest świadomy. Ale wyjdzie najwcześniej za dwa tygodnie.
- I dobrze- warknął Horan.
- A... Ona?- odezwał się ostrożnie, a ten westchnął.
- Śpi.
I w tej chwili weszła do salonu.
- W każdym razie... Spała- spojrzał na nią- Sweety...
- Nie trzeba się nade mną litować- warknęła pod nosem nie patrząc na nikogo- spałam do południa, chyba wystarczy- syknęła i po trzech stopniach weszła do kuchnia. Otworzyła lodówkę, wyjęła z niej butelkę wody, zamknęła i...
Spojrzała na mnie.
Ale zrobiła to z takim szokiem w swoich niebieskich tęczówkach, że mnie skręciło. To tak jakby nie widziała mnie wcześniej, a przecież wchodząc tu, była centralnie naprzeciw mnie.
Spojrzała mi w oczy, a potem jej wzrok padł na moje dłonie. Aż przestałem se te okłady robić...
Zagryzła wargę.
- Wiesz, że nie mówię o litości- odezwał się Niall, podchodząc do niej, a ona spojrzała na niego zirytowana.
- Litość, nie litość- wzruszyła ramieniem- co za różnica? Widzę wszystko w twoich oczach. Żal ci.
- Bo taka kolej rzeczy- powiedział stając przy niej- to nie jest nic złego naucz się wreszcie, że na współczuciu opierają się relacje...
- Przestań pieprzyć- weszła mu w słowo, przewracając oczami i odwróciła się w moją stronę.
- Nie bądź suką.
- Horan- warknąłem w końcu- panuj nad sobą, bo tobie też dam w pysk- zagroziłem.
Oparł się biodrem o blat i schował twarz w dłoniach.
- Przepraszam- westchnął ciężko- nie chciałem. Po prostu czasami mnie rozpierdalasz.
No jebanę mu.
- Ty mnie też, na tym polega nasz miłość, tak?- odwróciła się do niego- ale potrafisz mnie poskładać. A to nieliczni potrafią- dodała ciszej, spuszczając wzrok na moment, ale zaraz później spojrzała mu w oczy- nie boję się ciebie. Ciebie, ani nikogo innego tutaj- pokręciła głową.
Odwróciła się i podeszła do mnie. Wstrzymałem oddech.
- Daj- wyciągnęła dłoń.
- Nie trzeba, nic mi...
- Nie wkurwiej mnie- warknęła i podniosła wzrok, patrząc mi w oczy z nieukrywaną irytacją.
Powoli wusunąłem dłoń, a ona chwyciła ją w swoje obie.
- Nic się nie zmieniło- powiedziała, odwracając się w stronę Nialla- jutro wylatujesz do Londynu...
- Nie...
- ... załatwiasz sprawy w firmie. Ja w poniedziałek jedę na uczelnię.
- Sweety...
- Wszystko jest tak jak powinno być- powiedziała- a Mayer nic nie wie- dodała powoli, patrząc uważnie na Ashtona- jasne?
- Jak słońce- powiedział, kiwając głową.
- A ty idziesz ze mną- pociągnęła mnie w stronę schodów- naprawię ci ręce.
I po tych słowach pociągnęła mnie w stronę schodów.
*
- Siadaj- mruknęła cicho, zamykając drzwi do łazienki. Nie wiedziałem gdzie mam usiąść, do głowy przyszła mi pralka albo wanna, a że to ją raczej sadzałem na pralce...
*
- Zayn...- jęknęła między pocałunkami i złapała za pasek moich spodni.
- Uwielbiam swoje imię w twoich ustach- przyznałem i złapałem jej policzki, odsuwając jej usta od swoich na odległość dosłownie kilku centymetrów.
- Nie rób- mruknęła i wydęła wargę, znów chciała mnie pocałować, ale się odsunąłem- Zay, no...- znów się przusunęła, ale tym razem zrobiłem krok w tył.
Uwielbiam się z nią drażnić.
- Ugh, no wiesz?- warknęła prostując się i skrzyżowała ręce pod biustem, zakładając nogę na nogę.
Wyglądała pociągająco siedząc tak na pralce w białej, koronkowej bieliźnie.
- Lubisz mnie wkurwiać, Malik- prychnęła pod nosem i odwróciła wzrok.
- Nie przeklinaj, skarbie, nie lubię tego- uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do niej. Stanąłem między jej nogami, ale ta tylko prychnęła i znów odwróciła wzrok.
- Chciałeś? Masz- wzruszyła ramieniem nie patrząc na mnie.
- Mam co?- zmarszczyłem brwi.
- Celibat.
CO?
Zginęło mnie.
I to poważnie, bo od śmiechu zgiąłem się w pół. A ona znów prychnęła.
- Ja bym się tak nie hahahahała na twoim miejscu- wypięła piersi.
- Skarbie- wyprostowałem się i odetchnąłem głęboko- przecież ty nie jesteś w stanie mi odmówić.
- Mów co chcesz- odepchnęła mnie i zeskoczyła zwinnie z pralki- spać mi się chce, dobranoc- uśmiechnęła się słodko i minęła mnie w drodze do drzwi.
Czy ona... Co?
- Layna...- mruknąłem, przylegając do jej prawie nagich pleców. Poczułem jak jej ciało sztywnieje, a gdy położyłem dłonie na jej talii i zjechałem nimi na brzuch i niżej wiedziałem, że już jest moja. Oparła głowę o mój tors i zagryzła dolną wargę- dobrze ci, hmm?- mruknąłem, dotykając nosem jej szyi, którą niemal natychmiast odsłoniła.
- Hmm- mruknęła jedynie.
- Bądźmy szczerzy, skarbie. Dla ciebie celibat byłby większą karą niż dla mnie...
*
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?- zapytała i cofnęła się i o krok.
- Wybacz- mruknąłem i usiadłem na brzegu wanny. Nie chciałem się w tej chwili podniecić. Nigdy w życiu.
Patrzyłem jak odchodzi do jednej z szafek i wyjmuje ładne, niebieskie pudełko. Wyjęła z niego jakąś maść w tubce, wodę utlenioną i gaźniki.
- To naprawdę nie jest koniecznie...
- Bo co, jak dziwka to ma się nie zbliżać?
W tej chwili jej głos ociekał taką nienawiścią, a oczy zabłysnęły jakaś nieznaną mi wcześniej furią, że aż się spiąłem.
- Przyjmij to raz, a dobrze do wiadomości- westchnąłem ostatecznie- nigdy szczerze nie nazwałem cię dziwką. Nigdy, Layna.
- Nie obchodzi mnie twoja szczerość, Malik. I nie nazywaj mnie Layną...
- Będę- powiedziałem od razu- Będę, bo właśnie nią dla mnie jesteś. Nie dałaś mi dojść do słowa.
- Bo nie mam ochoty na twoje tłumaczenia- znowu mi przerwała- nie rozumiem twojego zachowania w stosunku do mnie. Całego ciebie nie rozumiem. I nie chcę zrozumieć... Już nie- dodała ciszej i chwyciła wodę utlenioną i gazik- daj rękę...
- Ja twojego zachowania też nie rozumiem. Tego co teraz robisz. Ale różnica jest taka, że właśnie CHCĘ zrozumieć- dałem nacisk na to słowo.
- Nie masz po co- prychnęła- dawaj tą rękę- i sama ją złapała, przyciągając do siebie. Mocno przyłożyła do niej gazik, na co zasicisnąłem zęby, powstrzymując jęk. Kurwa, ale to szczypie.
Spojrzała mi w oczy robiąc przerwę i tym razem dotknęła rozcięcia bardzo delikatnie.
- Nie boisz się mnie?- zapytałem dla pewności. Widziałem, że jest spięta. Była skupiona na tym co robi, nic innego jej nie interesowało.
- Nie- powiedziała, ale nie słyszałem w tym zbytniego przekonania.
- Layna...
- Dotknij mnie.
- Co?
Co-co? No macnij ją, idioto!
Zamknij się.
Powiedziała to nie patrząc mi w oczy.
Ja tam bym se macnął.
Bo jesteś pojebem.
- Widzisz?- uśmiechnęła się kpiąco, ale tylko dlatego, żeby zatuszować zawiedzenie, tak myślę- dziwka, więc lepiej się trzymać z daleka. A ona jeszcze chce, żebyś ją dotknął...
