- Jedź sam- powiedziałam, kiedy zakładał skórzaną kurtkę. Chyba go trochę zdziwiły moje słowa i może trochę zbyt ostra barwa głosu, bo spojrzał na mnie, mróżąc swoje bystre, niebieskie oczy.
- Dobra- mruknął tylko, chwytając kluczyki od samochodu- w co on się znowu wmieszał...
Ustaliliśmy, nie będziemy nikomu mówić o... tym incydencie. A raczej to Niall powiedział, żeby siedzieć cicho. Wyszedł z domu, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji.
Jak bardzo nienawidziłam tego człowieka, to... tego nie dało się określić słowami. Ale największą moją słabością było to, że kochałam go równie mocno. Z tego się nie da wyleczyć. To uczucie było i jest we mnie głęboko zakorzenione, tak bardzo, że ja sama nie potrafię go ruszyć. Po prostu jest.
Bo ja go po prostu pokochałam.
Za nic.
Pamiętam, jak mówiłam mu, że kocha się za coś...
*
- Nie wierzysz, że człowiek może się w kimś zakochać?Like a river flows surely to the sea
Darling so it goes
some things are meant to be...- Wierzę- przytaknęłam- ale nie w ten sposób. Żeby się zakochać, trzeba kogoś znać tak dobrze jak samego siebie. No bo chyba to osoba musi sprawić, żebyś się zakochał. Kocha się z jakiegoś powodu i za coś. To nie może być byle kto. Musisz chcieć coś poczuć do drugiej osoby.
Take my hand, take my whole life too
for I can't help falling in love with you- Czyli nie wierzysz w to, że ktoś po prostu kocha? Że miłość od tak się pojawia?
- A wyglądam ci na taką?
*
Przymknęłam oczy, siadając na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie potrafię... ja go pokochałam ot tak. Bo to on.
Ale... on mnie zdradził. Pff, dla niego to nawet nie była zdrada, przecież ja dla niego nic nie znaczę. Nic, a nic.
Nigdy tak nie było, chciał mnie tylko zaliczyć. Zaliczyć i pieprzyć, bo wiedział, że jak się zgodzę, pójdzie już z górki. I to prawda, nie odmówiłabym mu. Nie potrafię, nawet jakbym chciała- nie potrafię.
Jakbym chciała, Boże... Ja nie chcę. Nie chcę mu odmówić. Jak naiwna muszę być, by po tym wszystkim nadal mieć takie zdanie...
Ale... został oskarżony o gwałt.
On tego nie zrobił, niemógłby. Dam sobie rękę uciąć! Mimo tego, jak mnie okłamał, zranił i... zniszczył doszczętnie, wiem, że nigdy by się do tego nie posunął. Nigdy kurwa!
*
- Jak mam cię cenić? Prawie zgwałciłeś mnie na dachu tego klubu- warknęłam.
- Nigdy bym się do tego nie posunął- tym razem to on warknął na mnie. Wzdrygnęłam się wystraszona jego nagłym wybuchem.
- Wybacz... poniosło mnie- wziął głęboki wdech.
- Nie, to ja przepraszam.
*
Jeśli ta sprawa wyjdzie na światło dzienne, czyli poza komisariat, Malik jest skończony. Definitywnie.
Już widzę te nagłówki w gazetach, Prasa zwariuje, internet tak samo, będzie skandal jak stąd do Egiptu! No oni go zniszczą! To się będzie ciągnęło tygodniami, żeby tylko. Nie dadzą mu spokoju. Całe stolikowe towarzystwo, wszyscy ludzie z jakimi miał do czynienia... wszystko pójdzie się jebnąć, delikatne mówiąc. Straci szacunek, pozycję w społeczeństwie... wszystko.
Zayn.
Mój Zayn.
Mój... kurwa no mój! Nie ważne, że ja nie jako jego, ale kurwa on mój! I nikt mojego Zayna nie będzie wyzywał od zmuszaczy do seksu!!
Wstałam szybko i poszłam na górę do swojego mieszkania, gdzie były już wszystkie kartony. Szybko przegrzebałam ich zawartość, aż znalazłam ten, gdzie upchnęłam dokumenty. Wywaliłem wszystko na podłogę, oczywiście nie patrząc pod nogi i roztrzęsiona szukałam tej jednej teczki!
Jednego jedynego świstka, na którym zostawił swój podpis. Pierwsza umowa, pierwsza faktura jaką dostałam w jego salonie. Na to zamówienie musiał wystawić osobiście, kwota była za duża.
