Rozdział 44.'Gdzie byłeś kiedy płakałam...'

8.7K 611 37
                                    

- Sweety... - nie podniosłam wzroku.
Jak to zrobię, poryczę się na pewno.
- Sweety, proszę cię...
- Przestań- przerwałam mu drżącym głosem- po prostu się nie odzywaj- powiedziałam i szybko wyszłam, zostawiając go za sobą. Stanęłam za ladą i poprawiłam włosy, rozglądając się, czy aby na pewno nikt ode mnie nic nie chce. Widziałam jak Niall wraca do stolika i siada obok Liama, chowając twarz w dłoniach. Malik spojrzał na mnie przelotne i coś mu powiedział, na co ten jak oparzony podniósł głowę i spojrzał na mulata.
Uhh?
- Poproszę sok pomarańczowy- powiedziała jakaś młoda dziewczyna i usiadła na wysokim krześle przy ladzie.
- Tak, oczywiście- uśmiechnęłam się do niej i podałam chwilę później zamówienie. Zapłaciła i podziękowała cicho, biorąc szklankę i siadając przy oknie na drugim końcu lokalu.
- Nie ignoruj mnie, bo się zabiję- usłyszałam za sobą, na co spięłam się i nie odwróciłam.
- Daj spokój...
- Nie, nie dam spokoju- przerwał mi twardo.
- Nie rób scen na środku kawiarni. Wystarczy, że Camil zrobiła swoje. Ty już w sumie też- wyjęłam spod lady butelkę wody.
- Sweety...
- Nie, przestań- odwróciłam się do niego i spojrzałam w pozbawione blasku tęczówki.
Serce mi rozdziera, kiedy go takiego widzę i mam wyrzuty sumienia, bo to po części przeze mnie, ale kurwa!
To nie ja wyjechałam na cztery prawie lata!
Nosz cholera!
- Nie mów tak do mnie. Nie jestem nią. Nie jestem twoją Sweety, Horan i radzę się do tego przyzwyczaić- warknęłam cicho żeby nie przyciągać zbytnio uwagi i odwróciła się do niego plecami. Słyszałam jak wzdycha i odchodzi. Po chwili wszyscy opuścili kawiarnię.

Punktualnie o czternastej pozbierałam swoje rzeczy, zmieniłam się z Camil i Felixem i wróciłam do domu.
Męczący poniedziałek.
Bardzo męczący psychicznie poniedziałek...
Padłam na łóżko i nie chciało mi się wstawać, więc skończyło się na tym, że zasnęłam...