- Nie o to mi chodzi. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Nic wbrew tobie, pamiętasz? Obiecałem ci to...
- Twoje obietnice jakoś mało mnie obchodzą. Dotknij mnie.
- Po co...
- Nosz kurwa, czy to takie trudne?!- warknęła i zaraz spojrzała w stronę drzwi.
- Layna...
Nim zdążyłem powiedzieć cokolwiek więcej, po prostu złapała moją rękę i szybko, nawet nie wiem kiedy, owinęła ją wokół swojej talii. Jej ciało natychmiast skamieniało, a oddech uwiązł w gardle. Zaczęła się trząść. Powoli drżącą dłonią złapała moją drugą i tym razem położyła ją na swoim biodrze. Nie kontrolowała swojego strachu, jej ciało reagowało smaoczynnie.
- Zrób coś z tym- wyszeptała łamiącym się głosem i zacisnęła mocno powieki.
- Co...
- Nie wiem, zawsze coś robiłeś, nie wiem co, ale robiłeś, ciebie nigdy się nie bałam, zrób coś- powiedziała bardzo szybko zanosząc się łzami.
Westchnąłem głęboko i przysunąłem ją do siebie tak, że stała między moimi nagimi. Powoli położyłem obie dłonie na jej biodrach i potarłem je lekko.
- Wdech, skarbie- szepnąłem i objąłem ją ramionami, przyciągając do siebie. Oparłem brodę o czubek jej głowy i odetchnąłem.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze mi na to pozwoli.
Stopniowo jej ciało się uspokoiło. Przestała się trząść, zaczęła oddychać miarowo. Wracała do normy.
- Spotkaj się ze mną- wypaliłem po chwili.
Zacisnęła dłonie w pięści na mojej koszulce.
- Co?- podniosła głowę natychmiast.
- Proszę cię...
- Nie.
- Layna...
- Nie mów tak do mnie- warknęła, ale... Nie odsunęła się.
- Wszystko ci...
- Jeśli chcesz mi powiedzieć cokolwiek, zrób to teraz- zarządała.
Na co czekasz, gadaj!
Pokręciłem tylko głową, spuszczając wzrok.
No mów! Gadaj do jasnej kurwy!
- Ja...
- Co ty robisz?
Zdezorientowany i nieco wściekły głos Horana przywrócił mnie do żywych.
Czemu on musi mieć tak zjebane wyczucie czasu?
- Nie on, a ja- powiedziała i odsunęła się ode mnie.
Nie idź.
To jej to powiedz.
- Prosiłam go o to. Nieważne już.
Bardzo ważne.
- Chcę iść- powiedziała, zakładając ręce na piersi.
- Dokąd?- zapytał Ashton, który w tej dosłownie chwili wszedł do łazienki.
Właśnie, dokąd?
- Wiecie dobrze- spojrzała na nich.
Popatrzyli na siebie przez moment.
- Nie- powiedzieli obaj jednocześnie, na co uniosłem brew.
- Muszę iść. Tylko ten raz. Wrócę do normy.
- To nie jest dobre wyjście...
- To jest jedyne wyjście- powiedziała pewna swoich słów.
Spojrzał na Ashtona i westchnął głęboko, gdy ten skinął głową.
- Zgoda.
Ruszyła w ich stronę zostawiając mnie na tej wannie. Sporo czasu mi zajęło, aż wyszedłem z łazienki i wróciłem z powrotem do salonu ona zeszła po schodach na dół.
Ubrana w różową obcisłą sukienkę na cienkich ramiączkach, która ledwo zakrywała pośladki i dekolt. Na stopach miała złote, wysokie szpilki, a jej włosy były... Brązowe. I byle jak rozwalone na całą głowę. Miała bardzo ostry makijaż, trudno mi było ją poznać.
- Będę rano- powiedziała, łapiąc kluczyki do samochodu.
I wyszła.
Tylko pytanie brzmi: dokąd?
- Wyślij za nią chłopaków- powiedział Niall- nie będę ryzykował...Jak myślicie, co jej? I gdzie poszła? Dziwnie się zachowuje, jak na dziewczynę po czymś takim, nie? No pojebana!
POLSAT was kocha!
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...