Znalazłam odpowiednią teczkę i wyjęłam kartkę, na której się podpisał.
Zayn Malik
Kurwa...
Jak dobrze, że podpisał się na środku tej wykropkowanej linijki! Znalazłam czarne pióro, schowałam do kieszeni i wyleciałam z pokoju.
- A ty gdzie?- zawołał za mną Will, kiedy przeszłam przez salon.
- Do Alexa i do sklepu- powiedziałam szybko i dosłownie wyleciałam na plac, a potem przed blok, gdzie wsiadłam do swojego Lamborghini. Audi zostało na Mills Street.
Droga na komisariat dłużyła mi się okropnie, w duchu dziękowałam, że Lucas nie ma dzisiaj służby.
Weszłam na komendę ignorując wołających mnie funkcjonariuszy.
Coś tam się darli, że mi tam nie wolno, że mam się zatrzymać.
Ta, uważajcie, bo posłucham...
Stanęłam przed drzwiami do jakiegoś gabinetu i teraz dylemat, które to drzwi!
- Nie będę powtarzał dwa razy!
Tak, to drugie po lewej.
Jego głos...
Jak ja kocham jego głos! Wkurwiony, biznesowy, miękki, czuły, namiętny... kocham mojego Malika!
- Proszę z nami...
- A wal się- warknęłam głośno, wyrywając ramię z uścisku barczystego policjanta i ruszyłam do drzwi.
- Proszę...
- Nie dotykaj mnie!- syknęłam, odwracając się w jego stronę- nawet się nie waż- zagroziłam szybko, kiedy wysunął ponownie rękę.
- Proszę stąd wyjść- powiedział ostro- inaczej...
- Jestem świadkiem w sprawie, ty możesz wyjść, tam są drzwi- wskazałam za niego palcem- a mnie zostaw w spokoju, dobrze cię radzę- powiedziałam i podeszłam bliżej do białej powłoki.
- Nie...
On nawet jak zaprzecza jest... no idealny! Kurwa, ja mam coś z głową, ja go nienawidzę.
- Wczoraj byłem w domu. Po pracy wróciłem do domu...
Wczoraj...
Wczoraj był... ze mną. W sensie... no.
- Jeśli jest pani świadkiem, proszę poczekać- burknął mi za uchem, na co się skrzywiłam.
- Muszę do toalety.
Widziałam, jak przewraca na mnie oczami pełnymi irytacji i głośno wzdycha.
- Prosto i w prawo. Tamte drzwi- wskazał brodą za mnie.
- Dziękuję- uśmiechnęła się promiennie, czym jeszcze bardziej go wnerwiłam i ruszyłam do łazienki. Zamknęłam się w pierwszej kabinie, sprawdzając, czy na pewno jestem sama. Przykucnęłam na podłodze, kładąc umowę na zamkniętym klozecie i wyjęłam z kieszeni za dużej bluzy pióro. Tuż przed jego imieniem napisałam wczorajszą datę. Jak to nie przejdzie, Malik jest skończony.
Wyszłam z powrotem na korytarz i znów usłyszałam jego głos.
Był zły, wściekły... ale i zmęczony.
Był... moment. To ja jestem zraniona.
*
- Jeśli przepieprzysz mnie na tym biurku- zrobiła pauzę- uwierzę na słowo. Ale masz mnie zerżnąć, Malik.
Cisza.
Jednak może to nie tak wygląda. Może on tylko kłamie przed nią...
- Rozbieraj się.
*
Zacisnęłam usta w wąską linię i cofnęłam się o krok. To byłaby idealna zemsta. Idealna zapłata za to co mi zrobił. Z tego się nie podniesie, ogarnie go medialny szum, a jeśli uznają go za winnego... nawet nie chcę myśleć co z nim zrobią.
*
- Jesteś dla mnie jedyna.
- Ty dla mnie też.
*
Zagryzłam wargę, wyciągając dłoń w kierunku klamki.
*
- Tylko mnie nie zostawiaj...
- Nie zostawię.
*
Nacisnęłam ją...
CZYTASZ
SAVE ME | Zayn Malik
FanfictionPozorne szczęście i złudne poczucie bezpieczeństwa uleci z jedną chwilą, ustępując miejsca nieuniknionej tęsknocie... Strach przed poznaniem przesłoni racjonalny sposób patrzenia na świat... Egzystencja skupi się nieświadomie na ciągłej tułaczce po...