Poczułam dotyk na odsłoniętym ramieniu. Bardzo miękki i przyjemny. Poruszyłam lekko ramieniem i mruknęłam coś pod nosem, przywracając się w konsekwencji na brzuch. Znowu poczułam ciepłe coś na ramieniu, na co głęboko westchnęła.
Chwila
Słodki zapach
Oj
Odwróciłam powoli głowę i otworzyłam oczy, a moje tęczówki napotkały o dziwo... inne tęczówki.
O mój jedyny... to jego usta były...
- C-co tu robisz?- szepnęłam zdziwiona i nic nie poradzę na to, że mój głos drżał. Uśmiechnął się unosząc lewy kącik ust. Z tej perspektywy wyglądał bardzo korzystnie, mogę rzec nawet, że zbyt korzystnie. Opierał głowę na zgiętym łokciu, nie miał na sobie marynarki, a górne guziki białej koszuli były odpięte, odsłaniając czerwone usta wytatuowane na klatce piersiowej. Włosy miał roztrzepane, opadające na czoło. W sypialni panował półmrok.
- Przyjechałem po pracy- powiedział cicho z małym uśmiechem.
- A jak tu wszedłeś?- zapytałam i wygodniej rozłożyłam się na łóżku.
- Drzwiami- prychnął.
No nie, podłogą...
- Wiem, że drzwiami - przewróciłam oczami- pytam raczej o to, skąd wziąłeś magiczny przedmiot zwany kluczem- uniosłam brew pytająco.
- A tego nie musisz wiedzieć- uśmiechnął się pod nosem.
- Mam się nie interesować tym, skąd wziąłeś klucze do mojego mieszkania? - Dokładnie tak, skarbie- skinął głową.
- Nie przeginaj, Malik- westchnęłam i chciałam wstać.
- A dokąd to się pani spieszy?- złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Malik, opanuj się!- zaczęłam się wyrwać- już prawie zaczęłam cię lubić- warknęłam.
- Ja panią bardzo lubię, panno Grande- powiedział i powoli oparł swoje czoło o moje, przez co zastygłam bez ruchu i wlepiłam w niego swoje oczy. Chwilę później poczułam jego wargi na swoich.
I już poszło...
Nie wiem nawet, kiedy znalazł się nade mną i oparł na łokciach po obu stronach mojego ciała. Położyłam dłonie na jego ramionach, później wsunęłam palce w jego czarne włosy, za które lekko pociągnęłam, powodując jego warknięcie.
Zrobiło mi się gorąco.
Przyciągnęłam do siebie jego twarz, a on wsunął swój język w moje wargi.
Nie wiem ile to trwało, ale wybuchło we mnie jakieś inne uczucie niż zawsze.
Śmiało stwierdzam, że mogłabym tak leżeć i całować się z nim przez cały wieczór.
Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam powietrza. Nie było słychać nic prócz naszych głośnych i przyspieszonych oddechów. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego twarz. Opierał czoło o moje, ale co dziwne, oczy miał zamknięte.
- Malik- potarłem jego policzki, a on uśmiechnął się lekko i spojrzał na mnie.
- Co?- zapytał nadal cicho dysząc.
- Masz...- przygryzłam wargę- masz jakieś dziwne oczy- powiedziałam i przechyliłam głowę w drugą stronę. Zmarszczył brwi.
- Dziwne? Znaczy jakie?- zapytał.
- No właśnie nie wiem. Nie widziałam takich jeszcze- skrzywiłam się lekko.
- Masz coś jeszcze do powiedzenia na mój temat?- zapytał cicho.
- Nie... to wszystko chyba. W sumie to tyle mi starczy. Dziwne oczy i słodkie usta- powiedziałam i uniosłam głowę przyciągając jego twarz w kolejnym pocałunku, ale tym razem nie czekałam, po prostu na chama wprosiłam się z językiem do jego ust. Poczułam jak się uśmiecha i mocniej na mnie napiera.
- Jesteś dzisiaj jakaś odważna- odsunął się ode mnie i uśmiechnął. Odwróciłam wzrok czerwona.
Skąd to we mnie!?
- I odwaga zniknęła... - zaśmiał się, a ja poczułam jego dłonie na biodrach, na co serce zaczęło bić szybciej.
Oj
- Ja... ja...
Nie umiałam wykrztusić słowa!
- Shh, cicho- szepnął i położył się obok mnie, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. Objął mnie ramionami w talii i położył głowę na poduszce- widzisz? Wszystko w porządku- pogładził mnie po policzku. - Myślałam, że... ja... um...- odwróciłam się do niego plecami i westchnęłam zamykając oczy.
- Layna... co się dzieje- oparł brodę o moje ramię i przysunął się do moich pleców- powiedz mi...
Nie.
- Nic się nie dzieje, co się ma dziać?- zapytałam cicho- po prostu... nie wiem sama- westchnęłam i położyłam się na plecach, żeby mieć na niego lepszy widok- chyba jak na razie jestem na etapie całowania się z tobą- mruknęłam.
- A mnie to wcale nie przeszkadza- uśmiechnął się i złączył nasze wargi...
*
- Która jest w ogóle godzina?- zapytałam, kiedy tak leżeliśmy w moim łóżku i... no całowaliśmy się... trochę.
Trochę bardzo.
- Po 21:00 na pewno- powiedział, a ja podniosłam się szybko do siadu i spojrzałam na niego zaskoczona- co?- zaśmiał się cicho i potarł dłonią moje plecy.
- Jesteś tu prawie godzinę- powiedziałam oniemiała- a ja spałam prawie sześć godzin.
- To chyba dobrze, prawda?- zapytał.
- No... chyba dobrze- położyłam się powrotem obok niego i westchnęłam zaciągając się jego słodkim zapachem. To jest... uzależniające.
- Masz ładne perfumy- powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
- Dzięki- zaśmiał się cicho i znowu pogładził moje o plecy- mogę ci dać. Jak do mnie przyjedziesz, dam ci całe opakowanie.
- No nie śmiej się, mówię co myślę- jęknęłam- czuję się dziwnie - przyznałam szczerze.
- Dziwnie...- powtórzył- znaczy jak?- położył się bokiem do mnie i podparł głowę na zgiętym łokciu.
- No... leżę w łóżku z facetem, który proponuje mi sex. I zamiast dać mu w twarz, całuję się z nim- powiedziałam patrząc w sufit- ale wiesz... jesteś pierwszą osobą, pierwszym facetem raczej, którego nie odepchnęłam od razu- powiedziałam i spojrzałam na Malika. Przyglądał mi się z małą zmarszczką między ciemnymi brwiami- i cały czas mam wrażenie, że robię źle- kontynuowałam i skupiłam wzrok na tych czerwonych ustach- to takie... takie przeczucie, że będziesz żałować, że to kiedyś zaboli. A za wszelką cenę nie chcesz żeby bolało... tak jak z ogniem. Wiesz, że jak zbliżysz się do płomienia zbyt mocno, poparzy cię. Ale zamiast zabrać dłoń, trzymasz ją cały czas w tym samym miejscu, coś nie pozwala ci się odwrócić, a masz tą świadomość, że jeśli dotkniesz- poparzy cię- powiedziałam cicho i podniosłam wzrok na dwie bursztynowe tęczówki.
- Skąd w tobie tyle...- urwał na chwilę i spojrzał w bok- nie wiem, tyle jakiejś dziwnej filozofii? Gadasz jak... psycholog- stwierdził i spojrzał na mnie- tak, to chyba dobre określenie. Ale nie słyszałem jeszcze, żeby psycholog mówił w ten sposób...
Nie słyszał?
Czyli, że słyszał jak mówi psycholog?
Malik chodził do psychologa?
Nie pytaj go o to, nie teraz.
- Czyli boisz się, że zrobię ci krzywdę. Że cię wykorzystam, tak?- zapytał jakby ożywiony i spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Nie...
- Wiem o co ci chodzi- przerwał mi ostro i szybko podniósł się z łóżka- pójdę już, muszę przygotować papiery firmowe- powiedział szybko i założył marynarkę.
A potem?
Potem bez jakiegokolwiek słowa wyszedł i tyle go widziałam...

SAVE ME | Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz